czwartek, 31 marca 2016

Mniemanologia stosowana nauka trochę zapomniana....

Uff, już po.... było miło, ale lubię dni powszednie.
Lubię codzienność, fajnie jest się spotkać, ale fajnie
jest też żyć normalnie, niezmiennie, codziennie.
Szara rzeczywistość ma swój sens i urok.

Te święta jakieś takie były nie świąteczne.
Rozpatrując zagadnienie, którym zajmuje się zapomniana już
nieco "Mniemanologia Stosowana", sformułowana przez
Jana Tadeusza Stanisławskiego,
"O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia"
stwierdzam, że jak już to wolę, Boże Narodzenie, biorąc jednak
pod uwagę to, że  Wielkanoc to zapowiedź wiosny i lata, hmmm ???
Nieodżałowany twórca Mniemanologii twierdził, że "te święta wyżej,
które bliżej", więc teraz Boże Narodzenie wyżej.

Mniemanologia zajmuje się między innymi
"obraźliwością ludzką jako motorem wszelkiego postępu".
Pan profesor Stanisławski twierdził, że ludzie obrażając się na siebie
robiąc drugiemu na złość w konsekwencji tych działań coś wynajdują.
W zasadzie każdy z nas stosuje Mniemanologie Stosowaną na co dzień.
Codziennie wygłaszamy "mniemania" na różne tematy.
Mniemamy na temat siebie i innych ludzi, na temat zjawisk i zachowań.
Wygłaszamy nasze racje, życie je weryfikuje, a my dalej uparcie
mniemamy.
Profesor miał na to swój sposób, spojrzeć na świat i życie "Zezem".
W moim przypadku to w miarę łatwe, zez jest w mojej rodzinie wadą
genetyczną i przekazywaną z pokolenia na pokolenie.

Przed świętami odeszła sąsiadka z którą graniczyliśmy płotami
i mieliśmy mały zatarg o miedzę.

                                     

Przez trzydzieści lat Ona mniemała, że kawałek ziemi należy
do niej i my mniemaliśmy, że ten kawałek należy do nas.
Trzeba było zainwestować 2000 PLN w ustalenie granic, ale ani jej
się nie chciało, ani nam.
Trochę patrzyliśmy na siebie zezem, ale generalnie nie było źle.
Chałupa stoi osamotniona, ukochany ogród też, trzydzieści lat stosowaliśmy
Mniemanologię i się sprawdzało, teraz przyjdzie nowe, pewnie młode
i jak będzie?

Zaraz po świętach rozpoczęliśmy ze Wspaniałym sezon rowerów elektrycznych.
W moim mniemaniu decyzja o zakupie pojazdu był krokiem milowym
w poprawie mojej aktywności fizycznej.

                           
W planach jest wyjazd na rowerach na kolejne kwietniowe spotkanie KOD.
Wspaniały planuje dołożenie drugiego kompletu akumulatorów, żeby zwiększyć
zasięg naszych wojaży.
Jeśli gdzieś zauważycie dwa czerwone rowery mknące bez opamiętania
po Polsce to będziemy my.                  



                           


                                       Jeśli chcesz prawdę zaskoczyć,
                                       Spójrz prawdzie raz prosto w oczy,
                                       Z lewa jej spójrz, z prawa jej spójrz,
                                       Co trzeba ujrzeć, to ujrz.
                                       Prawda wyłazi ci bokiem,
                                       Uderz ją swym prostym okiem,
                                       Lewym ją łup! prawym ją łup!
                                      Aż oko stanie ci w słup.
                                      Wiesz teraz, widzu kochany,
                                      Co to jest zez sterowany,
                                      A jeśli chcesz, dowiesz się też,
                                      Skąd wziął się ten chytry, ten chytry zez.
                                      Morał zeń płynie głęboki,
                                      Że prawda chadza na boki,
                                      Na lewo raz, na prawo raz,
                                      A jak już prosto, to w las.

czwartek, 24 marca 2016

Wypada zauważyć...

Wypada zauważyć, że święta tuż, tuż.
Ziąb straszny, nie myję, nie sprzątam, siedzę
i klecę.
Państwo Koko swoje lata już mają, kiedyś dawno
temu miałam fazę na szycie z "Burdy".
Starsze małżeństwo doświadczone, przeżyło w tym roku
lekki szok.
 
             
       
To z naszego jajka? No cóż, każde dziecko jest błogosławieństwem.
Będziemy kochać.

                             

Nie dość, że dziecko jakieś takie to jeszcze ta papuga nad głową, może
jednak koniec świata blisko.

                               


Słuchaj jest światełko w tunelu, zające nadal lubią marchewkę.

                               

Masz rację, no i ptaszki zwiastują wiosnę, daj Wszechwiedzący ciepłą, kolorową
i radosną.

                             

Nie wiem czy jeszcze zajrzę bo domowe przedszkole w pełnym rozkwicie,
grupa starszaków i młodziaków w pełnym składzie.

Życzę sobie i Wam, aby świat trwał i żeby minęła już "Epoka Lodowcowa".
Ja chcę na rower.

poniedziałek, 21 marca 2016

Skojarzenia....

Wspaniały twierdzi, że niezbadane są drogi
moich skojarzeń, ja sama często dziwię się
jak jakiś obraz, zapach wywołuje w mojej
głowie ciąg skojarzeń wydawałoby się
absolutnie nie a propo.
Tak mam - czasem jest śmiesznie, czasem
tragicznie.
Dzisiaj tak mi się skojarzyło, zobaczyłam
konkurs tatuażu i poszło....
Zakonnica/habit  +  wojsko/mundur = brak tatuażu.

Moja babcia bardzo chciała, żebym została zakonnicą.
Jak każdy młody człowiek miałam okres wzmożenia
religijnego, biegałam na spotkania biblijne i może nawet
dałabym się uwieść, ale jedną z rzeczy, która mnie
powstrzymała, byłaby konieczność ciągłego chodzenia
w habicie.

Nie wyobrażałam sobie ubierania się codziennie w to samo
ubranie, chociaż przyznam się, że fazę na mundur miałam.
Nawet byłam na obozie PO (przysposobienia obronnego),
gdzie chodziłyśmy w mundurach i udawałyśmy żołnierki,
żołnierzyny, czy jakoś tak...

                           

Fajnie się bawiłam, trochę taka "Rzeczpospolita Babska".
Było szkolenie z zakresu łączności, jedna drużyna bab chowała
się za górką druga za inną górką pomiędzy nami rozciągnięty
był kabel, kręciłyśmy korbką łącznicy, klapki spadały przez
słuchawkę nic nie było słychać więc krzyczałyśmy
zza tych górek do siebie i tak nawiązywałyśmy łączność.

                 

Były marsze i śpiew.
"Witaj nam Polsko, myśmy są wojsko biało-czerwone".

Fajnie było tylko te mundury, jak w prawdziwym wojsku na terenie
koszar nie wolno było chodzić w cywilnym ubraniu.
Noszenie codziennie tego samego ubranka to jak chodzenie
w habicie, w moim przypadku odpada.
(Młodszym wyjaśniam, że obóz był darmowy, wysyłała szkoła,
zaangażowanym wyjaśniam, że na obozie nie zostałam zwerbowana
i zarejestrowana jako TW).

Zawsze miałam takie ciche marzenie, zrobić sobie tatuaż.
No może nie aż tak......

                         


Ale może tak.....

                                             


Siedzę oglądam jak ludzie się kują, jakie ładne kolorowe obrazki
pojawiają się na skórze i tak sobie myślę, że jednak nie, to nie dla mnie.
Nie mogłabym nosić na sobie cały czas tego samego malunku.
To trochę jak z habitem i mundurem niektórzy mówią, że z czasem
to się staje drugą skórą.
Może i tak, na młodej skórze fajnie wygląda, ale na tej obwisłej
raczej żałośnie.

                             


Patrzę na ten jak najbardziej dyskretny tatuaż i myślę, że zostanę na etapie marzeń.
Jakieś niespełnione marzenia trzeba mieć.

sobota, 19 marca 2016

Rozpalone głowy i morze fantazji...

Z powodu smarków w nosach i gorących głów
miałam tydzień z wnukami i prababciami.

Przeniosłam się w geometryczny świat Minecrafta.
Ilość zamówień na papierowe postacie, przerastały
momentami babciowe moce przerobowe, ale dałam radę.

               




Drukarka przerobiona przez Wspaniałego na tańsze tusze, żeby
nie zbankrutować też dała radę.

                             

Wpadłam w papierowy trans i w tak zwanym między czasie
zrobiłam sobie złotą rybkę, mam nadzieję że spełni moje trzy życzenia.

                             

Zrobiłam jeszcze papużki nierozłączki. Te długo nie pobyły u mnie
zostały adoptowane przez prababcię i pojechały z nią do domu.

                             

Bardzo lubię być z wnukami tak fajne bawić się z dzieciakami bez obowiązku
wychowywania, od wychowywania są rodzice, babcia jest od kochania i przemycania
doświadczeń.

Wnuki zamówiły jeszcze przed wyjazdem dwa domki minecraftowe więc mam co robić.
Dzisiaj jednak nic nie robię, siedzimy ze Wspaniałym i oglądamy
 "Jak rozpętałem II Wojnę Światową" z niezapomnianym, nieodżałowanym
przebywającym już w innym wymiarze  Marianie Kociniaku.
Ulubiony film mojego najstarszego potomka, słynna  "Five o'clock".

                                       

Aktorzy wydają się być nieśmiertelni i ciągle młodzi....




sobota, 12 marca 2016

Ławeczka, a na niej ja i .....



Wybór trudniejszy niż mogłoby się wydawać.

Myślę, że sprawę załatwiłaby rozmowa z Wszechwiedzącym po co rozmieniać
się na drobne.
Tylko on nie zależnie od tego kim czy czym jest, zna odpowiedź na wszystkie
pytania szalejące w mojej głowie.

Jest mnóstwo ludzi żyjących i nie żyjących z którymi chciałabym porozmawiać.

W realu  porozmawiałabym....... z moją mamą.
Moja mama żyje i ma się fizycznie całkiem dobrze, niestety traci pomału
pamięć, na razie krótkotrwałą, ale proces jest postępujący.
Od pewnego czasu zauważyłam, że nie możemy porozmawiać tak jak dawniej.
Wszechwiedzący zarządził zmianę ról w teatrze życia i  teraz ja jestem rodzicem dla rodzica.
Oj porozmawiałabym z nim, dlaczego tak to wszystko g.....niano urządził.

                            A to moje domowe przedszkole, grupa starszaków, zostały zarażone
                            manią papierowej twórczości.


Jak ktoś lubi teatr to polecam, do czego może doprowadzić rozmowa
na ławeczce z przypadkowym wydawałoby się nieznajomym.

                           

Ćwiczenie pamięci to moja fobia i mania od dawna.
Wszechwiedzący ja się staram,  mógłbyś to docenić????


środa, 9 marca 2016

Dzień za dniem i każdy jest świętem....

Wczoraj był 8 marca, a więc dzień kobiet.
Czytam i słucham jak kobiety maja źle bo tylko raz
w roku mężczyźni je szanują i doceniają, a my chcemy
codziennie i wciąż.
Drogie panie, nie raz w roku, mamy jeszcze dzień babci,
dzień matki, dzień dziewczyny, dzień teściowej.....
Mogą nas szanować i doceniać do bólu.

To było trochę ironicznie, a teraz zastanowię się nad pytaniem:
Czy lubię być kobietą?
Nigdy nie byłam nawet przez chwilę mężczyzną więc nie mam
porównania.
Mogę tylko z obserwacji stwierdzić, że chyba w następnym wcieleniu
wolałabym być mężczyzną przede wszystkim ze względów
upierdliwości kobiecej fizjologii i.....

Byłam pierwszym dzieckiem moich rodziców i nie synem, długo
jedynaczką więc mój tata traktował mnie trochę jak chłopca.
Łaziłam po drzewach, nie czytałam bajek, marzyłam o życiu
na prerii i grałam z chłopcami w piłkę nożną.
W zasadzie nie zauważałam różnicy między możliwościami
chłopców i dziewczyn.

Pierwszy raz różnicę poczułam w kościele, kiedy siedziałyśmy
w ławkach po lewicy księdza,  chłopcy po prawicy, a ksiądz zwracał
się podczas kazania tylko do chłopców.
Drugi raz, kiedy mam kazała mi posłać łóżko brata, a na moje oburzenie
dlaczego? powiedziała, że to jest chłopiec i sama mu posłała łóżko.

Tych razów potem było więcej, ale w dorosłym życiu tu i teraz czyli
w kraju nad Wisłą najbardziej odczułam ten raz, kiedy weszła w życie
ustawa antyaborcyjna i uświadomiłam  sobie, że upraszczając jeszcze
w poniedziałek byłam pełnoprawnym właścicielem swojego ciała co
dawało mi względne poczucie bezpieczeństwa w procesie podejmowania decyzji
o macierzyństwie, a już od wtorku mogę zajść w ciążę, ale jeśli coś złego
się wydarzy to decydować będą inni na podstawie prawa.
Mam wybór mogę po prostu nie zachodzić w ciążę.
Facet nie ma tego dylematu, on nie podlega ustawie antyaborcyjnej.
Jeśli nawet nie zawsze zgadzam się z tezą, że kobiety mają zawsze dużo
gorzej w życiu niż mężczyźni to istnienie ustawy antyaborcyjnej pozbawia
mnie argumentów.
Jeśli porównywać pozycję mężczyzny i kobiety to faktem jest, że nie ma prawa
tak głęboko ingerującego w intymne życie mężczyzny, trywializując i upraszczając
nie ma ustawy o ochronie męskiego nasienia jako potencjalnego dawcy życia
To było na poważnie.

Wspaniały twierdzi, że jeśli nie mamy na coś wpływu
to nie ma sensu o tym myśleć.

Nie mam więc wpływu na to, że jak prawdziwa kobieta
cieszę się, kiedy mój średni potomek obdarowuje mnie co roku
biżuterią.

               

Jestem kobietą, niewiastą, matką, babką, teściową, dziewczyną, córką, siostrą, ciotką
po prostu babą i mam wrażenie, że tak ja trochę zazdroszczę mężczyznom tak oni
trochę zazdroszczą nam kobietom.

                             
                                                         Bodo wymiata.
Proponuję zamienić święto kobiet w święto płci wszelakiej, a szanować się
proszę państwa tak na co dzień, bo nie wiadomo kim będziemy w następnym
wcieleniu.



niedziela, 6 marca 2016

Mania, mania, maniana...

Pisałam, że nie mam skłonności do nałogów, to prawda,
ale do manii już tak.
Jak mnie weźmie to z reguły wciąga po całości.
Zaczęło się od ferii i zabawy w tworzenie, papierowego
Minecrafta.


Atrament z wujkowej drukarki został zużyty w całości, ferie się skończyły,
wirus zaatakował i nie chce się wynieść z zainfekowanego organizmu.
Na stole pojawiła się drukarka zakupiona przez Wspaniałego, czasami ulega
złej stronie mocy, bo jak nie ulec Takiej Lordównie Vaderce.

                             

A jak już dostałam, osobistą drukarkę to wirus ujawnił się w pełnym rozkwicie i mania
się pogłębia.

                                                           Oto "Archiwum - X".

                               

                                         Rogacz z papieru, w planach pełne safari, nosorożec itd.

                                 


                               Dr Octopus walczy i czeka na wnucha...

                             


Co będzie dalej? Strach się bać, zabawa w wycinanie i sklejanie uspokaja, bawi,
odrywa od codzienności, powoduje zadowolenie, uzależnia....pocieszam się, że
nie szkodzi na wątrobę na razie z przyjemnością jej ulegam.
Czysta mania, maniana.

sobota, 5 marca 2016

Teściowa to mama...

Pamiętam scenę sprzed kilku lat, siedzę w szpitalu przy łóżku
mamy Wspaniałego, która jest w stanie ciężkim z toczącym się zawałem,
pękniętym sercem.
Przychodzi lekarz i wyprasza mnie na korytarz.
Opieprza mnie, że siedzę murem przy łóżku i mówi mi, że mnie zawoła jak
mama zacznie odchodzić, mówię jestem synową.
Pan doktor na to, teściowa to też matka, kurcze gdybym tak nie uważała
to by mnie tam nie było.
Jak ja się wkurzyłam, tłumaczę, że mama nie mówi, była przytomna,
wystraszona, a on mi mówi, że nie wolno mi być przy łóżku bliskiej osoby.
Na szczęście ordynator nie postawił na mamie krzyżyka, zoperowali ją,
zaszyli serce i prababcia przeżyła.

Tak jak człowiek teściowa może być fajna, albo upierdliwa, ale to ona
urodziła i wychowała Wspaniałego.
Kiedy wychodziłam za mąż, przyrzekłam sobie, że ja się z teściową
nie kłócę.
Tak naprawdę moja teściowa bardzo krótko była sprawna, dość
szybko stała się osobą wymagającą opieki.

Dzisiaj dzień teściowej.
Bardzo nie lubię dowcipów o teściowych.
Nie lubiłam ich w czasach, kiedy nie byłam teściową, teraz sama dzierżę
ten zaszczytny tytuł i nie lubię ich jeszcze bardziej.

Kiedy pojawia się jakiś artykuł o relacjach synowa-teściowa, zięć-teściowa,
to w komentarzach, aż roi się od pretensji, żalów, pomyj i niewybrednych
dowcipów.
Jeśli teściowa się nie wtrąca to znaczy, że się nie interesuje, jeśli próbuje
coś podpowiedzieć to się wtrąca i ingeruje.
Wydaje się, że teściowi więcej się wybacza i mniej uśmierca w dowcipach,
więcej zgrzytów jest na linii synowa-teściowa.
To chyba ta wieczna konkurencja kobiet o mężczyznę.

Moje myślenie przebiega tak, jestem wdzięczna teściowej, że urodziła
i wychowała dla mnie Wspaniałego i jestem wdzięczna mojej synowej,
że zauważyła i pokochała mojego najstarszego potomka.

Składam dzisiaj życzenia wszystkim teściowym, teściom, synowym,
zięciom kochajmy się, a jeśli to niemożliwe to chociaż  lubmy.

               



środa, 2 marca 2016

Rodzina mi się radykalizuje....

Średni potomek w ramach urlopu, pojechał na wycieczkę.
Odwiedził Sztokholm, a potem Kraków.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że
wrócił politycznie zradykalizowany....
Odwiedziny katedry na Wawelu dały mu do myślenia.
Mówi, że szedł wzdłuż sarkofagów królów, ładował się 
wielkością i powiewem historii, kiedy nagle w korytarzyku
zobaczył świecący nowością, oznaczony złotymi literami
sarkofag Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Średni stwierdził, że dawno nie przeżył takiego zgrzytu
i poczucia niestosowności.

Pamiętam swoją reakcję na pomysł umieszczenia 
brata prezesa na Wawelu nie były to dobre myśli.
Wtedy myślałam, że Jarosław Kaczyński się opamięta.
Nie łaskawie się zgodził i w sumie przedobrzył.
Gdyby pochował brata na Powązkach stworzyłby miejsce
pielgrzymek wyznawców PiS, łatwiej byłoby stworzyć
miejsce kultu.

Wpychając brata na Wawel spowodował to, że mój średni
potomek nie zadumał się nad grobem tego co "zginął zdradzony 
o świcie", ale widok tego grobu spowodował to, że usłyszałam
"zaczynam chodzić z wami na KOD".
Co innego wiedzieć, a co innego zobaczyć.
Prezes przedobrzył.

Z kronikarskiego obowiązku, byliśmy na sobotniej demonstracji
KOD. 
                                                               Jedziemy...
               


                                 Ludzi przybywa.....

                             

Było jak zwykle, oprócz jednego szczegółu.
Wiecu nie ochraniali jak zwykle, zwykli policjanci, ale antyterroryści w pełnym
rynsztunku, a w uliczce stały "suki", czyżby pokaz siły?
Poczułam się trochę jak w czasach słusznie minionych,
Nie zrobiłam im zdjęcia trochę ze strachu.

                                 Stoczniowe dźwigi stoją jak dawniej...

                         


Widok żurawi, policjantów z sukami, tłumów ludzi i brama stoczniowa budzą we
mnie wspomnienia.
Jako małe dziecko mama zostawiała mnie czasami ze strażnikami, dzieci nie wolno 
było wprowadzać na teren stoczni dlatego brama stoczni jest dla mnie czymś bardzo 
swojskim.
Tłumy ludzi pod bramą, to też widok bardzo swojski, bo uczyłam się w liceum
które stoi na przeciwko stoczni i stałam w tłumie, kiedy stoczniowcy strajkowali.
Widok dźwigów towarzyszy mi całe życie i jest wpisany w krajobraz Gdańska.

Historia zatacza kolejny krąg i znów stoję w tłumie ludzi, a w tle, dźwigi, moje
liceum, "suki" i milicjanci....o przepraszam policjanci...

                             Wyglądali tak tylko byli bez broni długiej....