czwartek, 18 sierpnia 2016

Uczuciowy zamęt głowy cz.3

Opowieść będzie w odcinkach dla potomków i potomków
potomków, ku pamięci i nauki.

"Jest jakiś tam dzień tygodnia patrzę na trójkę bawiących
się wnuków (jeden rodzony, dwójka przyszywanych).
Na jednym fotelu siedzi prababcia, która nie mówi
(od 30 lat jest po wylewie), na drugim fotelu siedzi druga prababcia,
która mówi za dużo (traci pamięć).
Ze schodów schodzi jeden potomek, drzwi się otwierają
wchodzi drugi potomek, trzeci potomek szykuje się
do pracy.
Myślę jak to się dzieje i skąd to się wzięło, że nasz dom
jakoś funkcjonuje i że jeszcze się nie pozabijaliśmy?"

To odcinek wspomnień o tym kto miał wpływ na to, że jestem
za "dobrze wychowana" co jest moim przekleństwem
i dobrodziejstwem?

Zastanawiam się czasami jak wyglądało by moje życie,
gdybym nie była tak dobrze wychowana.

Kwitną kasztany, jest maj.
Miesiąc matur właśnie odebrałam świadectwo maturalne,
siedzę przy biurku i widzę jak mostem idzie moja mama
i niesie wielkiego misia.
Jak zawsze kiedy dźwiga siatki z zakupami wybiegam jej na spotkanie,
żeby pomóc.
Ale dzisiaj nie ma siatek, dzisiaj niesie ogromnego misia
dla mnie.
Pamiętała, że bardzo mi się podobał...
Moja mama...

Kiedyś umówiłam się z chłopakiem, na którym nie za bardzo
mi zależało.
Mówię do mamy, chyba nie pójdę w zasadzie to on mi się nie podoba.
Mama  "umówiłaś się masz pójść i nie ma dyskusji"
Poszłam, a przecież nie byłabym pierwszą, która zawiodła...
Moja mama...

Kiedyś kobiety nosiły pończochy i do tego zimą
majtasy-reformy.
Prawdziwa kobieta miała pończochy ze szwem.
Niewygodne, pończochy opadały, szwy się skręcały.
Wynaleziono cienkie rajstopy.
Mi nie wolno było długo nosić rajstop, musiałam nosić
pończochy, o Wszechwiedzący do szkoły.
Chłopaki miały ubaw, kiedy szłam po schodach przy
ścianie, żeby nikt nie podejrzał, że mam na sobie
pończochy i majtasy.
Moja mama...

Kobieta której "słoń nadepnął na ucho" niesie płytę
uwielbianego, niełatwego piosenkarza.
Szczęśliwa bo wraca z koncertu Niemena,
wywalczyła wejściówkę.
Mąż nie rozumie, jak można lubić tego krzykacza....
Moja mama.

Kochali się z tatą ogromnie, kłócili zajadle.
Najczęściej o porządki i kolegów.
Nigdy jako dzieci nie usłyszeliśmy od mamy
złego słowa na tatę.
Kiedy grozili sobie rozstaniem, mama mówiła:
"dobra idź, ale na weekendy masz wracać.
Moja mama...

Powtarzała mi często: "bądź jak najdłużej dzieckiem,
nastolatką, młodą kobietą, dojrzałą kobietą... ".
Na wszystko jest czas miejsce i pora.
Moja mama...

Najstarsza z piątki rodzeństwa. Wiecie jak jest w rodzinach
wielodzietnych szczególnie jeśli dom utrzymuje kobieta.
Opieka nad młodszym rodzeństwem, sprzątanie domu
spada na najstarszego.
I choć najstarsza to znaczy tylko rok starsza od młodszej
siostry to właśnie moja mama była ta grzeczna i posłuszna.

Dwaj dużo młodsi bracia nazywali ją macochą.
Musieli grzecznie siedzieć na stole, kiedy siostra myła
podłogę i siedzieć tak długo aż podłoga wyschnie.

Moja mama dobrze wychowana, porządna, pedantycznie
czysta, grzeczna i taka wrażliwa na to co "ludzie powiedzą".
Pracowita i kochająca raz na zawsze.
Poznaje chłopaka z jaskółką na głowie (rodzaj fryzury),
w kolorowych skarpetach, którego własna matka
nazywa "wirażką", duszę towarzystwa, otoczonego
wianuszkiem dziewczyn.
Nie pasuje do jego towarzystwa, ale wzbudza ich szacunek.
Jest taka inna, taka porządna.
Pobierają się.

Moja mama opowiadała mi jak zamieszkała z mężem i teściową.
Wkroczyła do kuchni.
Pierwsze co zrobiła to umyła patelnię i tu popełniła straszny błąd.
Teściowa nie myła patelni, bo po umyciu patelnia przypalała potrawy.
Tłuszcz ciekł po ścianie na której wieszało się patelnię, ale taki
był zwyczaj.
Moja mama umyła patelnię i zostało jej to zapamiętane.
Nie była lubiana ani przez teściową, ani przez dwie szwagierki.
Siostry taty przypominały jej często, że powinna być wdzięczna
za to, że mogła zamieszkać w rodzinnym mieszkaniu razem z teściową.
Mieszkanie stare, zaniedbane w komplecie teściowa z kawałów.
Dwie szwagierki nie ułatwiały niczego.
Mama pracowała, urodziła dzieci, długo sprzątała u siebie
i u swojej mamy.
Dalej wychowywała dwóch najmłodszych braci
i wychowywała mnie.
Za dobrze.

Moja mama nigdy się "nie postawiła" ciotkom, ani teściowej.
Nigdy nie buntowała się przeciwko tradycyjnemu obrazowi kobiety.
Kiedy dorastałam i rodził się we mnie bunt przeciwko
np ciotkom, czy babci Stasi, mama mi tłumaczyła, że nie warto,
że gniew i pretensje miną.
Mówiła mi i pokazywała, że rodzina jest cenniejsza niż chwilowe
udawadnianie swoich racji.
Mama ustępowała, we mnie rósł bunt, ale dobre wychowanie zaczęło
brać górę.

Patrząc z boku moja  mama to uległa, posłuszna, kobieta,
ale to ona pilnowała finansów, scalała rodzinę, wybaczała,
kochała i trwała.
Taka zwyczajna moja mama...

Kiedy byłam młodsza miałam pretensje do niej za to, że nie umiem
się zbuntować tak burzliwie, no nie wiem uciec z domu,
pojechać autostopem w podróż dookoła świata, zrobić się na blondynkę,
zrobić sobie tatuaż...
Zawsze chciałam być inna niż moja mama.
Jestem za dobrze wychowana to mi przeszkadza,
kiedy to ja ustępuję głupszemu, ale.... dzięki temu
nieraz uniknęłam zaplątania się w sytuację bez dobrego wyjścia.
Długo trwało zanim nauczyłam się  doceniać i wykorzystywać,
to za dobre wychowanie dla własnego dobra...

Moja mama nauczyła mnie że:
- czasem lepiej nie wchodzić w burzę lepiej przeczekać.
- nauczyła mnie, że rodzina jest bardzo ważna i dla niej warto
  zrezygnować z jakiejś swojej twardej racji...
- że zgoda buduje, a przynajmniej pomaga przetrwać.
- nauczyła mnie tolerancji.
- Nauczyła mnie słuchać Niemena.
- nauczyła mnie najważniejszej rzeczy, kochać na zawsze.

Nie zbieram pamiątek, ale miś - Piotr mieszka na moim strychu.
Tradycyjny, wypchany trocinami, straszliwie zakurzony, ale
to ten sam....
                   


A w następnym odcinku za jakiś czas od kogo nauczyłam się
szanować ciszę, las i przyrodę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz