o kolejny rok.
Do rocznic i dat mamy ze Wspaniałym stosunek delikatnie
mówiąc obojętny.
Miło jak się przypomni, nie ma tragedii jak się zapomni.
Jestem starsza o rok i muszę przyznać, że zadziwiam
samą siebie.
Chociaż tyłek ciężki, krzyże bolą, stawy chrupią,
chce mi się więcej i więcej.
To chyba najlepszy okres w moim życiu.
Dzieci odchowane, wszystkie zwierzaki opłakane i pożegnane,
poczucie własnej wartości nareszcie na miejscu.
Można powiedzieć stan ducha idealny.
To zadziwiające, ale w wieku w którym kobiety mają trudno,
kiedy kobieta, albo płacze, albo krzyczy, albo rozpacza nad utraconą urodą,
ja mam w zasadzie ciągle dobry humor.
Budzę się rano i wiem, że to będzie dobry dzień.
Sama siebie zadziwiam.
O zmarłych myślę z czułością, tęsknię, ale nie rozpaczam.
Opiekuję się dwiema mamami, ale nie poświęcam się im bez miary.
Myślę o najbliższych, ale nie zamartwiam się.
Potomkowie to moja radość i duma, patrzenie na wnuki to czułość w czystej postaci.
Ja, która zawsze widziałam, że szklanka jest do połowy pusta
zauważyłam, że szklanka jest do połowy pełna.
Ja, która dzień zaczynałam w trwodze co złego się dzisiaj wydarzy,
zaczynam dzień od myśli co fajnego dzisiaj zrobię.
Nareszcie daję się ponieść rzece życia, nie stawiam się, nie kopię się
ze ścianą losu, raczej staram się ją obejść.
Nie robię sobie wyrzutów, że za mało się staram, że za mało wymagam od siebie.
W końcu usłyszałam to co mówi do mnie Wspaniały od ponad
trzydziestu lat "Możesz zrobić tylko tyle ile możesz".
Długo mi zajęło zrozumienie tego powiedzenia.
Człowiek ma tendencje do kopania się ze ścianą, zapiera się
i już, już ma wrażenie, że ściana drgnęła, a tu guzik z pętelką,
ściana stoi i ani rusz.
Przez to wieczne mocowanie się i chodzenie pod prąd, przestajemy
zauważać, że oprócz potrzeb otoczenia sami mamy - mieliśmy jakieś
potrzeby, że świat jest piękny, a życie w sumie bardzo krótkie.
Doceniam oba okresy swojego życia, to z natłokiem obowiązków
i młodzieńczą niecierpliwością i to teraz z dobrodziejstwem
uspokojenia i radością, że jeszcze mogę.
A mogę jeździć na osobistej "Hulajce".
Początkowo miała być hulajnoga elektryczna, ale pomyślałam sobie, że potrzebuję
na zimowy okres sprzętu, który mogłabym wrzucić do samochodu i pojechać
nad morze, sprzętu, który będzie zmuszał mnie do większego wysiłku i mam.
Hulam i jestem zachwycona, spojrzenia przechodniów od zadziwienia do zgorszenia,
a mi jest cudownie bo guzik mnie obchodzi co ludzie sobie myślą.
Oprócz "hulania" udoskonalam moje miedziane pierścionki, kolekcja się powiększa.
Okazało się, że klej kropelka idealnie nadaje się do przyklejania różnych
ozdóbek do miedzianych obrączek, lubię swoje "miedziaki".
Nigdy nie nosiłam pierścionków i proszę kolejna zmiana w moim życiu.
Średni potomek będący na zakręcie zawodowego życia, pamiętał i obrzucił matkę
bukietem kwiatów.
Moja najlepsza synowa zapytała mnie ostatnio czy w tym trudnym dla kobiety czasie
nie jestem nerwowa i to pytanie uświadomiło mi, że jestem jakimś dziwnym
przypadkiem bo ja lubię swoje - dobra użyję tego okropnego słowa "klimakterium"
i w związku z tym prezentuję niezbędnik kobiety w wieku przejściowym.
Patrząc od lewej strony słonik w kapelusiku i z muszką - nie można się nie uśmiechnąć.
Następnie najnowszy nabytek, mały wentylatorek na USB, poręczny i podręczny.
Oraz wachlarz na w razie czego, gdyby nie było prądu pod ręką.
Dopóki człowiek ma siłę wstać rano z łóżka i poturlać się przez dzień to znaczy,
że....