środa, 19 października 2016

A tak sobie o wszystkim i w sumie o niczym....

Zawsze na przełomie lata i zimy dopada mnie lekka niemoc.
Przestawienie się na widok za oknem, kiedy słońca zaczyna być
jak na lekarstwo, przyzwyczajenie się do cieplejszego ubrania
trwa jakiś czas.
Zanim zapadnie decyzja, że zaczynamy sezon grzewczy w domu
lekko przemrożony mózg popada w  letarg.
I w zasadzie zaczyna być jak w tej piosence:

W związku z kolejną przebudową systemu grzewczego w naszym domu,
dopiero od trzech dni zaczęliśmy grzać.
Powoli przyzwyczajam się, że w domu jest ciepło i że do lata już tylko
6 miesięcy.

Wspomnieniem po lecie jest tegoroczna dynia, wyhodowana we własnym ogródku,
waga ponad 8 kg.
W porównaniu z ubiegłoroczną dyńką stwierdzam po raz kolejny, że im mniej
się staram tym lepiej mi wychodzi.
W zeszłym roku kupiłam rozsadę posadziłam podlewałam i wyrosło takie mikro
coś, chociaż miała wyrosnąć dynia olbrzymia.


W tym roku dynia wyrosła z pestki po dyni wyrzuconej do ogródka po Halloween,
pojawiła się nagle, sama się o siebie zatroszczyła i wyrosła godnie.



W związku ze zmiana pory roku zmienia się nie tylko mój sposób ubierania,
ale i wystrój rogacza, zawisł na nim wesoły pająk, sowa i halloweenowy łańcuch.



Na oknie w kuchni zagościł duszek.


Na kominku pojawił się świecznik z kryształu soli - mówią, że jonizuje powietrze,
może tak, może nie, ale pięknie wygląda i cieszy oko.


Pisałam już, że nie popadam w nałogi, a jeśli już to na krótko.
Tak więc chwilowo opanowała mnie mania dłubania miedzianych
pierścionków, kolekcja się powiększa.


Czas leci wnuki rosną, starszy zgubił pierwszy ząb, drugi wnuk zaczyna siedzieć,
a babcia zaopatruje się w zabawki.
W związku z moją frigańską naturą wyszukuję różne okazje i proszę, udało mi się
za 9 PLN pozyskać trochę zabawek.
Laptop za 5 PLN działa, przemawia po polsku, pianinko gra, a małpka śpiewa.


Co to znaczy, że mam frigańską duszę?
Lubię rzeczy używane, lubię dawać drugą szansę przedmiotom i ubraniom.
Uwielbiam kupić za złotówkę ubrania i przerobić, doszyć, przeszyć, reanimować.
Po latach dochodzę do wniosku, że to styl życia.
W zasadzie żyjemy z tego, że Wspaniały daje drugą szansę urządzeniom.
Nasz nowy/stary piec centralnego ogrzewania kupiony z drugiej ręki
gdyby był nowy kosztowałby ok. 8 000 PLN, a kosztował 900 PLN.
Dostał drugą szansę i jak na razie sprawuje się dobrze.
Oczywiście taki styl życia wymaga trochę "dłubaniowych zdolności",
ale daje dużo radości i satysfakcji.
I może choć trochę odciążamy naszą matkę ziemię bawiąc się w recykling?

W związku ze zmianą pory roku zmienia się tez nasza kuchnia, zaczynają
królować buraki, kapusta kiszona, ogórki kiszone.
Zawsze lubiliśmy jeść różne rodzaje kasz, niestety odkąd dołączyła
do nas prababcia królują na obiad ziemniaki.
Prababcia musi jeść ziemniaki bo inaczej pogotowie, szpital ona musi
i już, a kaszy nie lubi.
Dlatego kaszę jemy często na śniadanie z jajkiem sadzonym.
W tym roku udoskonaliłam sposób przygotowywania i tak gotuję w jednym
garnku trzy woreczki rożnych kasz.



W międzyczasie na oleju podsmażam cebulę i różne suszone owoce.
Doprawiam, bazylią, suszonymi pomidorami,odrobiną soli itp.
Pod koniec smażenia dodaję pestki słonecznika.



Kaszę i zawartość patelni mieszam i gotowe.
Lubimy tak zrobiona kaszę jeść i na ciepło i na zimno.

Na koniec, wspomnienie lata na zdjęciu  nasze trójmiejskie Bieszczady.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz