środa, 10 maja 2017

Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku....

No i mój ulubiony lekarz mi podpadł....

Zastanawiałam się czy napisać o tym co mi się przytrafiło
w kwestii zdrowia.
Niektórzy uważają, że opowiadanie o swoich dolegliwościach
jest objawem hipochondrii i w zasadzie nie wypada się wywnętrzać
w kwestii gdzie kogo koli - boli.
Ja jednak mam takie przekonanie, że często słuchając jak inni
walczyli o zdrowie możemy się czegoś nauczyć.
Po za tym jestem z tych krnąbrnych pacjentów, którzy nie wierzą
w nieomylność lekarzy i często mówię sprawdzam.

Objawy, które odczuwa pacjent często są z tych nieoczywistych,
nieswoistych, coś boli gdzieś strzyka, jakaś niestrawność,
trochę podwyższone ciśnienie coś tam się dzieje z sercem,
a to puknie nie tak, a to nie puknie czasami.....
Lekarz skupia się często na tych najbardziej
dotkliwych dolegliwościach.
Dobrze jeśli da nam skierowanie do specjalisty lub na jakiekolwiek
badania laboratoryjne.
Najczęściej wypisuje kolejną receptę na "cudowne" tabletki
pacjent wraca do domu wykupuje leki i .....zaczyna kurację.
Dobrze jeszcze jak pan doktor potraktuje pacjenta w miarę poważnie.
No właśnie poważnie, w moim przypadku zdarza się to bardzo rzadko.

Dobrze wyglądam, jak wchodzę do gabinetu nie skręcam się w precelka
i nie jojczę, ale mówię co mi jest i podczas moich nielicznych
wizyt słyszę nic pani nie jest dobrze pani wygląda.....

Nosz, z tego to powodu rzadko nawiedzam swojego lekarza
pierwszego kontaktu, a jeśli już to musi mocno coś dopiec.

I tak było tym razem, a było tak....
Kilka dni przed świętami dopadła mnie jakaś niestrawność,
jakieś odbijanie zgaga wiecie jak to jest, rapacholin, herbatka miętowa
coś na zgagę, dieta i jakoś to będzie...

Tylko, że jakoś nie było, święta przetrzymałam, ale po świętach było
już coraz bardziej nieciekawie, no to podejrzenie czymś się strułam?
Dobra, apteka (skontaktuj się z farmaceutą) węgielek, nifuroksazyd,
a może coś na jelito drażliwe O.K.

Coś tam łykam, trochę poleguję i myślę, może nie mam już wątroby,
może moja trzustka?
Ciśnienie skoczyło, zresztą ciśnienie już od jakiegoś czasu miałam
podwyższone, ja niskociśnieniowiec, ale wiecie ten wiek.
Serce przyspieszyło, trochę zwariowało, ale to przecież ten wiek....
Przemęczyłam jeszcze dwa  dni i poszłam zrobić podstawowe
wyniki o dziwo wątroba, trzustka, tarczyca, nerki, wszystko w porządku,
ale żyć się nie da...

Odbija mi się pustym powietrzem, serce wariuje, brzuch - dziewiąty
miesiąc ciąży.
Idę po poradę do mojego ulubionego lekarza i mówię co mi jest.
Nie wiem czy to "dobra zmiana", ale pan doktor jest na dyżurze
od siódmej rano i ma być do dziewiętnastej wieczorem, ledwo na oczy
patrzy, nie mierzy mi nawet ciśnienia i stawia diagnozę " to jest w głowie,
a nie w żołądku" - to ten wiek.
Bąkam coś nieśmiało o baaaakterii, ale słyszę, że na bakterię to węgielek...

Wypisuje mi skierowanie do gastrologa i przypisuje mi psychotropy,
zalecenie najpierw wziąć tabletkę na nerwy jak nie pomorze to zapisać się
do gastrologa....

Wyszłam wściekła, dobra niech będzie, idę do apteki wykupuję
bez przekonania psychotrop i doznaję olśnienia - kupuję test na HELICOBAKTER!

No i jak myślicie?


Dwie kreski,  to nie ciąża to nieproszony gość, rozpanoszył się.
Co prawda prawie 60% ludzi to ma, ale niektórzy mają za dużo i wtedy
dzieją się cuda.

Ponieważ trochę obraziłam się na ulubionego bezpłatnego pana doktora
to wzięłam 100PLN w dłoń i powędrowałam do pana "doktora pieniężnego".
Pan doktor zmierzył mi ciśnienie stwierdził - trochę za wysokie.
Powiedział , że powinnam zrobić gastroskopię, ale się czeka, a ponieważ
mam objawy, a bekanie mnie zadręczy przypisał "bombę atomową",
dwa antybiotyki na 10 dni.
I tak przez ostatnie dziesięć dni umierałam to mało powiedziane.
Na widok tej uśmiechniętej buźki nie było mi do śmiechu.


W zasadzie byłam nie do życia, co trochę lepiej to za chwilę gorzej.
Po drodze wylądowałam w całonocnej opiece gdzie bardzo młody pan doktor
przypisał mi na bekanie lek przeciwwymiotny dla pacjentów po chemioterapii.

Reasumując, powoli dochodzę do siebie za miesiąc mam zrobić kolejny test.
Helicobakter w natarciu daje mnóstwo nieswoistych objawów, które tworzą
mylny obraz dolegliwości, to może trwać bardzo długo.
Łatwo jest się zakazić nie łatwo pozbyć.
Dodam jeszcze, że ciśnienie mam w normie, serce zaczęło się uspakajać
i najważniejsze nie bekam całą noc.
Panu doktorowi wybaczam bo nie uważam, że jest Bogiem i potwierdził moje
przekonanie, że mało jest lekarzy, którzy traktują pacjentów całościowo
i uczą się na błędach.

Teraz czeka mnie jeszcze zderzenie z gastrologiem tylko nie mogę się zdecydować
czy iść do pana doktora "niepieniężnego" czy raczej do tego bez "stówy nie podchodź".
Z natury nie jestem złośliwa, ale tym razem pozwoliłam sobie....


Składam najserdeczniejsze podziękowania mojemu Wspaniałemu i Potomkom
za cierpliwość i wyrozumiałość dla bekającej matki i żony....

PS.
A największe zadziwienie tego roku na Kurodomie zapraszam.


8 komentarzy:

  1. A może masz gdzieś w Trójmieście jakąś przychodnię, w której leczą metodami "niekonwencjonalnymi", czyli naturalnymi?
    Po tej końskiej kuracji antybiotykowej musisz kompleksowo przeleczyć cały układ pokarmowy pożytecznymi dla jego odbudowy bakteriami i przez bardzo długi czas łykać probiotyki. Póki co bierz Multilac, a potem popatrz na produkty firmy SOLGAR i zainwestuj w ich probiotyki. No i ważne- unikaj cukru, jedz jak najwięcej domowych kwaszonek. Helicobacter uszkadza w sposób paskudny śluzówkę żołądka i trzeba ją odrestaurować. Żeby było śmieszniej to właśnie naturalny kwas, zwłaszcza ten zawierający zdrowe dla wszystkich odcinków jelit bakterie regeneruje śluzówkę żołądka.Żołądek to też wszak odcinek jelita. I podnosi odporność całego organizmu. Mało który lekarz pamięta o tym, że zapisywanie ludziom tabletek niwelujących zgagę pogarsza tylko stan śluzówki. Powinno obowiązywać hasło- masz zgagę i kłopoty z trawieniem- pij domowy zakwas z buraków.
    Ja po kuracji antybiotykowej na zatoki dostałam rzekomobłoniastego zapalenia jelit. Od tej pory regularnie zajadam się domowymi kiszonkami. Kisić można wszystko, polecam Ci książkę Donny Sschwenk "Zdrowy Ferment". Z produktów mlecznych nie konsumuj nic poza kefirem. Polecam z własnego doświadczenia "Robico". Przydatny , bo masz jednocześnie zdrowy serek z pożądanymi bakteriami i serwatkę do zakwaszania warzyw i owoców, no i oczywiście kefir jako taki.
    Zdrowiej, zdrowiej czym prędzej;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno skorzystam z rad, bo ledwo przetrwałam tę serię antybiotyków, a nie powiedziane, że na tym się skończy.
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że lekarze sami nie wiedzą co zrobić z innymi członkami rodziny. Jeden lekarz mówi, że w zasadzie jak nie ma ostrych objawów to się nie leczy inny twierdzi, że powinno się zawsze przeleczyć jeśli test z krwi wyjdzie dodatni.
    U mnie objawy były spektakularne, nie rozpisywałam się, ale były momenty szczególnie w nocy, że myślałam, że zejdę.
    Na pewno trzeba wprowadzić do codziennej diety naturalnych bakteriobójców jak imbir, surowy czosnek, czarny pieprz, brokuły.
    Dieta obowiązuje mnie jeszcze przez dłuższy czas, a następny test mam zrobić za miesiąc i wtedy się okaże czy będzie potrzebne jeszcze jedna seria antybiotyków.
    To dziadostwo się uodparnia na antybiotyki więc warto podziałać naturalnymi metodami.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, płatny czy bezpłatny najlepiej antybiotyki bo te pomogą. Już wszędzie biją na alarm, by ich brać jak najmniej lub wcale, ale do lekarzy to jakoś tak nie dociera. Też powinnam się wybrać na badania i na szczęście mój bezpłatny jest za wszystkim co nam natura daje, ale tak nie cierpię lekarzy.
    Z drugiej strony, zawsze się zastanawiam ilu jest lekarzy z powołania a ilu tylko z zawodu? Jak się trafi na tego drugiego to czasem lepiej wybrać się samemu na tamten świat, bo inaczej on to za nas zrobi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można tłuc helikobakter naturalnymi sposobami, ale w przypadku tak ostrych objawów nie ma co się zastanawiać. Najważniejsze, że pomogło, teraz czas na dietę i naturalne środki.
      Staram się nie narzekać na lekarzy to tylko ludzie.
      Już dawno pogodziłam się z tym, że należy weryfikować to co powiedzą. Kiedyś w dawnych czasach było coś takiego jak "konsylium" z czasem ta instytucja zanikła, a szkoda. Wymiana doświadczeń przez lekarzy naprawdę by się przydała, tak samo jak trochę pokory, że być może nie wszystko wiem najlepiej.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Bardzo mi przykro że tak Cię męczy.Mój syn w ubiegłą wiosnę też bardzo sie męczył z podobnymi dolegliwościami ale na szczęście już wyzdrowiał:)))masz rację że czasem lekarze nie traktują nas poważnie i uważają za histeryczki:))ja cierpię na nadciśnienie więc jak idę do lekarza to zawsze przekracza dwieście na sto i stawiam ich na nogi:)))))Pozdrawiam serdecznie i dużo zdrówka życzę:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to już przed gabinetem wiem co lekarz powie, "wie pani to może być ten wiek".
      Do lekarza pierwszego kontaktu idę jak muszę i po receptę dla prababci. Muszę jednak przyznać, że poważniejsze problemy jak dotąd udawało się rozwiązać przeważnie za pomocą "lekarzy pieniężnych".
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Nie kocham wizyt lekarskich,ale czasem trzeba. Kiedyś też miałam helicobacter, ale u mnie nie miał tak wrednych objawów. Natomiast gastroskopię z przerażeniem do dziś wspominam. ;(
    Bardzo współczuję i życzę, żeby antybiotyki szybko wróciły Cię do pełni zdrowia. Serdecznie pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń