niedziela, 10 września 2017

Dr Housa poproszę....

Na wstępie przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale trochę choruję.
Jak mówi Wspaniały całe życie stękam, ale tym razem dopadło mnie
na ostro nie wiadomo co i trzyma.
Przydałby się dr.House.

Nie dość, że słabo funkcjonuję to dobija mnie jeszcze zderzenie
z pomocą medyczną "nie ratunkową".
O ile medycyna ratunkowa jest na jaki takim poziomie to już
lekarz rodzinny i spółka leży i "kwiczy".
Dotąd jakoś tak się składało, że najczęściej korzystałam z medycyny ratunkowej.
Lekarz rodzinny wykorzystywany był tylko do wypisywania
recept dla prababć dlatego nawet jakoś specjalnie
nie narzekałam na "służbę zdrowia".
Teraz przy okazji własnej słabości zderzyłam się ze ścianą.
Dostałam skierowanie na rezonans miesiąc temu, a termin
badania mam na czerwiec 2018 roku.
Gastroskopia na własny koszt, bo termin za trzy miesiące,
mogłabym nie doczekać, a przecież - pozrzędzę bez przekonania,
całe życie płaciliśmy na służbę zdrowia.

Zaprzyjaźniony lekarz zasugerował  kartę "dilo" czyli dla podejrzanych
o hodowanie "skorupiaka", ale rodzinny lekarz był na urlopie,
a tylko on może takową wystawić - acz niechętnie wystawił.
Teraz trzeci tydzień czekam na wyznaczenie terminu badań.

Nadmienię, że wizyta z kartą "dilo" dodatkowo stresuje.
Tłumek ciężko chorych  pacjentów i nerwowe oczekiwanie
na spóźnionego pana doktora z łapanki.
Wizyta jednego pacjenta trwała co najmniej pół godziny.
Okazało się jak już weszłam, że pan doktor przepisuje
wyniki badań do komputera ręcznie, kurczaczek to u nas w przychodni
jest skaner, a w nowym budynku Akademii Medycznej nie ma.
Z pacjentem, czyli ze mną pan dr zamienił dwa zdania.
Rozbawiło mnie, że w ramach przyspieszenia procedury
receptę wypisuje pielęgniarka, która nomen omen siedzi
podczas wizyty i słucha pilnie.
Pan doktor wyraźnie przemęczony zgodził się na przyspieszenie
badań i zaordynował mi już czwarty podczas mojego chorowania antybiotyk
w ilości 4 x dziennie po 3 tabletki = 12 tabletek dziennie!
Na deser probiotyk.
Inny lekarz odradził , bo jeśli poprzednie antybiotyki nie dobiły
Helicobakter to jedno jest pewne, że ta porcja antybiotyku dobiła by mnie.

Tak więc robię badania na własny koszt, pytam dr.Google o radę, próbuję
domowych sposobów leczenia i osiągnęłam  na dzień dzisiejszy,
"stan stabilny - kulawo funkcjonujący".
Nie umiem leżeć  i nic nie robić, buntuję się, ale kończy się to
miękkim lądowaniem w łóżku i mogę tylko grać w "pryskające kulki"
i słuchać słuchowisk radiowych..

Diagnoza na dziś nie wdając się w szczegóły - prawdopodobnie z naciskiem
na prawdopodobnie, nastąpił zbieg niezwykłych zdrowotnych okoliczności
........i dalej nikt nic nie wie.

Ku swojej pamięci przytoczę kilka już postawionych diagnoz:
1/Nie doleczona Helicobakter.
2/SIBO
3/Podrażniony nerw błędny.
4/Syndrom Roemhelda.
5/Przepuklina żołądka.
6/Zapalenie mięśnia przepony.
7/Nerwica
8/Skorupiak gdzie indziej niż w żołądku.....
To tylko mały wycinek z mniej lub bardziej egzotycznych hipotez........

Dobra -  to ta zła strona niedyspozycji, a teraz na wyraźne polecenie
Wspaniałego wymienię dobre strony całej tej popranej zdrowotnej
sytuacji.

1/ Z powodu humorów mojego żołądka bardzo zdrowo i prawidłowo się
     odżywiam i wszystkie moje ciuchy zaczęły być komfortowo luźne.
2/ Okazało się, że potomkowie świetnie gotują i odkurzają i co tam tylko
    potrzeba zrobią.
3/Wszędzie gdzie potrzeba jestem wożona, czyli dorobiłam się auta z osobistym
   szoferem.
4/ Kot jest szczęśliwy bo może zalegać razem ze mną, a spanie przez
    cały dzień to jest to co koty lubią najbardziej.


5/ Gra "Pryskające kulki" nie ma dla mnie żadnych tajemnic, rekord
    za rekordem.

Chyba największą zaletą tej sytuacji jest lekkie przewartościowanie
priorytetów w końcu przyszedł czas, żeby zrozumieć, że "nikt nie jest niezastąpiony".

Próbuję pisać, ale ten koci ogon......


Kocica porosła nowym futrem, ale czesać się nie pozwala, więc czeka ją na wiosnę
hardcorowe strzyżenie w wykonaniu jej prawowitego właściciela.

Ten kot to jest jakieś wcielenie dobrego ducha, a teraz tak sobie leżymy.



No to pod te smutki.....



I jeszcze to....


I na deser ona, zmiana pozycji....