sobota, 11 listopada 2017

Omiatam z pajęczyn, wracam......

Omiatam pajęczyny, zdmuchuję kurz i zaczynam się rozglądać
po dawno nie odwiedzanych kątach.

Chwilowo moja pogoń za zdrowiem spowolniła.
Coś tam panowie doktorzy znaleźli, czegoś nie znaleźli  i po naradzie
na tzw "kominku", czyli na konsylium gastrologiczno - chirurgiczno - onkologicznym
ustalili, że z tym czymś co mam to mam żyć tym bardziej że nie ma tego czegoś
co jeśli by było to nie byłoby dobrze, ale z tym czymś co mam to dużo ludzi
żyje i nie wie, że to coś ma......
Ogólnie mam się nie przejmować, dbać o dobre samopoczucie,
myśleć pozytywnie i zgłosić się za dwa lata na badania kontrolne.

Tak więc nadal nie wiem co mi jest.
Wiem, że na ten teraz mam zagwarantowane dwa lata życia,
mam to na piśmie z pieczątką i podpisem lekarza prowadzącego,
którego nazwisko brzmi (to nie żart) doktor Guzek.

Sama siebie diagnozuję na coś w rodzaju przepukliny przepony,
bo moje objawy są raczej książkowe dla tego rodzaju schorzenia.
Na zdjęciu RTG z kontrastem, przepuklina się nie uwidacznia, wyszedł
mi tylko tzw "żołądek kaskadowy".
Jakie ja mam egzotyczne narządy wewnętrzne to może oznaczać, że mam
bardzo ciekawe życie wewnętrzne.
Najpierw dopadło mnie SIBO, a teraz ten "żołądek kaskadowy".
Może on dawać dolegliwości jakimi się upajam do bólu...

Podsumowując czuję się całkiem nie źle, funkcjonuję, kręcę się.
Muszę tylko uważać na działania wysiłkowe, nie mogę nic nosić
co waży więcej niż 1 kg, bo moje objawy "dziwolągi"  od razu się
ujawniają.
Odbija mi się wtedy seriami jak zaawansowanemu degustatorowi piwa,
i ściska mnie w dołku.
No dobra były negatywy, a teraz o pozytywach.

Zawsze byłam okrągła, ale ostatnie lata moja okrągłość
zaczęła mi dokuczać, ciążyć i po prostu wkurzać.
Marzyłam o tym żeby poczuć się lekko tak jak w wieku
nastu lat.
Nie powiem przy dużym samozaparciu chudłam, bywało, że i 18 kg,
ale zawsze jakoś za niedługo wracałam do krągłości i coś ponad
czyli zwykłe jo-jo - oj i to jakie -  jo-jo.....

Tak więc plusem mojego zdrowotnego zawirowania jest to, że
od lutego schudłam 25 kg.
Od razu wyjaśniam, nie mam raka przynajmniej nic jak na razie
o tym nie wiadomo, nie stwierdzono i nie czuję się, ze mam....

Tak więc schudłam i mam zamiar tak trwać, tym bardziej, że po
ustąpieniu ostrych objawów tego czegoś co mnie dopadło mogę
już jeść normalnie i muszę się pilnie pilnować, żeby jo - jo - oj
tylko nie jo - jo mnie tym razem nie pokonało.
Nagle okazało się, że schody w domu można pokonać bez zadyszki,
że w szafie wszystkie ciuchy pasują i w ogóle  w lustrze 10 lat mniej,
a rower elektryczny niesie mnie pod każda górkę bez wysiłku....

Dobra żyję, pięknieję i w związku z tym otarciem się o sprawy
ostatecznie uznałam, że mogę wszystko nawet chodzić
w czapce ala futbolówce z pomponem i chodzę wyglądam prawie
tak dobrze jak Elmo.


Zaczęłam tez prezent dla wnuka, bardzo ambitny i trochę pracochłonny.

To będzie "Minecraftowy pled" robiony na szydełku.
Musze zrobić 12 kwadratów z motywami z gry komputerowej
Minecraft.
Momentami robię z siedmiu kłębków na raz.

Wnuk gra w Minecrafta, babcia gra w kulki, a kot łapie ptaszki


O o jej wzrok mówi "dlaczego robisz z kota głupka, przecież ten ptaszek, to jest tak
jakby na niby......"



Siedzimy sobie ze Wspaniałym na kanapie i zamarudziłam mu
- Wiesz w końcu dają mi dwa lata życia, życia mi nie żal, ale tego,
   że nie spotkamy się w przyszłym życiu to mi szkoda....
Wspaniały
- A co nie masz do mnie telefonu.....

No i co ja mam mu odpowiedzieć, chyba tylko tyle, że postaram
się w końcu nauczyć jego numeru telefonu na pamięć bo jak
dotąd to korzystam z automatycznego wybierania w komórce,
a jak wiadomo człowiek jak się rodzi nie ma nic i jak umiera
to też nic ze sobą nie zabiera nawet KOMÓRKI ?????????????....