środa, 20 czerwca 2018

Co ja robię? Co ja robię???

Po drugie - słucham i czytam.
Najpierw słucham.
Zaczęło się od tego, że trafiłam na to...


Przy moim obecnym "apetycie na życie", ta piosenka trafiła mnie i przytrzymała.
Zaczęłam szukać źródła no i wsiąkłam.
"Romeo et Juliette" francuski musical z 2001 roku, offf....

Ci co mnie znają wiedzą, że lubię teatr i piosenkę tzw aktorską, ale nie koniecznie operę.
ten musical łączy w sobie wszystko co lubię, kiedy jestem w nastroju
pt."kocham życie" i jeszcze "Mam w brzuchu motyle".
Usłyszałam, obejrzałam, jeszcze raz obejrzałam, posłuchałam i stało się...

Tużur, lamur, mła, tetła, żipę, sesła i wogóle mła!!!!!!

Wspaniały stwierdził, że nie wytrzyma codziennego "ŻURU"
i kupił mi w tempie ekspresowym słuchawki bezprzewodowe.


O mła, uwielbiam, zakładam i podczas wieszania prania, gotowania,
sprzątania, szycia i przyziemnych czynności wszelkich mogę słuchać.

Podoba mi się wszystko choreografia, muzyka, scenografia, kostiumy.
Nie podoba mi się jakość nagrania, ale czego nie dojrzę to wyobraźnia
mi podpowiada.
W chwili nagrania Cecilia Cara (Julia) miała 16 lat, a Damien Sargue
(Romeo) 21 lat.
Wtedy dzieciaki, a jak śpiewają, w ogóle cały spektakl to wulkan młodości.

Znalazłam na You Tubie film z polskimi napisami.


Zaczęłam drążyć temat dalej i trafiłam na to.


I oczywiście następny musical Notre- Dame de Paris, też z polskimi napisami.


Uff, ja rzadko się wzruszam na filmach, a tym bardziej na musicalu, ale scena
końcowa "Esmeraldo tańcz" no wymiękłam.
Prawdopodobnie od udziału w tym spektaklu zaczęła się kariera Garou.
Perełka.

Jak mnie coś zafascynuje to jestem upierdliwa do bólu.
Tak więc na deser - trzeci i niestety ostatni musical "Don Juan" też z polskimi
napisami.


Ach ten rytm i cała opowieść. W zasadzie tego słucham najczęściej.

Oczywiście przetrzepałam wszystkie dostępne francuskie musicale i niestety
tylko te trzy mnie tak naprawdę porwały na strzępy.

I tak sobie już od dobrego miesiąca żyję w alternatywnej rzeczywistości,
w oparach "ŻURU".

Dziewczyny nikogo nie zmuszam, ale przygaście światło, kieliszek czerwonego
wina do ręki, słuchawki na uszy i "lamur"......

(Że co? Że nie wypada? Że wiek nie ten? Że ckliwe?)
Nosz czasami człowiek musi zejść z wyżyn swojego wieku i przekonania,
że tylko dzieła ambitne należy czytać, oglądać i słuchać....

Ja się dopiero rozkręcam......

4 komentarze:

  1. Muszę tylko czas na to wygospodarować, ale przyrzekam-obejrzę! Bo słuchawki ma "przewodowe".
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy podobny problem - "Mala czasu, mala czasu", że zacytuję klasyka. Wnuki, Prababcie, Synkowie, Wspaniały, Koty, a jeszcze rower, a jeszcze hobby i o gotowaniu, praniu, prasowaniu, sprzątaniu wypadałoby wspomnieć.
    Od czasu do czasu robię sobie "dzień dobroci dla Friganki", zaszywam się w sypialni i niech się "wali i pali" nie ma mnie i już. Czytam wieczorami, muzyki słucham z MP3 na spacerze z wnukiem, sprzątam z doskoku, hobby uprawiam w między czasie, chciałabym więcej pisać na blogu, ale to wymaga skupienia i niestety czasu. Zawsze myślałam, że jak dzieci dorosną to będę miała tyyyyle czasu, a tu ups....niespodzianka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Musze znalezc troche czasu :)))))) to poslucham :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny sposób, żeby rzeczywistość alternatywna pozytywnie wyparła tę naszą realną.:) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń