piątek, 19 października 2018

Kocie sprawy....

Nasz ulubiony były już niestety rezydent kot Boruta poproszony
podawał łapę i "strzelał baranki".
Nauczył go tego Wspaniały.


Kiedy  nasi koci rezydenci odeszli do lepszego świata, Wspaniały zapowiedział
"żadnych kotów więcej".

Początkowo ja też byłam za, bo wiecie brak kotów to brak kuwet do sprzątania
i brak "wpadek" po za kuwetą, brak sierści wszędzie i na wszystkim.
Nie trzeba pamiętać o karmieniu i w ogóle nagle już nie obsługujesz rezydentów
i.... nagle zaczyna być jakoś tak pusto, czegoś brak, nikt się nie pęta rano pod
nogami.....

Nie wiem jak to się dzieje, ale koty wyczuwają, że zwolniła się miejscówka
i oto pojawiła się ONA.
Kotka sąsiadka, to jej pierwsze zdjęcie, zrobione trzy lata temu, tak, tak to już
trzy lata.


Przez dwa sezony była kotem dochodzącym, od ostatniej zimy mieszka u nas.

Sąsiad ma prawdopodobnie trzy koty (chociaż ostatnio pojawił się czwarty).
Ma dziurę w ścianie domu przez którą koty wychodzą na zewnątrz.
Wszystkie są rasowe dwa Radgole i jeden Bengal.
Wspaniały mówi, że sąsiad daje im wolność (Ja mam mieszane uczucia).

Jednym słowem, sąsiad karmi, ale nie czesze, tylko obcina sierść, kiedy filc utrudnia
życie kotom.
Z tego co wiem, wychodzi rano, wraca wieczorem, nie przytula, prawdopodobnie
z tego powodu kocica zwana "Myszką" lub "Żabcią zaczęła przychodzić do nas bo u nas stęsknionych rąk do głaskania jest dużo i cały dzień ktoś ze służby jest w domu.

Z moich obserwacji wynika, że Żabcia potrzebuje człowieka, cały czas jest obok.
Śpi między nami na kanapie, uwielbia najmłodszego potomka, kiedy go nie ma
leży na jego plecaku, albo śpi na stole u prababci w pokoju.
W nocy śpi na fotelu w sypialni w zasadzie nie odstępuje człowieka na krok.





Tak więc zaczęła przychodzić na głaski, na noc szła do siebie czyli do sąsiada.

Kiedy w zeszłą zimną wiosnę przybiegła obcięta, zestresowana coś we mnie
pękło i pozwoliłam zostać na noc.


No i stało się, mieszka u nas, nie mam pewności czy chodzi do domu, ale chyba nawiedza.
Ma u nas miskę i kuwetę, ale korzysta tylko w sytuacjach podbramkowych.
Ma też osobistego laptopa z własnym oprogramowaniem i sporo zabawek.



Nauczyłam czesania i obcinania pazurów.


Wspaniały rzucił wyzwanie "ciekawe czy nauczy się dawać łapę?"
"Mówisz masz"


Daje łapę i przybija piątkę daje się czesać, no dobra nie za darmo, ale w życiu nie ma
nic za darmo.
Jest śliczna, miła mądra i przekupna...


Zaczęła nas odwiedzać też Bengalka jej siostra przyszywana, bardzo lubi koci
plac zabaw, a szczególnie myszkę z kocimiętką.
Wpada pobawi się i wychodzi.


I tak "mamy nie mamy", "swojego nie swojego kota.
Jest absolutnie wolną, samo stanowiącą o sobie istotą.
Nie przetrzymujemy siłą, wychodzi kiedy chce.

Sąsiad nie szuka, nigdzie nie widziałam ogłoszenia, dziura w ścianie funkcjonuje
druga biała kotka chodzi brudna i sfilcowana po ulicy.
Tak sobie myślę, że może faktycznie daje kotom wolność.


Mało kotów, mało kotów? No to jeszcze zaczął zaglądać do nas "koci typ", roboczo
zwany Rudek. Niunia go akceptuje i chyba lubi.


Rudek wchodzi stara się na nas nie patrzeć, idzie do miski, sprawdza co tam
dzisiaj dają i oblizując się, nie patrząc na nas wychodzi.
Wygląda na chłopaka, bardzo starego chłopaka.


Rozbawił mnie średni potomek, który schodząc pewnego poranka do kuchni
spytał mnie co to za rudy kot pęta się po piętrze.

Nosz koty całej dzielnicy wyczuły metę.
Powiedziałam Żabci, że nie może zapraszać kogo chce do domu, a już
absolutnie nie wtedy kiedy chata jest wolna, w końcu trzeba wprowadzić jakieś
zasady korzystania z kociego placu zabaw.

Oj Żabcia czy ja ci mogę czegoś odmówić?


2 komentarze:

  1. Oooo, to dziwnego macie sąsiada. Chyba za bardzo o te koty nie dba, skoro mają sfilcowaną sierść. Przecież te długowłose koty muszą być czesane, inaczej zapadają na choroby układu oddechowego. Podejrzewam, że te koty nie znają weterynarza i nie mają żadnych szczepień i mogą przywlec jakąś chorobę, których jednak jest pełno wśród kotów. Ja to bym jednak porozmawiała z sąsiadem, bo to nie jest dawanie im wolności tylko zwykłe niedbalstwo.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń