niedziela, 7 lipca 2019

Młodość chmurna, młodość durna...

Wanda Warska ...poleciała
Kurylewicz...poleciał

Moja młodość...
Moje fascynacje...
Taki obrazek:

Ciepły wieczór, jak zwykle idę do Burkota/przyjaciółki
Mam naście lat.
Czytam, a raczej zaczytuje się, gromadzę książki,
piszę wiersze, opowiadania, gram w szkolnych
przedstawieniach, recytuję, interpretuję.

Moja najlepsza koleżanka/przyjaciółka zwana
Burkotem dostaje się na wymarzone studia - filologia polska.
Tak wtedy się marzyło o takich mało komercyjnych
kierunkach, żeby zanurzyć się w odmętach literatury.
Ksywka Burkot z racji posiadania przez rzeczoną
stałej ilości około 9 - 10 kotów.
Wchodziło się do jej domu, a z wysokości licznych
szaf i regałów zwisały kocie ogony.

Tak więc, ona się dostaje, ja z braku wiary w siebie zaczynam
studiować "coś tam, coś tam".
Muszę jeszcze coś wyjaśnić.
Wiem, że zdania nie zaczyna się od "tak więc", "no więc", ale lubię
łamać konwencje, a z resztą robię to na złość
mojej byłej pani profesor z liceum, która zawsze zarzucała
mi nagminne popełnianie błędów stylistycznych.
Po za tym, ja teraz mogę, a pani profesor nic mi nie morze.

No więc wchodzę do pokoju Burkota i widzę taki obrazek:
na fotelach, kanapie, dywanie w malowniczych pozach
ćmiąc papierosy leżą/siedzą młodzi ludzie.
Dyskusja toczy się, a jakże o poezji i literaturze,
a w tle z czegoś takiego



sączy się takie coś


No i rozumiecie...

Powiem tak, wtedy łatwiej się tego słuchało, bo więcej było przede mną.
Teraz słucham rzadziej, bo więcej jest za mną niż przede mną.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz