czwartek, 11 czerwca 2020

Co słychać? Oj słychać...

Szanuj sąsiada swego bo możesz mieć gorszego...
Bardzo śmieszne, bardzo śmieszne...
Miałam sąsiada fajnego, wyprowadziła się i mam sąsiada głośnego.

Mało powiedziane, rodzina z trójką "bąbelków" bardzo małoletnich
za ścianą z cienkiego betonu to jest straszne.
Dzieci wychowywane w myśl powiedzenia "dzieci muszą się wyszaleć".
Mieszkam w domu szeregowym cztororodzinnym.
Cała konstrukcja domu to betonowy odlew w całości.
Jeżeli ktoś wierci lub kuje w ścianie to cały czterorodzinny szereg
drży i "chodzi".
Dawna sąsiadka na nieszczęście nie miała parkietów na podłodze
tylko deski na legarach i zabudowane drewnem (tzw trumna)
metalowe schody.....

Wyobraźcie sobie, że od godziny dziewiątej rano do około dziesiatej
wieczorem dzieci non stop, skaczą, biegają z pięty, turlają jakieś
przedmioty po schodach, a jak nie po domu to wyskakują
na ogródek gdzie stoi wielka trampolina i skaczą, krzyczą na ogródku.

Pracujemy w domu, więc cały dzień słyszy się, mam wrażenie
obitej głowy.
Do tego sąsiad zrobił sobie dosłownie zrobił/zespawał i wyszlifował
na ogrodzie potężny metalowy regał do pokoju.
Jeśli któreś dziecko potrąci ten regał to dźwięk jest jakby ktoś
statek w stoczni remontował.
A i jeszcze pomysł z jeżdżeniem chyba na deskorolce po strychu.
Na strychu mam sypialnię, słychać wszystko, kiedy więc
usłyszałam jak super tata obiecuje dzieciom, że zrobi
im na strychu super bazę (sąsiad ma niezabudowany strych)
to zamarłam, żegnajcie popołudniowe drzemki itp.

Dobra nie jestem jakoś bardzo czepliwa, ale nie wytrzymałam
i poszłam do sąsiadów po prośbie, zapukałam otworzyła mi
sąsiadka.
Pięknie przeprosiłam, poprosiłam, żeby pani się nie obraziła,
ale czy by mogła chociaż troszeczkę ciszej, że my mamy wrażenie
jakbyśmy od kilku lat mieszkali na budowie.
A pani do mnie mówi, że ona wie bo ona ma taki sam hałas
z dugiej strony.
Nosz kurczaczek to ona wie i co dokucza nam bo jej dokucza ktoś.

Dobra nie będę się kopać z koniem, zaczęłam studiować problem wygłuszania
ścian i doszłam do wniosku, że mnie nie stać.
W związku z tym powstała w sypialni zaimprowizowana
ściana wygłuszająca z książek.



Jest lepiej, dźwięk jest przytłumiony i nawet mimowolnie nie podsłuchuję
rozmów sąsiadów.

Natomiast w salonie powstaje kolejna ściana wygłuszająca, na razie nie jest jakaś
imponująca bo muszę upatrzeć jakieś sensowne regały na OLX.
Najlepiej za darmo, żeby nakarmić moją frigańską duszę.
Ściana jest ogromna


więc koszt nowych regałów by mnie zabił finansowo.

Tak więc na razie powstał mały regał ze starej komody i starego regaliku,
który miał być oddany, ale został objęty amnestią i wykorzystany.
Akurat w tym miejscu są schody sąsiadów więc trochę wygłuszyło.


I kiedy już usiadłam zadowolona z podjętej akcji podjechał pod dom
sąsiada wielki samochód z wielkim dźwigiem i pan kierowca wyładował
cztery palety kostki brukowej.
Pojawiła się też betoniarka i góra piachu.
A za chwilę od strony ogrodu dobiegł mnie jakże upojny dźwięk młota
do kucia kafelek.
Nasz sąsiad postanowił wybrukować sobie taras i chyba cały ogródek.
Jak nie urok to przemarsz wojsk.

Życie nigdy nas nie rozpieszczało, ale ten rok....

Od początku tego roku żyjemy od kryzysu do kryzysu i wiecie co po kolejnym
ciosie w sferze życia rodzinnego coś się w mojej głowie przestawiło.
Kiedy walnęło nas mocno, bardzo mocno to zamiast rozdygotania ogarnął
mnie nieoczekiwany spokój.
Jestem dość emocjonalna i każdy problem staram sie rozwiązać na ten tychmiast.
Analizuję, krążę wokół tematu, zamęczam siebie i okolicę, ale nie tym razem.
Tym razem spokój, spokój, spokój...
Dziwne..

Od jakiegoś czasu śmiałam się, że przechodzę na Buddyzm i chyba w końcu
przeszłam.
Jestem spokojna żyję tym co tu i teraz, bo przeszłość nie należy już do nas,
przyszłości tak naprawdę nie ma póki się nie dopełni, wtedy przestaje
do nas należeć.
To jest moje indywidualne zdanie z którym ja się indentyfikuję i nikogo nie
mam zamiaru przekonywać do niczego.

A u mnie w ogródku sałata i rzodkiewka rośnie.


Szczypior też i rabarbar.



I oczko wodne mam, kocica uwielbia, siedzi na kamieniach i kontempluje godzinami.
Zawsze lubiłam, zwierzaki, ale teraz to już pasjami i zaczynam mieć dość duży dylemat
w kwestii jedzenia mięsa.


W obliczu tego co niesie ze sobą ten rok, a raczej okres mojego życia powtarzam
sobie, że "nie mam już złudzeń, ale ciągle mam nadzieję".

Życie nas nieustannie zaskakuje.
Trzeba było pandemii, żeby po ponad trzydziestu paru latach odezwała się do mnie
moja jedyna przyjaciółka jaką kiedykolwiek miałam z lat wczesnej młodości.
Szukałam długo i nic.
Znalazła mnie na fejsie w związku z tym wyciągnęłam stary zeszyt, poczytałam
i stwierdziłam, że to już nie ja.


Przeszłość nie należy już do mnie...
Należy dać jej odejść...


Wsiadłam rano do samochodu, żeby pojechać po zakupy i włączyłam
radio, i musiałam na cały regulator.





i jeszcze to głośno, głośno ostatnio puszczam, a co sąsiad może,
a ja nie?
W końcu zasada wzajemności zobowiązuje.


Ostatnio potrzebuję mocnęj gitary i perkusji, uwielbiam tylko słuchajcie głośno, jak najgłośniej.

Na koniec wyznam, że trwam i umacniam sie w rowerowym nałogu.
Jeżdżę ze Wspaniałym, jeżdżę sama, jak jest pogoda i jak jej nie ma,
rowerowi łowcy burz w akcji.


Zdązyliśmy schować sie pod trójmiejską obwodnicą było super.


Spokój, spokój, spokój, spokój właśnie słodkie bąbelki raczyły były wstać i słyszę
tupot małych stópek, można znielubić...

                                 
                                                Spokojna  Friganka

                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz