piątek, 26 marca 2021

Friganka - imię zobowiązuje...

Ostatni post w Styczniu "REALLY?".

Jakoś tak czas przeleciał, pofrunął jak piórko leciutko

nie wiem jak, nie wiem kiedy i już marcujemy...

Dobra uszy do góry czas na myśl pisaną.

 


Jeden z moich dwóch blogów ten ów na którym jesteśmy ma na imię Friganka.

To spolszczona przeze mnie na użytek własny nazwa ruchu "Freeganizm".

Freeganizm najczęściej kojarzy się z ludźmi nurkującymi w kontenerach śmieciowych,

w poszukiwaniu zdatnych do zjedzenia resztek.

Ale wg Wikipedii w skrócie Freeganizm to antykonsumpcyjny tryb życia.

Współczesny człowiek konsumuje i o ile człowiek nie może nie jeść

to na pewno może inaczej rozporządzać konsumpcją dóbr materialnych.

Wspaniały ma takie powiedzenie:

Każda kupiona rzecz w końcu wyląduje na śmietniku.

Mówi też tak:

Wejdź do sklepu, najlepiej marketu, popatrz na półki i wyobraź sobie, że każda

z tych rzeczy będzie śmieciem bez żadnych wyjątków.

Dobrze jeśli to co wyrzucimy zostanie zrecyklingowane gorzej jeśli

wyląduje w lesie i będzie się utylizować przez lata.

Ludzkość jeszcze nie znalazła idealnego remedium na nadmiar 

śmieci.

Warto jednak przy zakupie każdej nowej rzeczy spojrzeć na 

sklepowe półki oczami Wspaniałego i zobaczyć... "śmieci".

Można powiedzieć, że Friganizm na własne potrzeby wyssałam

z "tradycji rodzinnych".

Szczególnie po Tacie od dziedziczyłam skłonność do adoptowania

i przerabiania rzeczy.

Mój Tata był mistrzem zmieniania funkcji rzeczy, dorabiania i przerabiania,

dostosowywania.

A to z reflektora samochodowego, zbudował lampę zewnętrzną do domku nad jeziorem.

A to ze starego stołu zbudował biurko.

Nasz domek nad jeziorem był zbudowany z drzewa pozyskanego z palet.

Pierwszy kontenerek do przewozu kota zbudował ze skrzynek po jabłkach.

Pierwszą wędkę dla mnie zrobił z patyka.

Stojak na choinkę zrobiony przez niego mam do dzisiaj

( a mogłabym kupić nowy, nowoczesny).


Dzisiejszy świat cierpi na nadmiar wszystkiego.

Kupujemy bo zmieniamy, odnawiamy, chcemy mieć nowe, ładne,

inne, takie jak ktoś.

Meble na których siedzieli Meghan i Harry podczas wywiadu

sprzedały się natychmiast. Ci co kupili musieli mieć te, akurat

te, a te co mieli gdzie wylądowały?


Kupujemy bo jest modne, wymieniamy bo się znudziło,

wyrzucamy bo zawadza.

Smutne to i w zasadzie nie ma pomysłu jak to rozwiązać.

Można zostać minimalistą jest taki ruch posiadaczy tylko 

np 100 rzeczy.

Można się ograniczać, ale przecież nie każdy będzie się

dobrze czuł w domu gdzie jest symboliczne jedno krzesło,

 jeden talerz i jedna łyżka...


Ja sama lubię jak ja to nazywam "grajdolić" tzn otaczać 

fajnymi przedmiotami.

Nie, nie powiem Wam jak powinno być bo nie wiem.


Dobra posnułam myśli, a na czym polega mój malutki Friganizm?

Ja przytulam rzeczy porzucone/wyrzucone, nie ja nie jestem

zbieraczem.

Nie chodzę po śmietnikach, ale jeśli zauważę coś wystawionego

na śmietnik co akurat może mi się przydać to bez wstydu wezmę

i przytulę.

I tak ostatnio przytuliłam deskę do prasowania:


Po lekkim odmalowaniu i zmianie pokrowca mam wypasioną deskę, która posłuży

mi jeszcze kilka ładnych lat.

Przytuliłam też odkurzacz:


Potrzebowałam mieć drugi odkurzacz bo mam trzy piętra i zmęczyło mnie już

noszenie z pietra na piętro.

Odkurzacz Philips posłuży mi jeszcze pewnie kilka lat.

Przytuliłam też całą torbę świątecznych lampek.


Byłam szczerze zdziwiona, że ktoś wyrzucił działające lampki i to są lampki z górnej

półki.

Nie, nie jestem zbieraczem, stać mnie na kupno deski do prasowania.

Biorę tylko rzeczy które są dla mnie przydatne.

Mam frajdę z tego, że dałam im drugie życie.

 W sumie na wiele tych rzeczy ze śmietnika znaleźli by się chętni.

Po co wyrzucać działające lampki  przecież wystarczy dać anons 

na OLX oddam za darmo, a chętny na pewno się znajdzie.

Sama korzystam z tej opcji.

Kiedy mój wnuk zapragnął zjeść u babci gofry to właśnie z OLX - oddam za darmo,

przytuliłam sprawną gofrownicę.

Moje hobby szydełkowo/drutowe jest oparte na włóczce z odzysku.

Kupuje za dwa złote sweter pruję i robię.


Np

Takie wielkanocne ozdoby.



To samo z ubraniami, w zasadzie ubieram siebie i Wspaniałego tylko

ubraniami z drugiego obiegu.

Sweter za dwa złote, ozdoba własna robota, oczywiście kot.



Te bluzki porzucone, przytuliłam, dostały nowy haft i cieszą.





Wszystkie moje koty były z odzysku ten obecny rasowy 

sam do mnie przyszedł - przytuliłam, została.



Mogłabym tak długo jeszcze, pewnie jeszcze nie raz wrócę do tematu...

A teraz lecę na Kurodomę

                                 Przytulaśna Friganka.

          



2 komentarze:

  1. Już kiedyś Ci mówiłam, ale powtórzę jeszcze raz: bardzo piękne, pomysłowe rzeczy robisz. Swetr-poncho z kotem prześliczny!
    Żywe kocisko też!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam kilka kotów w swoim życiu, ale ta kocica jest niesamowita. Nie dość, że sama przyszła do nas to jest niesamowicie pro ludzka. Chodzi za mną krok w krok. Rano musi wszystkich przywitać. Jeśli ktoś ma gorszy dzień nie odstępuje go na krok.
    Jednym słowem jest wyjątkowo mądrym i empatycznym stworzeniem.
    Dzięki za pochwały.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń