sobota, 21 marca 2020

Życie trwa bo musi...

Żyjemy na wulkanie, mój, twój, nasz świat nie będzie już taki sam
jaki był przed...
Jestem jak najdalsza od siania paniki, ale...

To co się na razie dzieje to tylko przed smak tego co będzie za kilkanaście dni.

Prababcia miejscowa ma zakaz wychodzenia, jest ogródek
musi wystarczyć.
Stoczyłam lekki bój z moją mamą w kwestii chodzenia do kościoła i baru.
Na szczęście bar zamknęli, a co do kościoła - skłamałam, że też zamknęli.
To co robi kościół nie odwołując mszy to, ech szkoda strzępić języka.

Moja mama mieszka sama więc trzeba jej dostarczyć jedzenie, niestety sama
nie gotuje (demencja w pełnym rozkwicie).
Na razie siedzi w domu w jej przypadku to dramat, bo bez codziennej
aktywności będzie się degradować psychicznie i fizycznie.
Na szczęście uaktywniła się jedna z sąsiadek i zagląda do niej od czasu do czasu,
przynosi obiad.
Raz w tygodniu ryzykuję kontakt bezpośredni, średni potomek przywozi
ją do nas, bo nie wiadomo jak długo to wszystko potrwa.

Nie dość, że prababcie przyprawiają o ból głowy to oczywiście
problem z pracą w zasadzie żyje się z dnia na dzień.
Nie wiadomo kiedy zobaczymy wnuki "twarzą w twarz".

Dramat osobisty.
W sumie pomijalny w całokształcie dziania się.

Dobrze, że mieszkamy na obrzeżach Trójmiasta i mamy rowery inaczej
człowiek by zgłupiał.
Jak tylko jest pogoda to staramy się wyjechać jeszcze ostrożnie,
bo ja pomału nabieram kondycji po operacji.
Zrobiliśmy trasę Dolina radości - Matarnia - dom.
W lesie dużo świeżo powalonych drzew i to dużych wydawałoby
się zdrowych, mocnych.
Wygląda to dość kasandrycznie trudno nie mieć skojarzeń.
Ostatnio bardzo wieje u nas na wybrzeżu.



Złamało się jedno z pochylonych nad drogą drzew.
Ile razy przejeżdżaliśmy pod nimi, zastanawialiśmy się czy i kiedy?
No i trach leży.




Przyciski do zmany świateł zafoliowane.


Dobra posmuciłam - idę gotować bo zaraz przywiezie mi średni potomek
prababcię poza miejscową i muszę się sprężyć - nakarmić, wykąpać, poobcinać
co trzeba, wysłuchać, nagadać, pocieszyć, odpowiedzieć tysiąc razy na to samo pytanie itd.

"Do roboty panie koty"...

- Do mnie mówisz, a mów do mnie więcej....





2 komentarze:

  1. Kicia cudna, tez bym z nia pogadala :)
    Ten zafoliowany przycisk... a jak przejsc przez jezdnie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Tak kocica jest niesamowita. Opisywałam już jej historię.
    Nigdy nie miałam rasowego kota, a tu niespodzianka, sama przyszła i zamieszkała. Jest bardzo proludzka musi być cały czas koło człowieka.
    Przybiega jak wołam, wyczuwa nastrój i pociesza na swój sposób,mam wrażenie, że lada chwila przemówi.
    Światła są włączone na stałe, ale to namiastka zabezpieczeń, jak się ogląda na you tube odkażanie ulic w Chinach to u nas "strach się bać|".
    Wszystkiego dobrego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń