niedziela, 5 czerwca 2022

" Jak pięknie jest rano, gdy jeszcze nie wszystko się stało i wszystko może się stać, tylko brać, brać, brać."

                                                                          [ Agnieszka Osiecka]



Wyjechaliśmy dosłownie za opłotki naszego osiedla i oniemiałam z zachwytu bo kwitnie rzepak.


                                        O "mamo złota" jak on pachnie słodko, a jak "bzyczy". 

A po za tym życie się toczy. Mój życiowy "optymistyczny pesymizm" nie pozwala mi się pogrążyć całkowicie ani w całkowitym zadowoleniu, ani w całkowitym zniechęceniu. Opowiem Wam jak to funkcjonuje w moim przypadku.

Na ten przykład działa to tak:

Coraz słabiej z moim chodzeniem, moje biodro jest do wymiany, ale termin operacji mam na 2029 rok. Tak sobie myślę pesymistycznie, po co mi "stalowe biodro" za siedem lat jak ja już ledwo funkcjonuję. A z drugiej strony myślę sobie, operacja dopiero za siedem lat nie ma co się bać może nie dożyję w końcu na rowerze daję radę, a po domu jakoś się kulam.

Albo


O Matko od pogody, jaka zimna ta wiosna (włącza się pesymizm) pewnie lato też będzie takie zimne, a zima na pewno będzie zimna, a węgiel podrożał (jojcze) co my zrobimy. Za chwilę (optymizm) wkładam futerko, zaglądam do szafy o kurczaczek, ale ja mam zapas fajnych nie noszonych futerek (nienoszonych, bo dotąd zimą w domu było w miarę) będzie okazja ponosić, po lansować się. W moim rodzinnym domu tata rozpalał w piecu dopiero po powrocie z pracy, rano piec wygasał i do szkoły ubierałam się w "kostnicy". Hurra powrót do młodości, a w ogóle "zimno konserwuje" tak więc w sumie wychodzi mi, że jest dobrze.

Prababcia w nowym swoim domu jak na razie rozkwita. Na wizytę szłam z duszą na ramieniu, czy prababci się nie znudziło i nie będzie chciała do domu, a tu proszę roześmiana, zadowolona stwierdziła, że jest FAJNIE - jak nie mówi to to powiedziała. Rysuje, ogląda TV. Zaniosłam kapelusz i korale - tak wygląda szczęście.


Druga prababcia zaopatrzona w delikatne antydepresanty, też na swój sposób jest szczęśliwa. Jak na razie funkcjonuje u siebie w mieszkaniu raz w tygodniu robię zakupy i "oporządzam" ją pod względem higienicznym i tak trwamy modląc się do Wszechwiedzącego o jak najdłuższy  "beprababciowy" domowy święty spokój.

A ja szaleję robótkowo, ogarnął mnie chwilowy szał "krzyżykowy".
Zrobiłam dla przyjaciół zapsionych i zakoconych serię obrazków.


Nawet udało mi się uchwycić podobieństwo do ich pupili.

Dla siebie zrobiłam obrazek w ulubionym temacie książki i kot.


A teraz robię obrazek pt Rivendell siedziba Elfów z Władcy Pierścienia. Zarzekałam się, że "kolosów" czyli dużych obrazków nie będę haftować bo na głowę to ja jeszcze nie upadłam. Niestety nie spojrzałam przy zamówieniu na rozmiar obrazka i po rozpakowaniu okazało się, że obrazek ma 100 cm na 50 cm i trzeba wydziergać 64600 krzyżyków. Dziergam i nawet jakoś mi idzie, tylko nie wiem w co ja go oprawie bo gdzie powieszę to wiem W SWOIM nowym pokoju.


W miedzy czasie pilnuję wnuków, teraz będę miała dwutygodniowy maraton z młodszym, ale dam radę bo poznałam odwieczną tajemnicę, że dzieci i koty najbardziej lubią kartony. Kartonów ci u nas dostatek. i proszę jak na załączonym obrazku, dzieci zapakowane w kartonowe bunkry, a babcia sobie siedzi i buszuje w internetach.


I w sumie nie jest źle podpowiada mi moja optymistyczna część natury, ale niewątpliwie coś się skitra kontruje mi moja pesymistyczna część natury. 
Do następnego nie wiem kiedy bo już wędruje do mnie następne zamówienie krzyżykowego haftu, tym razem sprawdziłam rozmiar obrazka i mam nadzieje, że się nie pomyliłam, lecę na Domokurę.