poniedziałek, 23 grudnia 2019

Refleksyjnie i w oczekiwaniu na nowe życie....

Wracam z dalekiej podróży o czym w odcinkach piszę na moim
drugim blogu, na Kurodomie kto chce niech czyta.

Jeszcze trochę drogi musze przebyć zanim będę mogła powiedzieć,
że jeszcze tym razem się wywinęłam.

Te swięta jakieś takie spokojne, w zasadzie same się zrobiły.
Prezentów już drugi rok nie robimy dla dorosłych tylko dla dzieci.
Nerwówki zwiazanej z wyszukiwaniem i wymyślaniem brak.
Sprzątam na bierząco więc nie musze szaleć.

Spokoju łaknę jak niepodległości.
W tym roku postawiłam na małą choinkę i po czterdziestu latach
małżeństwa Wspaniały ma wymarzoną małą choinkę.
Cieszy się On i cieszę się Ja, człowiek sie zmienia, czasy się
zmieniają.

Średni potomek szaleje w kuchni, lepi pierogi, uszka, a ja...
z nerwów i w oczekiwaniu na dość poważną operację klecę
te swoje wycinanki, a jakże bardzo świąteczne.







Pod choinką powstało całkiem spore miasto.


Wspaniały kupił mi dużo tuszu do drukarki i dużą flaszkę kleju więc
kleje to mnie uspakaja.

Kiedy człowiek otrze się o rzeczy ostateczne to pokornieje i cichnie.

          Na zakończenie tego posta moja świąteczna Żabcia.
          To jest najmądrzejszy kot na świecie i z kazdym dniem
          obcowania z nią dochodzę do wniosku, że to kosmitka
          zesłana z innej planety może "Melmaxa"?
          W końcu sama nas wybrała, kto mnie czyta ten zna jej historię.



Życzenia świąteczne na Kurodomie, tu powtórzę lubię Was wszystkich
Mówmy to sobie często bo za dużo dookoła bezinteresownej złości.


wtorek, 1 października 2019

Mam dzisiaj bardzo dobry dzień i uśmiecham się....

Ludzie, ludzie dzieje się....




Słuchajcie, wspierajcie, nie zgadzajcie się, zgadzajcie się, dyskutujcie,
udostępniajcie, propagujcie, "nieście dobrą nowinę."

To nasze własne, za nasze i dla nas.
Nie wiem co będzie, ale chcę wierzyć, że się uda.
To chyba najważniejsza inicjatywa na powybory.

Ps
Na gorąco. Fajnie graja, optymistycznie gadają, pierwsze koty za płoty.
Teraz do 15.00 tylko muzyka. Podglądać co się dzieje w studiu (bez głosu)
można you tube.

Czekam na godzinę 15.00.
Będę słuchać.

I TO WSZYSTKO SIĘ ZADZIAŁO W MOJE IMIENINY



piątek, 2 sierpnia 2019

Jesteśmy niegrzeczni...


Śpiewam sobie po cichutku...


Wnuki wyjechały na wakacje - wolność- można szaleć, ale - ale, zaraz,
zaraz ..... prababcie zostały.
Pozwoliłam sobie na szklaneczkę "Jaśka wędrowniczka", bo mam dwa tygodnie
wakacji, bo wiecie w dzisiejszych czasach to jak się pilnuje, wyciera i podciera, pociesza
i rozwiązuje problemy podopiecznych to, to wszystko trzeba robić na trzeźwo,
obowiązkowo.

Mówię do Wspaniałego:
- wiesz nie mogę wypić piwa, bo jak prababcia dajmy na to
  zleci ze schodów i coś sobie złamie, i opiekuna zbadają alkomatem,
  to opiekuna pokażą w TV.
A Wspaniały:
- no tak i zabiorą nam prawa do opieki nad prabacią...
A ja na to:
- niech zabierają jak swoje...

A tak na poważnie, czasami myślę sobie jak to się stało,
że moim rodzicom nie zabrali praw rodzicielskich
za to, że mama moja wspaniała zostawiała mnie oseska
nakarmionego butelką samą w domu na dwie godziny.
Moi rodzice pracowali na zmiany i mama musiała biec
do pracy, a tata wracał z pracy po dwóch godzinach
od wyjścia mojej mamy.
A ja sobie leżałam w łóżeczku sama i nawet nie pamiętam
czy się bałam.
Takie były czasy.
Jak już się wiekowo nadawałam to mnie oddawali
do żłobka i już.

A jak mając dziesięć lat zostawiali mi pod opieką
brata mojego oseska i szli na sylwestra.
A jak,  nad jeziorem, pod namiotem pilnowałam
brata oseska, a moi rodzice oddawali się życiu
towarzyskiemu trzy kilometry dalej.
Takie były czasy.

No i wyrosłam w rodzinie wspaniałej dla mnie,
a dzisiaj pewnie określonej by jako patologiczna.
Wyrosłam na odpowiedzialną opiekunkę.
Ale dzisiaj mam pierwszy dzień wakacji
i kurczaczek zaryzykuje utratę praw do opieki
nad prababciami...

A jutro spotkanie ze znajomymi i, a jakże...
                                                   A pojutrze rower i grzybobranie...


                                                I do Gdyni po świeże szprotki...


                                                         I do lasu nad rzeczkę...


I widoków podziwianie...


                                                          I szycie, przerabianie...



A skończy się pewnie na wielkim sprzątaniu.

Wyjechali...Ech i już tęsknię...




sobota, 20 lipca 2019

Jestem i się cieszę, że jestem...


Super, super jestem więc tańczę.
Za gruby? Za chudy?  Za stary? Za kudłaty Za łysy?
Za Mały? Za duży? Za mądry? Za głupi?
Za Niski? Za wysoki?

Jestem i się cieszę, że jestem...

Kiedy mój tata zachorował beznadziejnie i ostatecznie
powiedział jedno zdanie, które zapamiętałam
i będę pamiętać
"wiesz mogę nie móc nic robić, ale chciałbym
móc chociaż leżeć i dychać".

Kiedy jest Ci źle i beznadziejnie to pomyśl

Jestem i się cieszę, że jestem...


Mój najmłodszy wnucho.

niedziela, 7 lipca 2019

Młodość chmurna, młodość durna...

Wanda Warska ...poleciała
Kurylewicz...poleciał

Moja młodość...
Moje fascynacje...
Taki obrazek:

Ciepły wieczór, jak zwykle idę do Burkota/przyjaciółki
Mam naście lat.
Czytam, a raczej zaczytuje się, gromadzę książki,
piszę wiersze, opowiadania, gram w szkolnych
przedstawieniach, recytuję, interpretuję.

Moja najlepsza koleżanka/przyjaciółka zwana
Burkotem dostaje się na wymarzone studia - filologia polska.
Tak wtedy się marzyło o takich mało komercyjnych
kierunkach, żeby zanurzyć się w odmętach literatury.
Ksywka Burkot z racji posiadania przez rzeczoną
stałej ilości około 9 - 10 kotów.
Wchodziło się do jej domu, a z wysokości licznych
szaf i regałów zwisały kocie ogony.

Tak więc, ona się dostaje, ja z braku wiary w siebie zaczynam
studiować "coś tam, coś tam".
Muszę jeszcze coś wyjaśnić.
Wiem, że zdania nie zaczyna się od "tak więc", "no więc", ale lubię
łamać konwencje, a z resztą robię to na złość
mojej byłej pani profesor z liceum, która zawsze zarzucała
mi nagminne popełnianie błędów stylistycznych.
Po za tym, ja teraz mogę, a pani profesor nic mi nie morze.

No więc wchodzę do pokoju Burkota i widzę taki obrazek:
na fotelach, kanapie, dywanie w malowniczych pozach
ćmiąc papierosy leżą/siedzą młodzi ludzie.
Dyskusja toczy się, a jakże o poezji i literaturze,
a w tle z czegoś takiego



sączy się takie coś


No i rozumiecie...

Powiem tak, wtedy łatwiej się tego słuchało, bo więcej było przede mną.
Teraz słucham rzadziej, bo więcej jest za mną niż przede mną.






czwartek, 27 czerwca 2019

Byłam, oglądałam, śpiewałam...

Z kronikarskiego obowiązku i dla własnej pamięci.
Byliśmy pod Neptunem, żeby odśpiewać "Ode do radości".
                                                                Ludzie śpiewali
                                                     
                                                        Potem carillon mobilny odegrał



                                                       A potem byliśmy w ECS 


                                                                   Obok ECS - przy okrągłym stóle.



                                              W miasteczku społecznym obok ECS,
                                               zauroczyły mnie ławeczki,chciałabym 
                                               którąś mieć, może ta...


                                                                a może ta...


                                                   a może ta...


                                                        a może ta...


Czytaj - czytam, czytam ostatnio jak szalona.
Mam nieograniczony dostęp do książek i prasy papierowej dzięki 
osiedlowym biblioteczkom.
Kot też korzysta, "daj kotu grzędę, a wyżej siędzie".


                                    
Święto Wolności i Solidarności zakończyliśmy na koncercie "Wolność"
śpiewając "MÓJ JEST TEN KAWAŁEK PODŁOGI".



A potem Prońko


I Szpak



Poczułam się fajnie, było kolorowo i jakoś tak "wolnościowo".



poniedziałek, 18 marca 2019

To już wiosna????

Dlaczego tak długo nie?
Dlatego, że jeśli komuś z mojej watahy
zadzieje się - to samica Alfa musi skupić
siły na przetrwanie i wtedy ani chęci, ani
możliwości na swobodną twórczość blogową nie ma.

Może się wydawać, że jeden z najgorszych czasów za nami,
ale jak znam Wszechwiedzącego to przypomni sobie
o nas prędzej czy później i coś wymyśli.
Błagam zapomnij o nas, daj odetchnąć!
Po raz kolejny przetrwaliśmy, jesteśmy jak dęby...
I to tyle gwoli wyjaśnień.

Co mi pozwoliło nie zwariować?
Tylko to, że wyjątkowo tej zimy nie było miesiąca,
żebyśmy nie jeździli na rowerze.
Zaliczyliśmy dużą część listopada, w grudniu też była
jazda i w styczniu, i w lutym itd.
Jazda to lekarstwo na stres, na beznadzieje.
Po prostu daje moc.
Bezcenne.
Tak nas nosi, że jeśli tylko nie pada to te 30-40 km
musi być wyjeżdżone.


Czasami wsiadam na rower i robię objazd po osiedlowych biblioteczkach.
Odkąd mam dostęp do bezpłatnych książek w dużych ilościach to czytam
i czytam.



Wpadła mi w ręce taka książka, przeczytałam i  się zadumałam.



Wspaniały ma taką dewizę w życiu
"Jeśli nie wiesz co zrobić nie rób nic".
Ja odwrotnie zawsze chcę zrobić "coś".
Niestety na starość nie ma lekarstwa,
a kiedy starość występuje w postaciach
dwóch prababć i należy to coś zrobić razy dwa
to niestety, ale przychodzi moment gdy nie wiadomo
co robić, bo jak upilnować własną matkę, żeby
nie pocieszała się "tonami" cukierków, szczególnie
krówek?
Krówki wg niej nie są wcale słodkie, a w herbatniczkach
nie ma cukru, a jakże.
Ma drożdżycę, nie wolno jej nawet patrzeć na cukier.
Jej problemy z pamięcią to prawdopodobnie efekt
uzależnienia od cukru.

W zasadzie wiedziałam od dawna o tym, że cukier
to narkotyk, niszczy zdrowie i uzależnia.
Moi rodzice to była jedzeniowo absolutnie nie dobrana
para.
Tata był "bezchlebnym mięsożercą",
a mama "cukroholik węglowodanowy - kochający smalczyk".
Na szczęście poszłam za tatą i nie miałam problemu
z tym, żeby dziesiątki lat temu zrezygnować z cukru
do herbaty i nie tylko.
Zdarzały mi się krótkotrwałe epizody "czekopożądania",
ale w zasadzie gorzka czekolada powyżej 70% kakao,
zaspakaja moją potrzebę na słodkości.
Piekę ciasta prawie bez cukru, robię dżemy nisko słodzone,
w zasadzie bardziej dla mojej watahy niż dla siebie.

To, że jest mi łatwiej niż nie jednemu z Was to
paradoksalnie - codzienny widok konsekwencji zdrowotnych
jakie niesie nadużywanie cukru.

Wiem co cukier może zrobić człowiekowi, nasze obie mamy
to ofiary uzależnienia od cukru.
Cukrzyca - w konsekwencji - wylew, zawał, utrata wzroku, chore nerki.
Drożdżyca - w konsekwencji - zaniki pamięci, kłopoty z cerą, otyłość,
                                                  brak koncentracji itp

O ile mamę Wspaniałego można opanować bo mieszka z nami,
o tyle moja mama jest nie do opanowania, bo mieszka jeszcze sama.
Jej argumenty za słodkim to:
- A ile mi życia zostało.
- A co ja mam z życia.
- Jak mi jest tak smutno to się pocieszam.
- Przecież ja czekolady nie jem tylko czekoladki ???
- Cukierek, krówka wcale nie jest słodki.
- No coś ty, w herbatnikach nie ma cukru itd
Taka rozmowa często kończy się kłótnią i stwierdzeniem,
że ja chce zmienić osiemdziesięcioletnią kobietę.

O Wszechwiedzący, nie liczy się to ile życia nam zostało, ale
liczy się to jaka będzie jego jakość.
To, że nie wolno się poddawać chwilowym złudnym kulinarnym
przyjemnościom dotarło do mnie w chwili kiedy spektakularnie
odchudzona poczułam wolność jaką daje brak zbędnych kilogramów.
Wiem, pomogła mi choroba, ale ta choroba to też wynik moich między
innymi zaniedbań żywieniowych.
Między innymi, bo główna przyczyna moich i nie tylko moich
zdrowotnych perypetii to ..."RANDAP".
Poświęcę mu osobny wpis, należy mu się.

Tylko, że ja (tak, pochwalę siebie) uczę się i pomimo mojej
"słabej silnej woli" staram się nie przytyć, a nawet jeszcze trochę
schudnąć.
Że co, że w moim wieku można już trochę odpuścić ?
Od najmłodszych lat w moim najbliższym otoczeniu były
osoby "stare mentalnie" i dlatego mam obsesje na punkcie
jakości życia w miarę upływu lat i dlatego żaden jakiś tam
cukier nie będzie rządził moim życiem.
Jestem u siebie to mogę się trochę powymądrzać.

Co jeszcze nie pozwoliło mi zwariować, ano taki
krokodyl i wąż, i psi patrol.


Internet i kolorowa drukarka to nie wyczerpane źródło inspiracji.

Na koniec dedykuję Sobie i Wspaniałemu, oby tak dalej i bez końca.



P.S.
Wiosna, czas się rozkręcić.