Odwiedzam Wasze blogi, pilnie czytam, ale nie mam czasu
pokomentować, obiecuje poprawę.
Co mnie tak zajęło?
Po pierwsze odwiedziła nas dawno nie widziana siostra, mamy
Wspaniałego.
Przyjechała z Białostoczczyzny, prababcia wniebowzięta.
Gość w dom 200 jajek i swojskie wyroby w dom.
Ciocia jest mistrzynią gotowania, więc za bardzo się nie
wysilałam kulinarnie bo i tak jestem bez szans na sukces.
Fajnie się słucha o przyjęciach na 60 i więcej osób.
Podziwiam i nie dowierzam, że daje radę, ale gotuje naprawdę
smacznie.
Gość z tych nie kłopotliwych, było miło.
Po drugie, wnucho ma mieć w szkole angielski dzień.
Pani poprosiła, żeby dzieci przyniosły jeśli mają, jakieś
pamiątki z Londynu.
Średni potomek był w Londynie, ale oprócz zdjęć z figurami
woskowymi żadnymi pamiątkami nie dysponuje.
Tak więc babcia uruchomiła swoją niezawodną/zawodną
drukarkę atramentową i ruszyła produkcja pamiątek z Londynu.
Na początek Big Ben.
Następny most zwodzony Tower Bridge - działa, można podnieść przęsła i przepuścić
statek.
Na koniec zrobiłam Tower of London, uwielbiam epokę Elżbietańską i postać
Elżbiety I Wielkiej więc musiałam (przy okazji obejrzałam z przyjemnością
serial BBC z 1971 roku "Elżbieta Królowa Anglii")
A to mój papierowy Tower w którym przez jakiś czas była uwięziona Elżbieta.
A jak się już rozpędziłam to na koniec kilka charakterystycznych symboli
Londynu.
Trochę czasu mi zajęło sklejenie tych londyńskich pamiątek, a że udało mi się
opanować kaprysy mojej niezawodnej/zawodnej drukarki to siłą rozpędu nadrukowałam
świątecznych sklejanek na długie zimowe wieczory.
To będzie świąteczne miasto, karuzela, domek Mikołaja i mnóstwo świątecznych
postaci.
Po trzecie.
W planach mam jeszcze opanowanie transferu obrazków i zdjęć wydrukowanych
na drukarce laserowej i atramentowej na materiał i deskę.
Spodobała mi się myśl, że można sobie zrobić fajna koszulkę ze zdjęciem,
albo oryginalnym napisem.
Także planów mam mnóstwo, jak na razie sklejanki górą.
Mój rogacz już świąteczny, szopka czarna bo była to faza, kiedy moja drukarka
odmówiła mi kolorowego druku, a więc na złość jej, szopka pod rogaczem
jest czarna.
To był chwilowy "kolorowy kryzys", cały dzień spędziłam ze strzykawkami i uważam
się już za eksperta od wstrzykiwania atramentu i likwidowania kaprysów
atramentowej drukarki.
(Cały czas chodzi o to żeby wydruk był tani - jeden wkład z tuszem kosztuje
ok 70 PLN, metoda zbiorniczków zewnętrznych się nie sprawdziła,
metoda strzykawkowa została opanowana).
Sklejanki mogą się wydawać mało poważnym zajęciem, ale wbrew pozorom
wypełniają poważną lukę jaką widzę w przemyśle zabawkarskim.
Obecne zabawki są wg mnie nudne, bardzo komercyjne i drogie.
Po czwarte w związku z tym, że w tym roku mamy nowy piec centralny,
w domu zrobiło się ciepło, a wiec też sucho wymyśliłam sobie nawilżacz.
Moja frigańska natura nie pozwoliła na kupno nowego nawilżacza
w związku z tym wynikło trochę problemów, potrzebna była mała
wojna badawczo - reanimacyjna, ale o tym w następnym poście.