Napiszę to spokojnie i bez zdziwienia, bo w tym roku jest wszystko
możliwe - rozchorował mi się kot.
Moja Żabcia z dnia na dzień przestała jeść i pić, a ponieważ jest bardzo mała i drobna
(waży niecałe trzy kilo) to w jej przypadku nastąpiło blyskawiczne odwodnienie.
Oczywiście musiało się to stać w niedzielę, kiedy dostęp do weterynarza
jest mocno ograniczony.
Bałam sie okrutnie, w nocy nie wiele spałam, dopajałam ze strzykawki.
W poniedziałek wylądowałyśmy w przychodni, musiała zostać
cały dzień, pobrali jej krew i dostała kroplówkę.
|
No i co pozwoliłaś zrobić kotu?
|
Wieczorem w poniedziałek odebrałam kota z wenflonem, zjadła wypiła, była w humorze.
Wyniki z krwi ma jak dzwon oprócz no właśnie, potas na granicy normy i jak powiedziała
pani weterynarz, jak koty tak mają to mogą przestać chcieć jeść.
We wtorek poszłyśmy na zdjęcie wenflonu, przekonali mnie, żeby podać jeszcze jedną
kroplówkę, dałam się przekonać i zostawiłam.
Po południu odebrałam kota. W domu kot wyszedł z kontenerka i słaniając się na nogach
padł na poduszkę, nie chciała ani jeść, ani pić, nie chciała ze mną rozmawiać.
Widać było, że boli ją łapka i ma wszystkiego dość.
Serce mi się krajało, nie wiedziałam co się dzieje.
Gdzieś tak koło północy przyszła do mnie do sypialni i przespała ze mną noc.
Dzisiaj coś tam polizała z jedzenia i napiła się wody, pozwalam pić
z kubka, byleby tylko piła.
Nie wiem co się dzieje, hipotezy są conajmniej trzy:
1/ Zatkała się sierścią, zaczęłam podawać pastę na odkłaczanie.
Pasta stała sie hitem, mogłaby jeść na okrągło razem z moim palcem.
2/ Trzeba jeszcze zrobić USG brzucha, bo może coś jest w brzuchu,
ale na razie obserwować jak będzie po odrobaczeniu.
3/ Żabek, "Tadek nie jadek" ma problem psychiczny i nas terroryzuje.
Pani weterynarz zapytała mnie co mój kot je.
Nie będę reklamować, ale Żabcia jeśli je to raczej z tej średniej, górnej półki
plus od czasu do czasu surowe mielone z indyka, panie z mięsnego wiedzą, że musi
być świeżo zmielone z udźca.
Na to pani od zwierzątek mówi:
- No to raczej wszystko co trzeba dostaje.
I tu pomyślałam sobie, że raczej nie bo ani my, ani zwierzątka nie dostajemy wszystkiego.
W naszym obecnym jedzeniu nie ma wszystkich niezbędnych dla nas witamin
i mikroelementów, bo nie ma ich już w wyjałowionej ziemi.
Robiono badania w temacie i tak wychodzi.
Do tego dochodzą opryski zmieniające naszą prywatną florę
bakteryjną w żołądku.
Temat jest obszerny i jak kto ciekawy to poszuka i znajdzie.
Opiszę swój przypadek wnioski pozostawiam do snucia dowolnego.
Gdzieś tak około piętnastu lat temu zaczęłam mieć problem
z uszami, zaczęły mnie swędzieć, ale tak przeraźliwie, że od drapania
robiły mi się stany zapalne, ucha zewnetrznego.
Przeszłam nie wiem ile wizyt u laryngologów, alergologów.
Zalecenia: nie moczyć uszu, kropelki do uszu, maści sterydowe, antybiotyki,
wymazy, taka pani uroda itp.
Nic nie pomagało, męczyłam się strasznie, a ponieważ ja alergik jestem,
zaczęłam eksperymentować.
Wydawało mi sie, że to może drożdżyca i bardziej swędzi po słodkim,
a może kukurydza, a może piwo, a może, a może...
W tym roku po prawie piętnastu latach doszłam co...
Bardzo lubię oglądać filmy na TVN z cyklu Ewa Ewart poleca.
No i obejrzałam film o tym jak się hoduje i modyfikuje POMIDORY.
Z pełną determinacją i wiedzą stawia się na kształt, kolor, odporność
na choroby i gnicie.
Wartość odżywcza tych pomidorów jest o połowę mniejsza, ale ten kolor...
Coraz trudniej jest kupić nasiona nie modyfikowanych pomidorów.
Po obejrzanym filmie, posiedziałam, pomyślałam i lampka mi się zapaliła.
Co ja uwielbiam jeść? Za czym przepadam? Bez czego nie mogę żyć?
Co jem rano wieczór i w południe?
POMIDORY.
Z dnia na dzień przestałam jeść pomidory, z dnia na dzień odstawiłam
maści, kropelki, duperelki.
Ale dlaczego kiedyś mi nie szkodziły, a od pewnego czasu zaczęły szkodzić?
Pierwsze modyfikowane pomidory pojawiły się w USA w 1994 roku.
Po trzech latach wycofano się z ich produkcji z powodu kosztów.
Potem już poszło, czyli po 2000 roku dotarły do nas.
Gdzie te czasy kiedy Michnikowski śpiewał:
Dawniej zimą nie było pomidorów, były latem.
Pachnące polem i słońcem, te mogłam jeść, okazuje się, że współczesny pomidor
nie dla mnie "ADDIO POMIDORY" będę śnić.
Czy zauważyliście, jak zmienił się sposób jedzenia i najedzenia przez
te dziesiątki lat naszego życia.
Jedliśmy dużo mniej, a byliśmy bardziej najedzeni.
Teraz jemy dużo i wciąż jesteśmy głodni, bo nasz organizm woła o coś?
Spróbujcie systematycznie posuplementowac się tranem, nie będziecie
mieć już ochoty tak często na rybę.
Posuplementujcie systematycznie kwas foliowy (tylko folian, nie folik)
w wielu przypadkach spadnie ochota na większe ilości mięsa.
Dodajcie do tego cynk, selen i jod będziecie mieć lepsze włosy, skórę i paznokcie,
większą ochotę na życie.
Suplementacja staje się sztuką, niektóre witaminy i mikroelementy trzeba
łączyć, żeby się wchłaniały.
Nie dajcie sobie wmówić, że wystarczy się dobrze i racjonalnie odżywiać, a dostarczymy
organizmowi wszystkiego co potrzebne, tak nie będzie, bo nie mamy dostępu do tzw. zdrowej
żywności. a jesli już to jest ona droga i nie mamy możliwości sprawdzenia
jej jakości.
Ktoś posadzi zdrowo i nie będzie pryskał, a sąsiad ma pole obok i popryska i co?
Dobra muszę to napisać bo takie są wymagania, nikogo nie namawiam do niczego,
niczego nie reklamuję, nikomu nie odradzam chodzenia do lekarza, każdy na własną
odpowiedzialność stosuje co chce i kiedy chce ble, ble, ble ponieważ każdy
lek stosowany itd.
I tak temat kota, uszu i GMO uważam za wyczerpany.
Przypuszczam, że ten rok nie powiedział jeszcze swojego ostatniego zdania.
Czekam z niepokojem co jeszcze się stanie, "złudzeń nie mam, ale mam nadzieję",
to zdanie powtarzam sobie i moim bliskim w tym roku bardzo często
po każdym otrzymanym ciosie...
Oczekująca z niepokojem Friganka.