piątek, 25 września 2020

Lamenty - dziś są moje - równe "siąte" urodziny...

 Są ludzie, którzy nie znają swojej daty urodzenia, nie wiedzą ile mają lat.

Niedawno oglądałam film o ludziach bezpaństwowcach żyjących na morzach

koralowych pomiędzy Borneo, Sulawezi i Filipinami - Badżawowie - Morscy Cyganie.

Rytm ich życia wyznaczają odpływy i przypływy oceanu.

Są bezpaństwowcami więc w większości nie mają żadnych dokumentów

w związku z tym nie wiedzą tak dokładnie jak my, ile mają lat i nie sugerują się 

tym ile jeszcze średnio wg statystyk, mają lat do przeżycia.

Czy są szczęśliwsi z tego powodu? Nie wiem.

Wiem, czego ja bym chciała, chciałabym nie wiedzieć ile mam lat.

Wiedziałabym, że nie jestem już fizycznie młoda, a młodość wewnętrzna mogłaby 

wziąć górę nad tą metrykalną.

Dobra uporałam się z niewygodną myślą, że wiem, że to dziś, kurka wodna...

                        Ta z głową wiecznie w chmurach kończy te niewygodne "SIĄT" lat ?


                                                  Nie chce mi się wierzyć, to już naprawdę?


Na nic lamenty panie Walentynty.

                                                        Była  dziewczyna młoda.

                                                        Były kiełbie we łbie.

                                                        Teraz jest dziewczyna stara, obecnie połamana.

                                                         Ale ona wciąż się stara.

                                                                                (Prawie limeryk mi wyszedł).



A w związku z tym, że pewien pan w samochodzie

                       postanowił zdmuchnąć z drogi, pewną starszą panią na rowerze,

                  wszelkie obchody niewygodnej rocznicy zostały tymczasowo anulowane.

                  Dlatego dzisiaj robię sobie mega przyjemność i ...

                 Nie oglądając się na to co powiedzą sąsiedzi i mój osobisty Romeo/Wspaniały 

                 ( który właśnie odtańczył przede mną w rytm musicalu taniec/karaoke

                   popłakałam się ze śmiechu) słucham na cały regulator...

                      



Tu były lamenty, a na Kurodomie napisałam co cenie w moim, (już mogę tak

powiedzieć) dość długim życiu najbardziej.


                                    Friganka - Jubileuszowa.

środa, 23 września 2020

Kot, uszy, GMO?

 Napiszę to spokojnie i bez zdziwienia, bo w tym roku jest wszystko

możliwe - rozchorował mi się kot.

Moja Żabcia z dnia na dzień przestała jeść i pić, a ponieważ jest bardzo mała i drobna 

(waży niecałe trzy kilo) to w jej przypadku nastąpiło blyskawiczne odwodnienie.

Oczywiście musiało się to stać w niedzielę, kiedy dostęp do weterynarza

jest mocno ograniczony. 

Bałam sie okrutnie, w nocy nie wiele spałam, dopajałam ze strzykawki.

W poniedziałek wylądowałyśmy w przychodni, musiała zostać

cały dzień, pobrali jej krew i dostała kroplówkę.

No i co pozwoliłaś zrobić kotu?

Wieczorem w poniedziałek odebrałam kota z wenflonem, zjadła wypiła, była w humorze.

Wyniki z krwi ma jak dzwon oprócz no właśnie, potas na granicy normy i jak powiedziała 

pani weterynarz, jak koty tak mają to mogą przestać chcieć jeść.

We wtorek poszłyśmy na zdjęcie wenflonu, przekonali mnie, żeby podać jeszcze jedną 

kroplówkę, dałam się przekonać i zostawiłam.

Po południu odebrałam kota. W domu kot wyszedł z kontenerka i słaniając się na nogach

padł na poduszkę, nie chciała ani jeść, ani pić, nie chciała ze mną rozmawiać.

Widać było, że boli ją łapka i ma wszystkiego dość.

Serce mi się krajało, nie wiedziałam co się dzieje. 

Gdzieś tak koło północy przyszła do mnie do sypialni i przespała ze mną noc.

Dzisiaj coś tam polizała z jedzenia i napiła się wody, pozwalam pić

z kubka, byleby tylko piła.


Nie wiem co się dzieje, hipotezy są conajmniej trzy:

1/ Zatkała się sierścią, zaczęłam podawać pastę na odkłaczanie.

    Pasta stała sie hitem, mogłaby jeść na okrągło razem z moim palcem.

2/ Trzeba jeszcze zrobić USG brzucha, bo może coś jest w brzuchu,

     ale na razie obserwować jak będzie po odrobaczeniu.

3/ Żabek, "Tadek nie jadek" ma problem psychiczny i nas terroryzuje.


Pani weterynarz zapytała mnie co mój kot je.

Nie będę reklamować, ale Żabcia jeśli je to raczej z tej średniej, górnej półki

plus od czasu do czasu surowe mielone z indyka, panie z mięsnego wiedzą, że musi

być świeżo zmielone z udźca.

Na to pani od zwierzątek mówi:

- No to raczej wszystko co trzeba dostaje.

I tu pomyślałam sobie, że raczej nie bo ani my, ani zwierzątka nie dostajemy wszystkiego.

W naszym obecnym jedzeniu nie ma wszystkich niezbędnych dla nas witamin

i mikroelementów, bo nie ma ich już w wyjałowionej ziemi.

Robiono badania w temacie i tak wychodzi.

Do tego dochodzą opryski zmieniające naszą prywatną florę

bakteryjną w żołądku.


Temat jest obszerny i jak kto ciekawy to poszuka i znajdzie.

Opiszę swój przypadek wnioski pozostawiam do snucia dowolnego.

Gdzieś tak około piętnastu lat temu zaczęłam mieć problem

z uszami, zaczęły mnie swędzieć, ale tak przeraźliwie, że od drapania

robiły mi się stany zapalne, ucha zewnetrznego.

Przeszłam nie wiem ile wizyt u laryngologów, alergologów.

Zalecenia: nie moczyć uszu, kropelki do uszu, maści sterydowe, antybiotyki,

wymazy, taka pani uroda itp.

Nic nie pomagało, męczyłam się strasznie, a ponieważ ja alergik jestem,

zaczęłam eksperymentować.

Wydawało mi sie, że to może drożdżyca i bardziej swędzi po słodkim,

a może kukurydza, a może piwo, a może, a może...

W tym roku po prawie piętnastu latach doszłam co...

Bardzo lubię oglądać filmy na TVN z cyklu Ewa Ewart poleca.

No i obejrzałam film o tym jak się hoduje i modyfikuje POMIDORY.

Z pełną determinacją i wiedzą stawia się na kształt, kolor, odporność

na choroby i gnicie.

Wartość odżywcza tych pomidorów jest o połowę mniejsza, ale ten kolor...

Coraz trudniej jest kupić nasiona nie modyfikowanych pomidorów.

Po obejrzanym filmie, posiedziałam, pomyślałam i lampka mi się zapaliła.

Co ja uwielbiam jeść? Za czym przepadam? Bez czego nie mogę żyć?

Co jem rano wieczór i w południe? 

                                                  POMIDORY.


Z dnia na dzień przestałam jeść pomidory, z dnia na dzień odstawiłam

maści, kropelki, duperelki.

Ale dlaczego kiedyś mi nie szkodziły, a od pewnego czasu zaczęły szkodzić?

Pierwsze modyfikowane pomidory pojawiły się w USA w 1994 roku.

Po trzech latach wycofano się z ich produkcji z powodu kosztów.

Potem  już poszło, czyli po 2000 roku dotarły do nas.

Gdzie te czasy kiedy Michnikowski śpiewał:


Dawniej zimą nie było pomidorów, były latem.

Pachnące polem i słońcem, te mogłam jeść, okazuje się, że współczesny pomidor 

nie dla mnie "ADDIO POMIDORY" będę śnić.


Czy zauważyliście, jak zmienił się sposób jedzenia i najedzenia przez

te dziesiątki lat naszego życia.

Jedliśmy dużo mniej, a byliśmy bardziej najedzeni.

Teraz jemy dużo i wciąż jesteśmy głodni, bo nasz organizm woła o coś?

Spróbujcie systematycznie posuplementowac się tranem, nie będziecie

mieć już ochoty tak często na rybę.

Posuplementujcie systematycznie kwas foliowy (tylko folian, nie folik)

w wielu przypadkach spadnie ochota na większe ilości mięsa.

Dodajcie do tego cynk, selen i jod będziecie mieć lepsze włosy, skórę i paznokcie,

większą ochotę na życie.

Suplementacja staje się sztuką, niektóre witaminy i mikroelementy trzeba

łączyć, żeby się wchłaniały.

Nie dajcie sobie wmówić, że wystarczy się dobrze i racjonalnie odżywiać, a dostarczymy

organizmowi wszystkiego co potrzebne, tak nie będzie, bo nie mamy dostępu do tzw. zdrowej

żywności. a jesli już to jest ona droga i nie mamy możliwości sprawdzenia

jej jakości.

Ktoś posadzi zdrowo i nie będzie pryskał, a sąsiad ma pole obok i popryska i co?


Dobra muszę to napisać bo takie są wymagania, nikogo nie namawiam do niczego,

niczego nie reklamuję, nikomu nie odradzam chodzenia do lekarza, każdy na własną

odpowiedzialność stosuje co chce i kiedy chce ble, ble, ble ponieważ każdy

lek stosowany itd.


I tak temat kota, uszu i GMO uważam za wyczerpany.

Przypuszczam, że ten rok nie powiedział jeszcze swojego ostatniego zdania.

Czekam z niepokojem co jeszcze się stanie, "złudzeń nie mam, ale mam nadzieję",

to zdanie powtarzam sobie i moim bliskim w tym roku bardzo często 

po każdym otrzymanym ciosie...


                                                     Oczekująca z niepokojem Friganka.

piątek, 18 września 2020

W oparach magii i czarów- marów...

 Pomyślałam, że z powodu, że uziemiona jestem i muszę posiedzieć na kanapie przynajmniej 

do chwili zniknięcia siniaków i powrotu możliwości wciągnięcia swobodnego, bez bólu

żeber powietrza do płuc popiszę sobie więcej na blogach.

Oczywiście już zrobiłam małą próbną jazdę na rowerze Wspaniałego, bo mój wygląda tak:


I nie nadaje się, wiem, wiem nie powinnam, ale musiałam spróbować czy w ogóle

będę miała odwagę na jeżdżenie, bo muszę przyznać, że miałam obawy.

Dobra goję moją Fizys i Psychis, a w między czasie napiszę o Świętej Górze w Gdyni

i nie tylko.

Szukałam ciekawych miejsc w Trójmieście, które moglibyśmy odwiedzić na rowerach

i okazało się, że jest takie miejsce o którym nie miałam pojęcia, że istnieje.

Z resztą znajomi i rodzina też nie słyszeli.

Święta Góra lub Góra Świętego Mikołaja to wzniesienie obok ulicy Morskiej

w Gdyni Chyloni.

Rzetelnych informacji dotyczących tego miejsca jest stosunkowo mało, legend

i mitów wiele.

Pomieszam fakty z mitami/legendami i podam je w skrócie:

1/ Ustne przekazy wskazują, że od czasów pogańskich było to miejsce kultu,

    archeolodzy wykopali w tym miejscu przedmioty z epoki łużyckiej 

   (1300 - 400 rok p.n.e.) zapinki, kabłączki i inne drobiazgi -fakt.

2/ Około 1770 roku wzniesiono kapliczkę w której zamieszkała figurka św.Mikołaja 

    patrona żeglarzy, chrześcijanie lubili przywłaszczać sobie miejsca kultu pogan - fakt.

    I święty prawdopodobnie zaczął czynić cuda- mit?

3/ Przy kapliczce biło źródełko z leczniczą wodą, która przestała leczyć z powodu

     próby wyleczenia chorego bydła domowego - mit?

4/Na górze zamieszkał pustelnik Feliks Weselli i strzegł i ostrzegał - fakt.

5/ Ale nie ustrzegł, ani kapliczki, ani źródła kapliczka była drewniana i spłonęła 

    podczas burzy w 1845 roku, źródełko straciło moc z powodu jak wyżej - fakt/mit?

6/Obecnie na górze są wybudowane współcześnie dwie kamienne kapliczki,

   w jednej mieszka św. Mikołaj w drugiej Matka Boska i flaga biało czerwona i inne

   obraziczki i przedmioty kultu religijno-patriotycznego fakt.

   Wzgórze jest zagospodarowane z chrześcijańskim pietyzmem i wygląda tak:

   


Dobra to fakty/mity, a teraz pogrążmy się w oparach magii i niedopowiedzeń

co jako samozwańcza czarownica uwielbiam.

Z ustnych przekazów możemy się dowiedzieć, że podczas drugiej wojny światowej

górą zainteresowali się Niemcy i pilnie przez dwa lata kopali w w niej w poszukiwaniu

co najmniej Arki Przymierza lub Czarnej Piramidy o czym opowiadają :

Pan od sensacji II wojny światowej:


I pani od sennych wizji:


Czas na moje osobiste wrażenia.

Super znaleźć się w miejscu, które generuje tyle pytań, samo dojście jest urokliwe,

aleja drzew z odsłoniętymi korzeniami prawdopodobnie to skutek osuwiska,

być może z powodu prowadzonych przez Niemców prac wykopaliskowych.

Radiesteci twierdzą, że to miejsce promieniuje mocą, pozytywną energią,

że tu rozjaśnia się w głowie , odejdzie stres, że tu się można uspokoić 

i poukładać w głowie...

Ludzie powiadają, że kto tu przyjdzie i sobie zażyczy to mu się spełni...

Chcę myśleć że są takie miejsca, które gromadzą DOBRĄ energię przychodzących ludzi

i są w stanie ją oddać.

Głupie, ale ja czarownica jestem i czasami mówię...

Te splecione dwa drzewa nie są bardzo, bardzo stare, ale przyciągają mnie jak

magnes, są opiekuńcze i podtrzymują sie nawzajem, sa różnego gatunku,

różnej rasy a się wspierają.

Fajnie jest posiedzieć i popatrzec na ten cud natury:


I jeszcze życzenia, miałam dwa jedno się już spełniło drugie zaczęło się spełniać.

Kiedyś jak dojrzeję to opiszę mój "system wartości i wierzeń" dokładniej, a nie jest 

on jednolity i prosty jest skomplikowany i pokręcony...

Znalazłam w biblioteczce, starą książkę, ale aktualną i podczytuję:

 


Na zmianę z też znalezioną w biblioteczce osiedlowej książką :


Wciągająca jak licho, nie wiele rozumiem, ale w małych dawkach próbuje się przebić.


                                        A co po za tym w pokoju na rogach już jesień:


                                                             Kot jesiennie przysypia:

                                                 


                         A ja piszę i słucham - do pisania i czytania tylko Jazz, on tak delikatnie 

                                                               głaszcze po mózgu.

   


                                                       Do rychłego napisania Friganka...

wtorek, 15 września 2020

Rok 2020 - spocznij...

Zanim napiszę o Świętej Górze w Gdyni, na  Kurodomie opisałam

sytuację, która przytrafiła mi się wczoraj.

 


Tory na urokliwym moście w Żukowie na który dotarliśmy na rowerach.

Roku 2020 dokąd nas prowadzisz?

Roku 2020 proszę Cię daj już sobie na spocznij...


sobota, 12 września 2020

Zmienność rzeczy...

Chcę coś napisać, wchodzę na blogera i oczywiście zmiany,

któregoś programistę zaswędziało i musiał zmienić

to i owo w ustawieniach, namieszał i się cieszy, a ja nie...


Bardzo długo tutaj nie zaglądałam, bo życie mnie trochę przygniotło,

przywaliło, a raczej dowaliło po raz nie wiem już który.

Zadziało się, zakotłowało, potrzebna była reakcja.

Zareagowaliśmy jak zwykle, ale przyznam się, że sił coraz mniej.

Jesteśmy jak dwa czołgi, takie trochę już z demobilu, ale jeszcze

kapiąc olejem pchamy ścianę życia, jak długo jeszcze?

Bilans ostatnich miesięcy to:

1/ Potomkowie w poszukiwaniu pracy i płacy - coś tam, coś tam w jednym

     przypadku znalezione w  drugim się szuka...

2/ Potomkowie potomków, jedna stłuczona wątróbka i nadnercze na placu zabaw,

    szpital i te rzeczy - już jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

3/ Seniorki rodu, postępująca demencja i choroby współtowarzyszące,

    coraz bardziej wielkie, wymagające dzieci - "starość to powrót do dzieciństwa bez nadziei".

4/ Friganka, kłopot z oczami, szczególnie z jednym, ale w końcu mam dwa...

5/ O sprawach wkurzających, poza rodzinnych wspominam na Kurodomie.

I tak ten 2020 rok snuje się, a ja odliczam dni, godziny i minuty do jego końca.

Wiem, że daty nie mają znaczenia, ale może, jednak, "Z Nowym Rokiem, nowym skokiem"?...


Dziwny ten rok 2020, dzieje się co chwilę coś.

Po prawie czterdziestu latach odnalazła się moja jedyna w życiu przyjaciółka

z lat licealnych.



Razem z nią tworzyłyśmy dwuosobową organizację "WOJ" czyli 

"Walka osomotnionych jednostek".

Maniaczki literatury/książek, teatru, "Kabaretu Starszych Panów",

dziwnych wierszyków, poezji śpiewanej itd.

Krótko po maturze wyjechała za swoim szczęściem do Niemiec i słuch

po niej zaginął.

Przez całe moje dorosłe życie, pamiętałam, szukałam, wspominałam

i żałowałam, i nie rozumiałam dlaczego?

I dopiero w tym podłym, trudnym roku - koło się zamknęło.

Przyjechała na krótko do Polski, było spotkanie i muszę przyznać,

że było "prawie" jak dawniej.

Łaziłyśmy, a raczej kuśtykałyśmy po Gdańsku jak dawniej z tą różnicą, że mnie boli 

prawe biodro, a ją lewe, zaliczyłyśmy antykwariat z książkami jak dawniej, 

gadałyśmy jak dawniej.

Potem było spotkanie u mnie w domu i znowu odwiedziłyśmy wszystkie

cztery osiedlowe biblioteczki, trochę się zmartwiła czy nie będzie miała

nadbagażu w samolocie z powodu ciężaru literatury - zjadłyśmy lody i gadałyśmy.


Wyjechała, obiecała, że napisze list, taki normalny, wiecznym piórem

nie wiem czy napisze (pisała świetnie), ale czuję się w końcu kompletna

cokolwiek to znaczy...


Jedyna chwilowa stałość w moim życiu to oczywiście rowery.

Jeździmy, kiedy tylko mamy okienko zdrowotne, czasowe i pogodowe.

Zbieramy dzikie jabłka:


Podziwiamy trójmiejskie bobry które stworzyły cud inżynieryjny tzn bobrową tamę

niedaleko głównej ulicy łączącej trzy miasta.




Pierwszy raz w życiu widziałam tak pięknie, klasycznie na ołówek, obrobione drzewo

i to prawie w mieście się dzieje.

Byliśmy na Świętej Górze w Gdyni ( o górze jeszcze napiszę, bo ma historię).

Urzekły mnie dwa splecione korzeniami drzewa.


Te drzewa, różne gatunki, obejmujące się i podtrzymujące, a na ich tle Wspaniały.

                  TO ZDJĘCIE ROKU - wygrywa w tegorocznym rankingu