sobota, 12 września 2020

Zmienność rzeczy...

Chcę coś napisać, wchodzę na blogera i oczywiście zmiany,

któregoś programistę zaswędziało i musiał zmienić

to i owo w ustawieniach, namieszał i się cieszy, a ja nie...


Bardzo długo tutaj nie zaglądałam, bo życie mnie trochę przygniotło,

przywaliło, a raczej dowaliło po raz nie wiem już który.

Zadziało się, zakotłowało, potrzebna była reakcja.

Zareagowaliśmy jak zwykle, ale przyznam się, że sił coraz mniej.

Jesteśmy jak dwa czołgi, takie trochę już z demobilu, ale jeszcze

kapiąc olejem pchamy ścianę życia, jak długo jeszcze?

Bilans ostatnich miesięcy to:

1/ Potomkowie w poszukiwaniu pracy i płacy - coś tam, coś tam w jednym

     przypadku znalezione w  drugim się szuka...

2/ Potomkowie potomków, jedna stłuczona wątróbka i nadnercze na placu zabaw,

    szpital i te rzeczy - już jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

3/ Seniorki rodu, postępująca demencja i choroby współtowarzyszące,

    coraz bardziej wielkie, wymagające dzieci - "starość to powrót do dzieciństwa bez nadziei".

4/ Friganka, kłopot z oczami, szczególnie z jednym, ale w końcu mam dwa...

5/ O sprawach wkurzających, poza rodzinnych wspominam na Kurodomie.

I tak ten 2020 rok snuje się, a ja odliczam dni, godziny i minuty do jego końca.

Wiem, że daty nie mają znaczenia, ale może, jednak, "Z Nowym Rokiem, nowym skokiem"?...


Dziwny ten rok 2020, dzieje się co chwilę coś.

Po prawie czterdziestu latach odnalazła się moja jedyna w życiu przyjaciółka

z lat licealnych.



Razem z nią tworzyłyśmy dwuosobową organizację "WOJ" czyli 

"Walka osomotnionych jednostek".

Maniaczki literatury/książek, teatru, "Kabaretu Starszych Panów",

dziwnych wierszyków, poezji śpiewanej itd.

Krótko po maturze wyjechała za swoim szczęściem do Niemiec i słuch

po niej zaginął.

Przez całe moje dorosłe życie, pamiętałam, szukałam, wspominałam

i żałowałam, i nie rozumiałam dlaczego?

I dopiero w tym podłym, trudnym roku - koło się zamknęło.

Przyjechała na krótko do Polski, było spotkanie i muszę przyznać,

że było "prawie" jak dawniej.

Łaziłyśmy, a raczej kuśtykałyśmy po Gdańsku jak dawniej z tą różnicą, że mnie boli 

prawe biodro, a ją lewe, zaliczyłyśmy antykwariat z książkami jak dawniej, 

gadałyśmy jak dawniej.

Potem było spotkanie u mnie w domu i znowu odwiedziłyśmy wszystkie

cztery osiedlowe biblioteczki, trochę się zmartwiła czy nie będzie miała

nadbagażu w samolocie z powodu ciężaru literatury - zjadłyśmy lody i gadałyśmy.


Wyjechała, obiecała, że napisze list, taki normalny, wiecznym piórem

nie wiem czy napisze (pisała świetnie), ale czuję się w końcu kompletna

cokolwiek to znaczy...


Jedyna chwilowa stałość w moim życiu to oczywiście rowery.

Jeździmy, kiedy tylko mamy okienko zdrowotne, czasowe i pogodowe.

Zbieramy dzikie jabłka:


Podziwiamy trójmiejskie bobry które stworzyły cud inżynieryjny tzn bobrową tamę

niedaleko głównej ulicy łączącej trzy miasta.




Pierwszy raz w życiu widziałam tak pięknie, klasycznie na ołówek, obrobione drzewo

i to prawie w mieście się dzieje.

Byliśmy na Świętej Górze w Gdyni ( o górze jeszcze napiszę, bo ma historię).

Urzekły mnie dwa splecione korzeniami drzewa.


Te drzewa, różne gatunki, obejmujące się i podtrzymujące, a na ich tle Wspaniały.

                  TO ZDJĘCIE ROKU - wygrywa w tegorocznym rankingu 

                                          


                                     

2 komentarze:

  1. Oj napisz o tej Świętej Górze, nic o niej nie wiem, nawet nie wiedziałam ,że coś takiego istnieje.
    A te drzewa rzeczywiście zasługują na miano zdjęcia roku.Co do pisania na Bloggerze- a niech go piekło pochłonie Ale można jeszcze spróbować wejść na ustawienia (tam gdzie wybierasz czcionkę, itp.) i tam coś pokombinować- może pomoże.
    Też doszłam do stanu ZEN. Z zewnątrz wygląda to tak, jakbym wszystko miała tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną linię.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Napiszę o górze w następnym wpisie. Mieszkam tyle lat w Trójmieście, a dopiero w tym roku się dowiedziałam o tym miejscu.
    Też czuję się jak w stanie zawieszenia, nie tylko polityka ma na to wpływ, ale i upływ czasu, który coraz bardziej odczuwam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń