piątek, 15 maja 2020

Enty dzień zarazy...telenowela z telewizją w tle.

Wczoraj mi się ulało filozoficznie.
Dzisiaj napiszę jakie jest nasze życie w czasach pandemonium.

Przez tą dziwną zarazę sprowadziłam do domu swoją mamę,
która dotąd jakoś funkcjonowała sama w swoim mieszkaniu,
ale coraz gorzej.
Mama Wspaniałego mieszka z nami już jakieś siedem lat.
Z braku miejsca dwie mamy zamieszkały razem w jednym pokoju.
Wspólna koegzystencja trwa ponad miesiąc.

Zderzenie dwóch stanów fizycznych bo trudno w wieku 82 lat
powiedzieć o zderzeniu charakterów, raczej o zderzeniu "schorzeń".
Jedna mama po wylewie bardzo słabo mówi, nie czyta, nie pisze
i w ogóle jest mocno niesamodzielna, ale pamięta.
Moja mama i owszem mówi, czyta, pisze, pisze, pisze i pisze
bo nic nie pamięta.

Powiem szczerze myślałam, że będzie gorzej, ale za dobrze
też nie jest.
Są jak dzieci bez umiejętności uczenia się, nieprzekonywalne,
uparte bez konkretnych zainteresowań oprócz jednej namiętności,
ale o tym za chwilę

Przez pierwsze dni było bardzo trudno, teraz jest tylko trudno.
Mama, która nie pamięta uczyła się drogi do łazienki, nauka była
tak intensywna, że średni potomek musiał zorganizować sobie klucz
do swojego pokoju bo mieszka po sąsiedzku z łazienką
i w nocy był narażony na częste odwiedziny rzeczonej.
Okres dostowawczy jakoś przetrwaliśmy były łzy, jakaś próba buntu,
przeszliśmy to.
Obsługa serwisowa - jedzenie, kąpiele, spacery zostały zaakceptowane.
Pod tym względem się dotarły.

Największą trudnością okazuje się być kwestia zarządu,
no czymmmm????????? .......noooooo pilotem do telewizora.
Tak, pilot do telewizora stał się przedmiotem ciągłego pożądania,
przyczyną kłótni o zarząd, kto ma pilota ten kontroluje telewizyjną papkę.
I jeszcze problem głośności, bo mama Wspaniałego nie słyszy,
i jeszcze różnica zainteresowań programowych i jest tak.

Moja mama poszła w demencji w stronę dewocji, a Wiecie ilość
mszy w TV graniczy z obłędem.
Tak więc od godziny 7 rano prababcia się modli do telewizora,
śpiewa, klęczy itd.
A potem jak trafi na nastepną mszę to dawaj znów i znów,
bo nie pamięta, że już raz wysłuchała mszy.
Natomiast druga prababcia to miłośniczka wiadomości "kurwizji"
oraz wszelkich miłosnych seriali, takich co to on ją kocha, ale
porzuca, a ona itd.

Konflikt trwa i nie ma możliwości rozwiązania problemu.
Chcę spróbować wariantu tydzień na tydzień.
To znaczy tydzień prababcia pomieszka u mnie, tydzień u siebie.
Nie wiem czy to wypali, bo moja mama stwierdziła, że ona nie pamięta
już swojego mieszkania i przyzwyczaiła się, że ma podane i posprzątane,
przynajmniej szczerze powiedziała, że personel się sprawuje.

Uwaga, ocho, ło matko słyszę kłótnię na górze.
O, o właśnie w tym momencie interweniowałam w sprawie pilnej
potrzeby obejrzenia programu "Ukryta prawda"
moja mama "musi bo się udusi" oglądać, a Wspaniałego mama akurat nie chce.
Są pojedyncze programy, które ich godzą, jakiś komisarz policji z pieskiem,
albo inny Wołodyjowski.
Telewizja to potęga kłóci i godzi.
Są łzy i nerwy.

Czarno to widzę, kocham moją mamę, ale widzę, że konflikt o nic
stał się jej żywiołem, demencja to nasila.

Chwilowy rozejm jedna poszła do ogródka, druga coś tam swojego
ogląda.
Zaimponowało im noszenie masek.
Szyje im z pieluchy, żeby mogły oddychac i nie padły z braku tlenu.
Ciekawe, czy za matkobójstwo w afekcie mogę liczyć na łagodny
wymiar kary, wysoki sądzie ja .....nie chciałam.



Ps
Właśnie odwiozłam moją mamę na stare śmieci, bo się starły w walce
o pilota, zaczęły go sobie wyrywać, prawie doszło do rękoczynów.
Nie wiem jak będzie moja mama funkcjonować, ale na razie jest w miarę
zadowolona bo ma teraz dwa telewizory do własnego użytku.
Właśnie dzwoniła, że ogląda to co chce.
Rozpatruję wymiar kary, myślę, że nakaz oglądania przez 24 godziny TV
bez jedzenia i spania byłby adekwatny.

Powiem tak z powodu ostatnich wydarzeń nie tylko okołobabciowych
mam mocne postanowienie przestać się zamartwiać wszystkim i wszystkimi.
Będę reagować na sytuację, ale nie będę wychodzić przed szereg.


czwartek, 14 maja 2020

Dzień zarazy któryś tam...

Miałam myć podłogi, ale stwierdziłam, że mam w nosie
i tak się wybrudzą.
Popiszę sobie, trochę mi się "uleje" bo dzban pomału
się przepełnia więc tak dla "zdrowotności".

Z kronikarskiego obowiązku i ku pamięci:
Trwamy pomimo burz, pomimo porywów wiatru, trwamy.
Kiedy ktoś z nas ma chwilę słabości i się chwieje staramy
się znaleźć podpórkę i podpieramy.
Łatwo nie jest, ale czy ktokolwiek, a zwłaszcza Wszechwiedzący
obiecywał, że będzie łatwo, że życie będzie pachniało jak róże i fijołki?
No właśnie jakie ono miałoby by być to życie?

W końcu - jeśli jest coś takiego,  jak reinkarnacja to wg niektórych
sami sobie to zrobiliśmy i zdecydowaliśmy się na powrót
na ten "padół łez" i jeszcze wg innych sami sobie wybraliśmy
rodziców i miejsce ponownych narodzin.
No to "cierp ciało jakeś chciało"

A wg innej teorii reinkarnujemy się, żeby odpokutować
za poprzednie życie.
Oj musiałam nabroić w poprzedni wcieleniu.
Jak mi coś nie wychodzi,
albo wiem, że nie mam szans dostać/zrobić czegoś
co bym bardzo chciała, to sobie mówię:
"w następnym wcieleniu" i Wiecie od razu mi lepiej
bo mam nadzieję (może bezpodstawną, a może "podstawną"
na jakąś kontynuację mojego życia?

Mój średni potomek kiedyś, kiedyś, kiedy jojczyłam na życie
zapytał mnie "mamo, a jak miałoby być, żeby było dobrze?"

I Wiecie nie umiałam odpowiedzieć, jak miałoby być
żeby było bardzo dobrze, bo w zasadzie to jest dobrze.
Zabija nas psychicznie chciejstwo, chcemy nie umiemy
docenić chwili, bo "szczęśliwe są tylko chwile, jak motyle"...

A może sobie zaśpiewamy razem no dobra trochę przez łzy.
Dobra, dobra, ckliwe, oczywiste, mało ambitne?
Kurczaczek to jest tak poprostu prawdziwe.


 

Popłynęłam filozoficznie, no to jutro ciąg dalszy i więcej szczegółów a teraz sobie pośpiewam..
I pójdę na KURODOMĘ, bo ten rok 2020 toooooooooo............