piątek, 6 stycznia 2017

Wspomnień czar....

A powspominam sobie i dla siebie.
Mój najlepszy Sylwester?
To było na "melinie".

Brzmi dwuznacznie, ale wcale tak nie było.
Wraz z poznaniem Wspaniałego zaczął się mój towarzysko
bardzo intensywny czas.
Było jak w tym filmie "Przyjaciele" z tą różnicą, że nasz towarzyski serial
trwał tylko jeden sezon.
Było nas dokładnie szescioro, trzy dziewczyny i trzech chłopaków.
Ci co są teraz w wieku dziesiąt lat pamiętają, że myśmy uprawiali
prywatki domowe z zacięciem i szczególnym upodobaniem.
Za moich młodzieńczych lat mało chodziło się po klubach studenckich,
no może inni chodzili, ale panienki z "dobrych" domów, raczej
nie dostawały zezwolenia, nawet po osiągnięciu pełnoletności.
Do takich panienek się zaliczałam, więc raczej domówki wchodziły w grę.
W domu mama i tata, i babcia, młodszy brat więc warunki do
interakcji były marne.

Było nas sześcioro i mieliśmy w tamtych czasach melinę, metę, czyli
wolną chatę z pełnym wyposażeniem do naszej wyłącznej dyspozycji.
Rodzice naszej przyjaciółki opiekowali się porzuconym mieszkaniem
swojej przyjaciółki i udostępnili nam z pełnym zaufaniem swoim i właścicielki
mieszkania, klucze wraz z obowiązkiem podlewania kwiatków.

Nazywaliśmy tę przystań meliną, ale tak naprawdę jak patrzę i porównuję
z perspektywy czasu okazało się, że nasza paczka była jak na swój wiek
bardzo porządną i w zasadzie odpowiedzialną młodzieżą.
Wspaniały jako posiadacz własnoręcznie zbudowanych kolumn, wzmacniacza,
magnetofonu i gramofonu przewiózł tramwajem cały sprzęt na "melinę"
i zapewnił nam muzykę.
Dziewczyny dostarczały jedzenie i parzyły herbatę.
W kuchni stało radio tzw Tranzystor i często leciała piosenka,
która już na zawsze kojarzy mi się z "meliną".



Ile myśmy na tej "melinie" odbyli dyskusji psychologiczno/filozoficznych.
Ile rozmów o życiu i przyszłości.
Na melinie był ten jeden jedyny niezapomniany Sylwester.
Wszystko było magiczne, przygotowania, organizacja i sama impreza.

Trzeba było zdobyć materiał na kreacje, oczywiście materiał
zakupiony w resztkach materiałowych po odstaniu w kilometrowej
kolejce.
Potem własnoręczne szycie sukienki, spódnica z całego koła.
Biżuteria ze starych mazaków i koralików.
Planowanie menu, wyprawa do Pewexu w Sopocie po czerwonego Stocka,
zakończona zarzutami za jazdę bez biletu, obyło się bez mandatu,
"kanarki" też były wyrozumiałe w związku ze zbliżającym się
Sylwestrem.

Wielkie sprzątanie, zakończone wypadającym przez okno z ostatniego
piętra na którym była melina, dywanem.
Ciężkich alkoholi nie piliśmy, była tylko butelka Stocka i wino domowe z głogu
i dzikiej róży.
Najważniejszy był taniec, tańczyliśmy do upadłego, chwila na
sałatkę, grzybki w occie i taniec.
Na drugi dzień poprawiny.
Nieśmiałe pukanie do drzwi i sąsiad z dołu z uprzejmą uwagą, że on
nie ma nic przeciwko temu, że młodzież się tak ładnie bawi, ale
jakby można mniej podskakiwać to on byłby bardzo wdzięczny,
bo mu obrazki spadają ze ściany...

                                                              A potem był kulig


                                 
                                      i znowu wieczór na melinie i słuchaliśmy do upadłego:



To był mój pierwszy prawdziwy bal, wszystko było idealne,
sukienka, muzyka i towarzystwo.
A później tak jak w życiu przyjaciele się rozjechali, dziś nie mamy ze sobą kontaktu,
ale towarzystwo w osobie jednego z przyjaciół zostało do dziś
i w sumie mogę powiedzieć, że tamten Sylwester przeciągnął się
na kilkadziesiąt już lat...



8 komentarzy:

  1. Czytałam i marzyłam, wracały wspomnienia... prywatki, melina! To było to. Zastanawiam się, czy dzisiejsza młodzież też by tak potrafiła i kto wie jakie wspomnienia będą mieli oni za naście lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiejsza młodzież spotyka się w klubach, a to nie to samo. Najfajniejsze w prywatkach były przygotowania, planowanie, zdobywanie płyt i nagrań.
      Potem sprzątanie, oglądanie zdjęć, które zaskakiwały po wywołaniu kliszy. Nigdy nie wiadomo było kto jak wyszedł na zdjęciu. Jednak myślę, że każdy człowiek ma takie momenty, do wspomnień z młodości. Młodość przeżywa wszystko intensywniej i mocniej, a wspomnienia zawsze są trochę wyidealizowane, ale kto nam zabroni, także powspominajmy...

      Usuń
  2. też byłem kiedyś na Sylwestrze, po którym zasiedziałem się u gospodyni, ale tylko na kilka miesięcy, na więcej, dłużej nie byliśmy już kompatybilni...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z naszej paczki tylko my przedłużyliśmy sylwestrowe szaleństwo, a wielu mówiło "marne szanse".
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. To był wspaniały sylwester:)))))miło się wspomina tamten czas:)))trzeba było wielkiej wyobraźni i sprytu żeby coś zorganizować i wyglądać dobrze:)))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o kreacje, to wymagało pokonania ograniczeń zaopatrzeniowych i puszczenia wodzy fantazji.
      Pozdrawiam.

      Usuń