czwartek, 27 lipca 2017

Do lata, do lata piechotą będę szła...

Z powodu deszczowej nie letniej pogody, politycznej atmosfery i ciągle
nie najlepszej formy zdrowotnej trwa moje wzmorzenie
manualne.
Nie wiem jak u Was, ale ja ciągle czekam na lato i mam wrażenie,
że w tym roku się nie doczekam.
Wkurzam się bo mało jest okazji rowerowych.

O.K. skończyłam kolejny papierowy projekt i coś mi się wydaje,
że wpadłam po uszy.
A było to tak.
Mam w kuchni rogowe półki na których stoi co popadnie.
Wygląda to nie porządnie, kurzy się nie miłosiernie
i od dziesięcioleci mnie wkurza.


Nie można zamienić tych półek na żaden sensowny mebel
bo pan murarz na etapie budowy nie umiał, albo nie chciał,
a może nie wiedział jak wygląda kąt prosty i kąt jest,
ale na pewno nie jest prosty.

Jakiś czas temu zainteresowała mnie "papierowa wiklina",
kręci się rurki z niepotrzebnych gazet i wyplata koszyki
i co tam w duszy zagra.
Wyplotłam kilka koszyków i zapał ostygł bo ile można
mieć koszyków.
Lubię robić coś z niczego, ale lubię też używać
to co wytworzę.
Jeśli biorę się za szydełko to, to co wytworzę musi nadawać
się do noszenia, jeśli robię coś z papieru to chociaż przez
chwilę musi być użytkowe.

I tak zrodził się pomysł na uzupełnienie ażurowych półek
koszami z papierowej wikliny.
Myślałam dumałam.
Potem pojechałam do mamy, która na starość została kolekcjonerką
prasy w stylu "Na Żywo", prawie przemocą odebrałam jej "sztapelek"
gazet i zaczęłam kręcić.


Początkowo wyglądało to tak:



Potem tak:


A w efekcie po pomalowaniu i przymocowaniu uchwytów
papierowe szuflady wyglądają tak:


Nie będę skromna, wyszło fajnie i funkcjonalnie.
Papierowe kosze są wyklejone w środku papier mache,
więc sa bardzo twarde i stabilne.
Pomalowane lakierobejcą łatwo się odkurzają, są głębokie
więc bardzo pakowne.

Zachwyciłam się możliwościami papieru po raz któryś.
Przejrzałam internet i okazało się, że ludzie robią cudowne
meble z tektury i papieru.


Zastanawiałam się dlaczego tak mnie zafascynował papier, papierowe
ozdoby, durnostojki, zabawki i teraz papierowe meble?
Może dlatego, że od zawsze nie lubię rzeczy "na zawsze".
Mój tata miał zasadę, że jak już coś robi to musi to przetrwać
lata, ja lubię zmieniać swoje otoczenie i właśnie papier pozwala
na w miarę bezkarne ozdabianie otoczenia.
Jak się znudzi to bez żalu można zastąpić papierową komódkę
innym papierowym ptaszkiem lub koszykiem.
A może kanapą z tektury?



Myślę, że papierowy fijoł ma szanse przetrwać dłużej tym bardziej,
że pilnie potrzebuję nietypowej rozmiarowo komódki.
W międzyczasie robi się wiedźminowy wilk do pokoju
najmłodszego potomka.



Wymaga jeszcze doklejenia zębów i pomalowania.
Dzisiaj też pada, pada, pada, pada, popaduje...
Może wezmę przykład z kota-sąsiadki i zalegnę koło niej
na cały dzień....





5 komentarzy:

  1. No po prostu - leżę plackiem na podłodze i biję o nią czołem- JESTEŚ GE-NIAL-NA !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się zdziwiłam, że to wyszło tak jak wyszło.
      Prawdopodobnie Chińczycy robili całkiem poważne meble z papier mache tak więc jeszcze wszystko przede mną. Dzięki za miłe słowa.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Piękne dzieło wykonane z papieru; nigdy bym nie pomyślała, że można. Dla mnie papier to coś nietrwałego chociaż słyszałam o meblach papierowych.
    Co do lata: wylałam z siebie już sporo potu jeszcze będąc u siebie, teraz w kraju, owszem padało, ale od wczoraj i tu temperatury ponad 30 stopni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje kosze są cudne:))teraz róg kuchni wygląda pięknie:))u nas cały czas bardzo gorąco już od kilku tygodni a ja za takim upałem nie przepadam:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  4. widzę, że jednak kotu co nieco odrosło... tak sobie myślę, że przydałby się jakiś blogowy fan club tego słodkiego sierściucha... słodkiego tym bardziej, że koty w lecie śpią zaiste słodko, w zimie nie łapią takich wspaniałych figur, tylko prozaicznie w kłębek i już...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń