piątek, 9 marca 2018

Uwolnić rzeczy.....




"Pójdę boso, pójdę boso...."

Nie przywiązuję się do rzeczy, dlatego nie mam problemu
z dawaniem im wolności i nie mam problemu z używaniem,
używanych rzeczy.
Nie tak dawno w mojej dzielnicy pojawiła się taka budka.


Myślałam, że dla ptaków czy coś.
Okazało się, że jest to biblioteczka.
Miejsce, gdzie każdy może uwolnić lub adoptować książkę, gazetę.
Przejeżdżałam i z oddali widziałam często korzystających z niej ludzi.

W końcu kiedy zamknęli w pobliskim markecie moją ulubioną
księgarnię z mocno przecenionymi książkami postanowiłam
zajrzeć co też znajdę w budce.
Zajrzałam i wsiąkłam.
Korzystam i korzystają moje wnuki, bo szybko okazało się, że
w budce są też uwalniane fajne książki i zabawki dla dzieci.
Niech się uczą, że nie tylko to co nowe jest fajne, niech docenią
możliwość wykorzystania jeszcze dobrych używanych rzeczy.
Może planeta trochę odetchnie jeśli nie będziemy tak łatwo wyrzucać,
a zaczniemy wykorzystywać nadmiar.


Współczesne społeczeństwo cierpi na nadmiar posiadanych rzeczy, jeszcze
dobrych, a już opatrzonych do znudzenia, w zasadzie nie "sprzedawalnych",
ale jeszcze "oddawalnych" i być może przydatnych innym.

W każdym mieście powinny być takie miejsca gdzie można coś dla kogoś
położyć, przekazać do adopcji rzecz, którą jeszcze szkoda na śmietnik....

Okazało się, że naszą biblioteczkę wymyślił tata jednego z kolegów
średniego potomka, gratulacje za pomysł przekazałam mam nadzieję,
że podziękowania dotrą.

Mam to po tacie, który uwielbiał zrobić coś z niczego.
Ze starego reflektora lampa przed wejściem do domku nad jeziorem....
Z resztą cały domek został wybudowany z drewna pochodzącego z palet.
Różnica jest taka, że mój tata robił coś z niczego z powodu biedy,
zwykłego braku pieniędzy, ja bo zauważam nadmiar i marnotrawstwo,
które z kolei powoduje zaśmiecanie środowiska.

Rzeczy powinny krążyć, cieszyć mnie, Ciebie, a potem może
przydadzą się Tobie, albo Tobie, bo tak na prawdę to
"pójdę boso, pójdę boso".......



4 komentarze:

  1. W Niemczech jet pelno takich biblioteczek "do wziecia", takze w drogerii stoi regalik, w przychodni rehabilitacyjnej, a w ciucholandach cale korytarze zastawione regalami z ksiazkami (najczesciej prawie nowymi, po jedorazowym przeczytyniu).
    Skompletowalam sobie cala klasyke, najnowsze romansidla, kryminaly, poradniki . teraz u mnie brakuje miejsca! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. My zawsze z tyłu, ale cieszę, że pojawiają się takie "jaskółki". Miałam potężną bibliotekę, ale dałam ogłoszenie, że oddam i oddałam większą część.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja część swoich książek oddałam do biblioteki. A pomysł z budką- w różnych wersjach- też znam: budka podobna do angielskiej telefonicznej, regał w bloku mieszkalnym- z prasą i książkami do wzięcia, u nas w bibliotece książki wyłożone na stołach- fajne pomysły i sprawdzają się, bo to wszystko funkcjonuje!
    A na rzeczy odzieżowe do oddania są niewielkie kontenery. Też z nich korzystam. Nadwyżki chleba /nie zawsze da się ilość zaplanować!/ oddaję pani na targu- dla kur.
    Nie lubię niczego marnować.
    Nawiasem mówiąc jakieś "nowe" łaszki kupuję w "syflandiach"- i wcale mi to nie przeszkadza. ;))
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podobają takie biblioteczki:))co do rzeczy mam podobne zdanie:)))może jak u zachodnich sąsiadów robić wystawki przed domem:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń