Mama Wspaniałego odeszła w Lutym. Wspaniały jest ciężko chory. Ja jestem tydzień po operacji biodra.
Matrix nie odpuszcza. Jak mówi mój brat " logika etapu". Ja mówię "taki czas" i staram się raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem nie oszaleć od nadmiaru "logiki etapu".
Mój "optymistyczny pesymizm" powoli nie wystarcza. Podpieram się filozofią buddyzmu i trochę ją dostosowuję do siebie. Przeszłość jest "martwa", przyszłości nie ma bo jak zaistnieje to jest teraźniejszością, a jak przeminie to jest przeszłością i jest "martwa". Tak więc liczy się tylko to co "tu i teraz".
Jak to działa w realu?
Epizod pierwszy - czwarty pogrzeb - strumień świadomości odszedł do źródła, zostało ciało.
Prababcia chciała wrócić w rodzinne strony czyli na wschód. Pogrzeb w rodzinnych stronach mamy Wspaniałego odbywa się po staremu czyli czuwanie w domu, sztandary, kościół, stypa itp.
Po początkowym wahaniu daliśmy się ponieść i tak po kremacji wnuki i prawnuki zawieźli urnę z prochami prababci do jej rodzinnego domu ( myśmy dojechali w dzień pogrzebu). Było tak jak miało być, była cała rodzina, były koleżanki, było całodzienne i całonocne czuwanie, była stypa.
Dla Niej to już nie było ważne, ale dla żywych to było ważne.
Epizod drugi - Bocian.
Co roku jedziemy zobaczyć czy "nasz bocian" przyleciał. Tak od trzech lat energetycy zrzucają bocianie gniazdo ze słupa i co roku "nasz bocian" uparcie układa gałązki na kolejnym słupie i odchowuje młode. W tym roku z powodu choroby nie na rowerach, a samochodem pojechaliśmy na zwiady i co ? I był.
Zaklekotał nam na powitanie.
Po kilku dniach Wspaniały wylądował w szpitalu. Ja starałam się przyzwyczajać do pustego domu i nagle "tu i teraz", jadę zobaczę czy bocian dał radę.
Dał - wybrał słup i nie analizował przeszłości - zadziałał "tu i teraz" i ma gniazdo. Wysłałam zdjęcie Wspaniałemu do szpitala, ale mieliśmy radochę.
Epizod trzeci - choroba Wspaniałego.
Jak myśli On? Nie wiem bo nie jestem Nim. Jak myślę ja "tu i teraz".
Epizod czwarty - moja operacja.
Jestem tydzień po operacji wymiany biodra. Tu i teraz nie boli, spanie na plecach jest prawie niemożliwym wyzwaniem. Mówcie mi "żelazna dama".
Napis na nodze dostaje każdy i dobrze bo moja największa obawa była o to, żeby zoperowali mi dobre biodro.
Epizod piąty - żeby głowa za bardzo nie myślała ręce muszą być zajęte.
Dlaczego mój kot nazywa się Kita? Bo ma kitę.
Postanowiłam utrwalić "kitowatość" w hafcie krzyżykowym i wyszło jestem zachwycona.
I tak żyje z dnia na dzień i dniem dzisiejszym. Nic nie jest nam dane na zawsze. Strasznie to wszystko trudne i niby rozumiem, i niby przyjmuje, i niby zachowuje pozorny spokój...
I niby coraz rzadziej zadaje pytanie "po co to wszystko?", ale jednak...
BBM: Jeśli da się wesprzeć na odległość, wspieram z całej siły. Bardzo Cię los doświadcza. Życzę, żeby wreszcie nadeszły lepsze dni. Ogromu zdrowia dla Twojego męża i dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńKrzyżykowy kot- GENIALNY!!!
Moc serdeczności!❣️
Dziękuję Ci za dobre słowo. Jakoś trwamy. Liczy się tu i teraz.
UsuńPrzeczytałam na drugim blogu opis twojego i męża ,pobytu w szpitalu, bardzo proszę o nazwę szpitala w którym naprawiałaś swoje biodro ,czeka mnie to w najbliższym czasie.Robiłam rozeznanie wśród znajomych ,nie znalazłam tych z problemami ortopedycznymi.Mogę podać mój prywatny adres poczty.KOT cudo,niestety nie posiadam takich zdolności.Zdrowia dla Ciebie i męża.Krystyna
OdpowiedzUsuńSzpital Kopernika Gdańsk. Trafiłam tam zwyczajnie z ulicy. Dzięki śliczne za życzenia zdrowia i Tobie też życzę powodzenia.
Usuń