czwartek, 11 sierpnia 2016

Szara rzeczywistość mnie dopadła...

Przerwa we wspominkach.
Dopadła mnie codzienność i chwilowo trzyma.

Jestem "szczęśliwą posiadaczką" dużego domu.
Kiedy się wprowadzaliśmy, użytkowy był parter
i piętro, strych był strychem.
Byliśmy młodzi, pełni werwy i ochoty na ekspansję.
Najpierw dobudowaliśmy garaż.
Na garażu, piętro, a na piętrze jeszcze stryszek.
Zagospodarowaliśmy strych właściwy i tak
ze 100m2 użytkowych zrobiło się ponad 350m2.
Do tego dochodzi ogródek z tyłu domu
i kawałek zieleni z przodu domu.

Kiedy byłam młodsza potrafiłam sprzątnąć włości
wraz z myciem okien i trzepaniem dywanów przez jeden dzień.
Tapetowanie dużego pokoju zajmowało mi trzy noce.

Lata leciały i rozsądek zaczął zwyciężać.
Najpierw wymaszerowały dywany.
Potem długie firany zastąpiły krótkie, mniej prasowania.
Następne były zasłony w oknach.
Powoli zniknął nadmiar "durnostojek" (wazoniki,
ozdobniki, figurki, kwiatki i makatki).
W ogrodzie nastąpił koniec rabatek, króluje trawa
i kwiaty tylko w donicach.
Z wiekiem osiągnęłam mistrzostwo w minimalizowaniu
wysiłku sprzątaniowego.

Przychodzi jednak chwila kiedy zaczynam mieć wrażenie,
że dom przestaje oddychać i prosi mnie o tlen.
Czuję wtedy, że nadeszła chwila kiedy muszę "sczyścić kąty",
czyli przelecieć wszystkie szafy, szafki, szafeczki, szuflady
i pozbyć się wszystkiego co zalega.
To nie zdarza się często raz na kilka lat, dom mnie prosi,
a ja ulegam.
I właśnie w to lato - stało się.
Impulsem była wymiana pochłaniacza kuchennych zapachów.
Stary pochłaniacz odmówił współpracy.
Wspaniały założył nowy sprzęt i wtedy dom przemówił
do mnie....
Odtłuszczanie kuchni zajęło mi dwa dni.
Potem zawołał schowek, worek nienoszonych butów
wywędrował, dorabianie półek zajęło kolejny dzień.
I dalej poszłooooo, salon, taras, łazienki.
Sypialnia, garderoba, każda szafa i szuflada na końcu...strych
i garażo - kotłownia.

Każdy dom ma jakieś miejsce w którym zalegają
rzeczy p.t."może jeszcze się przyda".
Wspaniały jest raczej z tych co przytrzymują rzeczy,
ja jestem z tych co łatwo rezygnują z rzeczy.
Nie przywiązuję się do rzeczy, nie zbieram pamiątek.
Uzupełniamy się idealnie i przyjmujemy średnią, w ten
sposób nie wyrzucamy rzeczy potrzebnych.
Warunek nie do przejścia to - nie ruszam szafy Wspaniałego.

Sczyszczanie trwało prawie dwa tygodnie.
Skończyło się na tym, że śmietnik wyglądał tak, to dopiero połowa
worków do utylizacji.

Garaż wyglądał tak:


Garaż został uporządkowany.
Górka gratów czeka jeszcze na wizytę "złomiarzy" i można
powiedzieć, że akcja odgracania zakończyła się pełnym sukcesem.

Dom westchnął powiedział "dziękuję".
Trochę wierzę w feng - shui.
Wierzę w to, że uporządkowane otoczenie generuje
dobre wibracje.
Im jestem starsza tym bardziej boję się momentu, kiedy
stary człowiek zaczyna gromadzić.
Moja pedantyczna mama przestała sprzątać, zaczęła
gromadzić, wszystkiego jej szkoda, rzeczy to jej wspomnienia
trzyma się ich gorączkowo.
Nie chcę tak - moment w którym przestanę pozbywać się nadmiaru
rzeczy to będzie moment kiedy powiem o sobie stało się
"jestem starym człowiekiem".

Korzyści ze "sczyszczania" domu są wymierne:
1/Odnalezienie bardzo, bardzo ważnego dokumentu, którego
   brak mógł skutkować koniecznością ponowienia sprawy sądowej.
2/Odnalezienie super pędzelka.
3/Odnalezienia po kilku latach ukochanych korali (o kurczaczek czyli jednak
   przywiązuję się do niektórych rzeczy).
4/Odgruzowany strych został zaakceptowany przez wnuków
   jako jeszcze jedno pomieszczenie do super zabawy.

To jeszcze nie koniec, dom mówi, że teraz czas na leciutki
lifting, a więc przyszły tydzień to czas "farby i pędzla".



Dom westchnął i Wspaniały westchnął z żalem"wszystko co człowiek kupi
to i tak kiedyś powędruje na śmietnik".
A ja? Chociaż boli mnie każda kosteczka to chodzę po domu i oddycham.

4 komentarze:

  1. Brawo TY!!! Ja to przeżyłam 3 lata temu- wpierw musiałam odgruzować piwnicę, bo robiła za skład rzeczy "może się przyda". Potem był remanent nr 1, gdy przenosiłam rzeczy od nas do mieszkania, w którym przeżywaliśmy czas remontu, czyli piętro wyżej, nad nami. Po remoncie, z okazji wymiany mebli w moim pokoju i w kuchni, okazał się niezbędny powtórny remanent- tym razem niektóre rzeczy wyjechały do piwnicy, bo w mieszkaniu nijak nie było dla nich miejsca, już choćby dlatego, że nowe meble są o połowę płytsze od starych. Od trzech lat niektórych rzeczy ciągle poszukuję- i czasem nie mogę odnalezć, więc chyba są "wyautowane".
    Ostatnio miałam znów nieco ciuchów wyekspediować z domu, ale powstrzymała mnie właśnie myśl, że idzie niestety kryzys i to szybkim marszem, więc może nie być mamony na coś nowego.W pierwszej kolejności poza kolejnością nasi geniusze od ekonomii wstrzymają wszystkie inwestycje rozwojowe i pieniądze na rozwój przepieprzą na 500+, z czego dzieci i tak więcej nie będzie, ale wzrośnie liczba alkoholików.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciuchów się pozbywam. Też miewam myśli, że może nie będzie mnie stać na zakup nowych, ale wtedy przypomina mi się jak w młodości dostawałam jedną parę spodni co pół roku i nowy płaszcz raz na dwa lata.
    Wystarczało. Wyprzedaże kuszą, ale mam zasadę, nie dokupuję wieszaków, zawsze jeśli kupię jakąś bluzeczkę, jakaś inna musi wyjechać. Przy okazji akcji odgruzowywania robię większą przebiórkę ubraniową, do tego dochodzą kartony po sprzętach kuchennych, sprzęty nie przydatne zadołowane na strychu, trochę starych zabawek, mebli itd.
    Wspaniały jest zarobiony, dawno nie było tyle sprzętu do naprawy, a to była zawsze oznaka, że ludzie zaczynają szanować pieniądze, albo nie mają pieniędzy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. mój dom(a właściwie mieszkanko) woła o odgruzowanie co roku :) a ostatnio robię to nawet częściej, ze względu na wygospodarowywanie nowych przestrzeni dla Najmłodszej. Nie wierzę w Feng Shui (czy jak to tam się nazywa) ale wierzę w swoje samopoczucie po takim działaniu... uporządkowana przestrzeń wokół mnie budzi we mnie spokój.... a ostatnio sprzątanie jest jedyną czynnością, która powoduje że mam poczucie iż nad CZYMKOLWIEK panuję... więc robię to z wielkim samozaparciem i wręcz przyjemnością :)
    gratuluję wielkiej pracy jaką zrobiłaś!
    Tulę serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sprzątam to mówię, że karmię swoja nerwicę, ale masz rację sprzątanie daje złudzenie, że się nad czymś panuje. W moim przypadku chodzi też o ułatwienie sobie sprzątania na maksa. Nie mam już tyle sił i zdrowia do przestawiania a kąta w kąt, musze mieć łatwość fruwania na miotle i odsłonięte kąty.
      Pozdrawiam.

      Usuń