wtorek, 20 września 2016

Dla spokojności....

Miałam napisać kolejny odcinek pamiętnika, o niepełnosprawności
dziecka w rodzinie, ale muszę się trochę uspokoić.
Co mnie tak zdenerwowało?
Oczywiście projekt zaostrzenia "ustawy aborcyjnej" tzn projekt
absolutnego zakazu aborcji.
Jak zobaczyłam i usłyszałam pana Sasina z PiS, który z lekkim
uśmieszkiem w swoim stylu stwierdził, że kobiety zbyt
pochopnie podejmują decyzję o usunięciu dziecka z powodu
stwierdzonej wady to mało brakowało, abym doznała klasycznej
apopleksji, muszę się uspokoić.
Wg pana Sasina, kiedy kobieta usłyszy informację od lekarza, że jej
potencjalne dziecko będzie ciężko uszkodzone, kobieta  robi "hop, hop"
i pochopnie usuwa ciążę, w związku z tym pochopnym postępowaniem
trzeba kobiety zdyscyplinować najlepiej wsadzić do więzienia.

Friganka spokój!
To może ja o czymś innym.
Może o ściganiu zdrowia, tzn "Ja w poszukiwaniu zdrowia".
Walczę od lat z bolącym kręgosłupem, w sumie nic odkrywczego,
w pewnym wieku musi boleć i już, ale można sobie pomóc.
Pisałam już o różnych przyrządach - poduszce masującej,
fotelu z masażem, ergonomicznej poduszce do spania itp.
W ramach walki z bólem, wzięłam się za "cywilizowanie"
naszego miejsca do spania.
Piszę miejsce do spania, bo my od dwudziestu lat nie śpimy
na łóżku, tylko na położonych na podłodze trzech materacach.
Nasze materace były wiekowe, więc ich czas się skończył,
przyszedł czas na nowe.

Zaczęłam szukać w internecie i realu, oglądać, macać, dotykać,
polegiwać w sklepie.
Ceny mnie poraziły, w zasadzie na dobry materac można
wydać każde pieniądze.
Sprzedawca zachwala, sprężyny, pianka memory, trawa morska,
bajery rowery, a ja wiem, że mnie nie stać na wydatek
4000 PLN za jeden materac, a materacy potrzebuję sztuk trzy.
Do tego, ja lubię miękko, Wspaniały średni twardo, wnuki
lubią sprężyście bo uwielbiają skakać po materacach,
"bądź pan mądry i pisz pan wiersze".

Dobra, wyobrażam sobie  jak płacę ok. 4000 PLN za jeden
materac, przywożę do domu, kładę się przesypiam noc i .....
stwierdzam, że jednak trzeba było kupić z kilkoma strefami
twardości, a może średnio miękki, a może miękki?
Wydałam pieniądze, a komfortu brak.
Kurczaczek koszmar.

Przespałam się z problemem, rano pojechałam do Jyska
i zakupiłam trzy materace  sprężyny bonelli, dwustronne,
średnio twarde po 180 PLN.
Wspaniały i wnuki załatwione.
Po swojej stronie położyłam materac piankowy za 100 PLN
i na wierzch top materac z pianki memory za 200PLN.


Dokonałam niemożliwego, mam trzy strefy komfortu spaniowego,
możliwości bez liku, mogę spać wg potrzeby na twardym i na miękkim
i średnio miękkim, jestem zadowolona, w końcu się wysypiam.

Przeczytałam, u Anabell o właściwościach leczniczych miedzianej
biżuterii i przypomniałam sobie jak kiedyś dawno temu, nosiłam
miedzianą bransoletkę, ponieważ brudziła, a stawy nie bolały
wyrzuciłam.
Oj głupia ty.
Dobra stawy pobolewają trzeba działać, Castorama blisko,
kupiłam miedziany "nypelek 22" u Wspaniałego "wymantożyłam"
zwój miedzianego drutu i tak z tych materiałów:


Powstało to, trzy bransoletki i dwie obrączki.


Wspaniały zakłada wieczorami, acz niechętnie - czekamy na efekty.
Można się śmiać, można żartować, ale ja ogólnie mam słabość do natury.
Lubię bursztyny, mam korale i zrobiony przez siebie naszyjnik z kawałkiem
nie szlifowanego czerwonego bursztynu.


Bursztyn prawdopodobnie ma moc uspokajania serca i leczy tarczycę.
Jak jest tak jest, ten kawałek żywicy ma miliony lat, jest ciepły i jak
go intensywnie potrę to pachnie żywicą.
Wspaniały twierdzi, że zwykły kamień też ma miliony lat, wiem
lubię kamienie, ale bursztyn jest "żywy".

W ramach przystosowywania domu do szybkiego sprzątania,
pozbyłam się starych, ciężkich, dębowych foteli co to ani ich podnieść,
ani przesunąć coby pod nimi odkurzyć.


Dałam ogłoszenie na OLX, że oddam w dobre ręce i ludzie zabrali.
Sprawiłam komuś radość, a ja lubię jak się ludzie cieszą.
Na ich miejsce kupiłam w Ikei wymarzone, leciutkie krzesła/fotele
z rattanu i teraz mogę podnieść, przenieść, przestawić bez bólu krzyża.



To były działania dla ciała, a dla ducha?
Za kuchennym oknem zagościły jesienne wrzosy, krasnale wyglądają
na zadowolone.


Za oknem rośnie też sobie pająk krzyżak.


Pająki nazywam "Klemensy", nie zabijam - dopóki nie ładują mi się do domu
współpracujemy, one łapią muchy i komary ja im zapewniam ochronę.
Jeśli któryś przypadkiem zawędruje do domu wtedy ma bliskie spotkanie ze
Wspaniałym i ląduje z powrotem na dworze.

Dla ducha i uciechy dla oczu znalazła w moim domu swoje miejsce
gliniana muszla zakupiona u pana na rynkowych wygrzebkach,
może ją powieszę przy lustrze i będzie nosiła grzebień, na razie robi
za świecznik.


I jeszcze znaleziony słonik, który jak go nacisnąć uroczo ryczy
jak prawdziwy duży, poważny słoń.


Ten kapelusik i muszka działają na mnie jak balsam.

Dobra chyba się uspokoiłam idę pobuszować na Waszych
blogach.

4 komentarze:

  1. jesteś pomysłowa i niesamowicie energiczna, z przyjemnością popłynęłam z Tobą przez wszystkie problemy i sposoby jak je rozwiązałaś! niech materace pełnią swoją powinność! a ślimak jest przeuroczy! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama siebie nazywam - "czołg". Często brakuje mi energii, ale jak już ruszę, to się rozpędzam i pokonuję przeszkody.
    Właśnie wczoraj był ten dzień, wieczorem ledwie wczołgałam się na materac myślałam, ze dzisiaj nie wstanę, ale dzisiaj jest O.K. Dobry sen to jest to.
    Lubię gliniane naczynia, miseczki, kubki nie mogłam, nie przytulić muszli.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. widziałem i testowałem niedawno te wypasione materace po 4000, ale za dużo zer miały w cenie i w końcu też wylądowałem w Jysk-u, gdzie trafił mi się taki z warstwą kokosową...
    bursztyn... bardzo lubię, zwłaszcza zielony... a co do walorów praktycznych to nalewkę bursztynową znasz?... drobno mielony bursztyn zalewamy spirytusem i po kilku dniach gotowe... nie do picia to jest, rzecz jasna, tylko do rozpylania w domu... kasuje to jony dodatnie, których nadmiar produkuje centralne ogrzewanie, świeżej się człowiek wtedy czuje...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
  4. O nalewce bursztynowej wiem, ale nie pomyślałam o rozpylaniu.
    Spróbuję bo zimą faktycznie jest problem z "dobrą" jonizacja powietrza w domu.
    Latem nie ma problemu, bo ja mam manię wietrzenia, całe lato mam pootwierane okna i drzwi, więc wymiana powietrza w domu jest na bieżąco, zimą ratuje się fontanną domową i krótkim intensywnym wietrzeniem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń