niedziela, 10 lipca 2016

Tradycyjnie w niedzielny poranek....

Niedzielny leniwy poranek.
Przed Wspaniałym na stoliku kubek pachnącej kawy.
Przed Friganką kubek gorącej wody.
Przed oczami okno na świat.
TVN 24 jako przerywnik w "politycznym szczytowaniu"
pokazuje na żywo Pampelunę i przygotowania
do tradycyjnej gonitwy z bykami.
Gonitwa trwa parę minut z reguły jest kilku rannych.

Pooooszli.
Byki biegną, młodzieńcy biegną, wszyscy biegną,
człowiek się przewrócił, byk się przewrócił.
Koniec - tradycji stało się zadość i tak od XVI wieku.
Ostatnia ofiara śmiertelna po stronie ludzkiej
była w 2009 roku - sam chciał.
Ofiar po stronie byków bez liku - byki są bez szans.

Znam stosunek Wspaniałego do pewnych tradycyjnych
zwyczajów.
Na początku naszego bycia razem dowiedziałam się,
że najbardziej nietolerowanym zwyczajem jest
polewanie wodą w śmigus - dyngus.
O ile woda oprócz wkurzenia nie wywołuje
u Wspaniałego agresji to zwyczaj wyższych sfer
psikania perfumami jest absolutnie wykluczony.
Wspaniały nie toleruje sztucznych zapachów,
łzawi obficie i kicha, a następnie staje się agresywny
i się czepia, więc perfumy w naszym domu muszą
być dozowane bardzo ostrożnie.

Następna słabo tolerowana tradycja to posypywanie
głowy popiołem w środę popielcową.
Prababcia czyli moja mama przynosi w książeczce
do nabożeństwa popiół i usilnie namawia, każdego
kto się nawinie do pochylenia głowy.
Wspaniały jest nieugięty nie da się go zmusić
do uznania tej tradycji, ja jak to ja, żeby nie robić
przykrości mamie pochylam głowę i przyjmuję
do wiadomości, że z prochu powstałam i w proch się
obrócę.
Zaraz, zaraz, z tego co wiem to kobieta została
"zrobiona" z żebra Adama, a to Adam został
stworzony z "prochu ziemi" ciekawe...
Jak było wie Wszechwiedzący, Wspaniały nie uznaje
tej tradycji.

Jest jeszcze problem tradycji kropienia wodą święconą.
Wspaniały ma problem czy raz poświęcone morze, ziemia
będzie poświęcone raz na zawsze i w całości,
czy czynność musi być powtarzana.

Pamiętam jak mój tata co roku prowadzili dyskusję
z mamą na temat czy jajko do święconki ma być obrane
czy w całości i czy w związku z tym jajko poświęcone
przez skorupkę będzie dobrze poświęcone.
W ramach konsensusu, umieszczali jajko obrane i jajko
nieobrane.
Problem z tradycją pojawia się też w momencie wyrzucania
skorupek u mnie w domu wszystko to co było poświęcone
musiało być spalone, nie wolno było tego wyrzucać.
Skorupki z jajka święconego, palemka, opłatek nie wolno
było wyrzucać trzeba było spalić.
Wspaniały rozumie to średnio, nie dociera do niego,
że tradycji powinno stać się zadość bo inaczej to pech,
nieszczęścia, pomór i dwanaście plag egipskich.
Lubię oglądać jego wyraz twarzy, kiedy próbuję
go przekonać, że zachowanie jakiejś dziwnej tradycji
nie zaszkodzi i po co się narażać na pecha.

Pytam Wspaniałego, to jaką ty tradycję lubisz ?
Wspaniały na to - lubię tradycję weekendu.
SIC - Powiedział.
Jeśli się tak zastanowić to chyba nie ma człowieka,
który nie lubi tej tradycji.
Jutro szewski poniedziałek.
Pojutrze wtorek potworek.
A od środy to już tylko przeżyć czwartek,
bo od piątku zaczynamy tradycyjny weekend.


Ps.
Muszę zrobić dopisek bo mnie zaraz zaleje krew jaśnista.
Dzisiaj byk zabił matadora podczas korridy w związku z tym
zgodnie z tradycją cała linia krów i byków, z której
wywodzi się byk Lorenzo, zostanie wygaszona, a zwierzęta zabite.
Tradycja każe dokonać eksterminacji całej rodziny dzielnego byka.


7 komentarzy:

  1. nie znoszę corridy, nawet takiej w stylu francuskim, najbardziej lajtowej... na południu Francji zwykle polega to na ganianiu za bykiem po arenie i dziabaniu go szpikulcami /"banderillas" się chyba to nazywa/ w kark... zabijanie byka odbywa się tylko raz na koniec większych ferii /taka kilkudniówka corridowa plus festyn uliczny/... wtedy jest zwyczaj otwierania bram areny i każdy może wejść za darmo /a bilety zwykle tanie nie są/... kiedyś skorzystałem z takiej okazji w Nimes /notabene piękny obiekt, a la Coloseum/, tak z czystej turystycznej ciekawości... no, i miałem zabawę, bo byk przeżył, za to mocno pokiereszował matadora... musiałem szybko się ewakuować z widowni, bo sąsiedzi zbyt ponuro patrzyli na moją ekspresję zadowolenia...
    czy matador przeżył w szpitalu, tego już nie wiem, ale byk raczej tyłek uratował... we Francji nie ma takiej tradycji, jak eksterminacja całej linii, jak wspomniałem wcześniej, corridy francuskie są "humanitarniejsze" /relatywnie do hiszpańskich, a co dopiero meksykańskich, tam jest już naprawdę ostra rzeźnia/...
    aha... we Francji nie puszczają byków na ulicę, ale praktykowane jest coś takiego /nie pamiętam nazwy/, jak dwa kontenery na dwóch końcach ulicy, z jednego z wielkim hukiem wypada byk i dzielni jeźdźcy na koniach gonią go do drugiego... i tak na zmianę... dzieciaki się cieszą, dziewczyny sikają po nogach i jest ogólny wrzask... generalnie jest raczej bezpiecznie, publika nie ma wjazdu za barierki, wypadków nie widziałem... w sumie nic ciekawego, jak na mój gust... konie tylko rzeczywiście ładne i stroje uczestników... ale ogólnie byłem raczej zniesmaczony i znudzony...
    ...
    kiedyś z "zabaw" z udziałem zwierzaków tolerowałem od biedy rodeo, ale tylko konkurencje ujeżdżania koni i byków... wychodziłem z założenia, że jeździec więcej ma do stracenia z życiem włącznie, zaś zwierzakowi zbytnia krzywda się nie dzieje... zmieniłem zdanie, gdy się dowiedziałem, jakie metody są stosowane, by wierzchowiec był bardziej temperamentny...
    nie, nie, pasja narodowego prezesa nie ma nic do tego, o tym dowiedziałem się stosunkowo niedawno...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gospodarstwie zaprzyjaźnionego leśniczego był kogut, który upodobał sobie polowanie na człowieka.
      Zaczajał się na dachu komórki i atakował, wybranego człowieka.
      Miłe to nie było, ale emocjonujące. Obstawialiśmy, kogo dziś napadnie kogut zarządzający podwórkiem.
      Z tego co wiem kogut żył długo i szczęśliwie i umarł śmiercią naturalną. Uwielbiałam leśniczego i jego żonę, między innymi od nich nauczyłam się szacunku do zwierząt. Leśniczy to był "pies" na myśliwych łamiących zasady, cała okolica wiedziała, że nie ma zmiłuj się nie ważne brat, przyjaciel kto ktokolwiek złamał okres ochronny, a nie daj panie ustawił wnyki gorzko żałował. Zwierzak i tak jest na straconej pozycji po co dokładać mu cierpień?
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. zachowanie koguta można pewnie jakoś wytłumaczyć mniej lub bardziej naukowo, co prawda nie słyszałem o drobiowych psychiatrach, ale behawioryści istnieją... kogut akurat miał szczęście, ale nie potępiałbym kogoś, kto w odruchu samoobrony wybrałby uśmiercenie go jako alternatywę utraty oka... co innego jednak szybka egzekucja, co innego karne zesłanie koguta do krajów, gdzie walki kogutów są tradycją narodową, niczym omawiana korrida, takiej praktyce byłbym zdecydowanie przeciwny...
      p.jzns :)...

      Usuń
  2. Serio z tym bykiem? Ja raczej zajęłabym się rodziną torreadora, może nie aż tak drastycznie, bo w ogóle pokojowo do życia jestem nastawiona, ale myślę, że nikt nie kazał się torreadorowi pchać na arenę. Byka do tego zmusili!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miały być zakazane korridy gdzie byk ginie na arenie.
      Tak jest z dziwnymi tradycjami, że trudno je wyrugować i ludzie bronią tych zwyczajów jak niepodległości.
      Pół biedy jeśli w imię tradycji człowiek robi sam sobie kuku, gorzej jeśli w imię jakiejś tradycji męczy się zwierzę.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. szczerze mówiąc, to nie widzę zbytniej różnicy pomiędzy korridą zakończoną śmiercią byka i wspomnianą przeze mnie odmianą francuską, gdzie sprawa ogranicza się zwykle do dźgania byka w kark kolorowo zdobionymi szpikulcami... co prawda fani takiej zabawy próbowali mi kiedyś tłumaczyć, że bykowi zbytnia krzywda się nie dzieje, że to tylko powierzchowne zadrapania, ale do mnie taka dość obłudna argumentacja nie trafia...
      tak przy okazji, to czasem na arenach podczas corridy giną też konie, gdy do akcji wjeżdżają pikadorzy... co prawda konie mają ochraniacze, ale te ochraniacze wiele nie wnoszą do sprawy...
      jakby nie było, to najistotniejszy w tym wszystkim argument Ilenki, że zwierzaka nikt o zgodę na występ nie pyta...
      ale tu się pojawia nowy temat... skoro wspomniałem o koniach, to co z wyścigami konnymi?... albo wyścigami psów?... przyznam, że jestem to w stanie zaakceptować, jest to naturalna aktywność, ale pod warunkiem nie przekraczania pewnych granic... na przykład lania konia batem gwoli motywacji /co prawda w polskich prawidłach wyścigowych do klaczy i dwulatków bat jest zakazany, dopuszczalna jest trzcinka, ale dla mnie to wiele nie zmienia/... inne przegięcie to wyścigi z przeszkodami typu Wielki Taxis w Pardubicach lub crossy jako konkurencja sportowa w ramach WKKW... chciałbym tu przypomnieć pamiętny do dziś cross na Olimpiadzie Moskwa'80... pominę już kwestię, że organizatorzy, gospodarze oszukiwali, bo zawodnicy i konie innych krajów niż ZSRR nie mieli możliwości poznania trasy przed startem, to trasa i przeszkody były tak mordercze, że wiele koni dobito, bo jak wiadomo złamań kończyn końskich nie leczy się z przyczyn czysto technicznych...
      p.jzns :)...

      Usuń
  3. Nie jestem tradycjonalistką mój ślubny na szczęście też nie.
    I nie uprawiam żadnego domowego szamanizmu, ale ilekroc boli mnie staw serdecznego palca wkładam miedziany pierścionek i z wielkim samozaparciem go noszę. Samozaparcie wynika stad, że na początku palec nabiera paskudnego niemal granatowego zabarwienia od tej obrączki, ale w miarę zmniejszania się bólu stawu paskudny kolorek znika. A o tym, by na bóle stawów stosować miejscowo miedz powiedziała mi pewna stara Cyganka, gdy się zachwyciłam jej naszyjnikiem zrobionym z miedzianych kółeczek. Wtedy jeszcze mieszkali w taborach, spali w kiepsko ogrzewanych wozach a na stawy nie chorowali.
    Oglądałaś ostatni pokaz Lagerfelda w Rzymie? Futerka były z jagniąt, rysia, szynszyli. To dopiero jest barbarzyństwo.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń