piątek, 1 kwietnia 2016

Drążę...i cieszę się jak policyjny gwizdek...

Nie wiem jakiś fijoł w tym roku mnie ogarnął
śledzę, drążę, sprawdzam, czekam, chyba polegnę
podczas tych poszukiwań zwiastunów ciepła.
Już nie wiosny, ale ciepła.
Jest zimno.
Orzeszku jak zimno, mokro i paskudnie...
No dobra basta, bo nie dość, że stara to jeszcze nudna
i jęcząca.

Idę po niebotycznej przerwie do "żywego teatru".
Teatr uwielbiam pod każdą postacią i w TV i pod postacią
słuchowiska, teatrem jest też dla mnie dobrze czytana książka.
W internecie jest dużo spektakli do oglądania więc robię
sobie wieczory teatralne, ale to nie to samo co na żywo.
Ceny biletów do teatru skutecznie odstraszały, a Wspaniały
na kabaret to jeszcze i owszem, ale na uczciwy spektakl,
a na operę wołami bym go nie zaciągnęła.

Okazało się, że w najbliższym otoczeniu jest dziewczyna,
która ma ten sam problem, a umie wyszukać tańsze bilety
i jesteśmy umówione.

Uwielbiam, zapach teatru, akustykę, która wytłumia rozmowy
i prowokuje do wyciszenia.
Pamiętam swoje szkolne występy, grałam w "Krzyżakach"
Danuśkę, a w "Potopie" z przyprawionymi wąsami Kmicica.
Jeździliśmy do teatralnej wypożyczalni po stroje i rekwizyty.
To było w podstawówce, potem w Liceum chodziliśmy
regularnie do teatru i opery.
W czasie szkolnej wycieczki do Warszawy, każdego dnia zaliczaliśmy
inny teatr.

Im jestem starsza tym bardziej lubię Szekspira, najlepiej w oryginale
i chociaż nic nie rozumiem, to fascynuje mnie rytm wiersza.

Z wiekiem zwiększa się mój apetyt na życie, jak patrzę na moje
seniorki to zaczynam się bać, że czasu coraz mniej i że ja też
tylko do kościółka, sprawdzić czy lodówka pełna i uczcić
dzień dziennika (wyjście co piątek po Dziennik Bałtycki do kiosku).

Pocieszam się  przypominaniem sobie słów mojej babci,
która w wieku 88 lat mówiła o swoich siedemdziesięcioparoletnich
koleżankach "patrz, patrz jaka staruszeczka, u mnie to jeszcze nie ta straszna starość".
Niestety jej córka, a moja mama ciągle twierdzi, że ona to już
ta straszna starość i, że niewypada i że niczego nie można zmienić,
bo jak ty chcesz zmienić człowieka w tym wieku....

Wnuczki dziedziczą po babciach to może mi się uda, ale na to trzeba
zapracować.
Kupiłam kalosze w kropki, fioletowy parasol i idę pracować
nad kondycją wbrew i na przekór zimnicy i mokrzycy zaokiennej.


                   


A wieczorem jako preludium do wtorkowego wielkiego wyjścia,
po raz kolejny obejrzę sobie:

                             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz