sobota, 9 kwietnia 2016

Kot czarodziejem jest i basta....

Wybaczcie, ale o kotach mogę godzinami.
W ramach ćwiczeń kondycyjnych oprócz wysiłku
fizycznego - elektrycznego na rowerze,
uprawiam spacery po parku.
Nienawidzę spacerów, ale spacerować po parku mogę
i chcę bo tam mieszka....kolejne wcielenie mojego nieodżałowanego
"Czarka - czarodzieja".
Parkowy kot, uwielbia głaski, pokazuje brzuszek,
na mój widok biegnie i głaszcz mnie do woli.
Dotąd był szczupły i tylko trochę podobny do Czarusia,
w tym roku spotkałam w parku kolejne wcielenie
jednego z moich nieodżałowanych rezydentów.
zresztą zobaczcie sami.

Oto zdjęcia mojego Czarka - czarodzieja.

                     
         


A to zdjęcia parkowego kota.

                             



Jak nie uwierzyć w to, że koty maja dziewięć żyć i kilka wcieleń?
Uprzedzam, że zabrać nie mogę,  porywać nie zamierzam bo kot jest czyjś.

W ramach papierowego fijoła i przekonywania samej siebie, że nie jestem
przesądna powstały trzy koty, które wg Japończyków zapraszają do domu
powodzenie, ludzi i pieniądze.
Przy okazji czarny kot odstrasza demony i wszelkie zło, więc stoi
na szafce w przedpokoju.
                             


Japończycy o których zawsze byłam zdania, że pochodzą wprost od kosmitów,
zyskali jeszcze bardziej w moich oczach bo u nich kot przynosi same dobre rzeczy.
A nie tak jak w naszej słowiańskiej cywilizacji gdzie czarny kot przynosi pecha,
jest fałszywy, nie przywiązuje się do właściciela tylko do miejsca i w ogóle
kot i czarownica to najczęstsze skojarzenia.

Mój smolisto czarny Boruta przez dwadzieścia lat był z nami w szczęściu
i nieszczęściu i nigdy nie przyszło mi do głowy, że pech to jego zasługa.

                             

Szukam jego kolejnego wcielenia, może się objawi?....


8 komentarzy:

  1. Należę do wielbicielek psów i nie wyobrażam sobie mieszkania z kotem. Po prostu lubię wiedzieć, że pewne miejsca w domu należą tylko do ludzi- nie lubię dzielić z kotem blatów w kuchni i pokoju i nie lubię gdy kot "jest nie wiadomo gdzie". A czyszczenie kuwet to też nie moje hobby.
    Lubię je obserwować, ale nie zamieszkam nigdy z kotem- nie moja bajka.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zakaz wchodzenia na blat to podstawa kociej kindersztuby... co prawda kot ten zakaz pojmuje po w swojemu, nie jako zakaz bezwarunkowy, ale jako zakaz wchodzenia w obecności człowieka... ale dobre i to, jak to mówią: "czego oko nie widzi, tego sercu nie żal"...
      miłego :)...

      Usuń
    2. Mój tata był psiarzem, pies był od zawsze. Wystarczyło, że raz przypałętał się kot i koniec tata wsiąkł i odtąd u nas w domu był kot i pies.
      Myślę, że obojętne czy udostępnisz swój dom dla kota, czy dla psa to będziesz z nim dzielić i fotel i kanapę, a po cichu i łóżko.
      Daję Ci słowo, że mając kota zawsze wiesz gdzie on jest, a kolana już przestają do Ciebie należeć.
      Marudzę bo na razie nie mogę nikogo przygarnąć i mam syndrom odstawienia jak nałogowiec.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Spałam z psem 16 lat, od drugiej jego nocy w naszym domu.Pierwszą noc spędził w swojej budce piszcząc niemiłosiernie, a już w drugą spał jak suseł z mordką wciśniętą w moją szyję i tak już zostało. Przez pierwszy rok zaganiał mnie do łóżka około 22,00, gdy zmądrzał czekał na mnie w swej budce i gdy tylko widział, że się szykuję do spania to pierwszy był w łóżku.
      Dobrze, że to był mały pies. Znam taką, która dzieliła tapczan z...wilczarzem, 70kg żywej wagi
      a chrapał jak stary pijak.

      Usuń
  2. podobny do mojej Gandzi /tylko trochę mniej białego/, która odeszła w wieku 19 lat i wciąż funkcjonuje w rodzinnych wspominkach, zaiste legenda...
    ...
    ale w kwestii łgarstw na temat kotów protestuję, to nie jest spuścizna słowiańska bynajmniej... dawni Słowianie żyli z kotami w harmonii, jak z całą Naturą zresztą, pominę już fakt, że dawnych słowiańskich czasach koty żyły dziko w lesie, przy domach ich jeszcze nie było... zaś zła fama to raczej produkt totalitarnego średniowiecza, gdy Europą rządziła już "jedyna słuszna" ideologia...
    ...
    tu w ramach ciekawostki dodam, że "diabelski" islam w temacie kotów jest lepszy, zawsze cieszyły się w nim one szacunkiem i nikt o nich bzdur nie opowiadał...
    ...
    skoro już o kotach mowa, to mam zaliczoną kocią kafejkę w Krakowie /w warszawskiej byłem już wcześniej/...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę bez zawiści, możliwości odwiedzania takiego miejsca.
      Myślę sobie po cichu, że jak już się godnie zestarzeję to będę sobie brała sędziwe zwierzaki na dożywocie. Gdzieś tam pisałam o takiej pani, która brała najstarszego pieska ze schroniska i odprowadzała go za tęczowy most.
      Jak na razie mam kilka ludzkich dusz do odprowadzenia i moje moce przerobowe są mocno ograniczone.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. moja znajoma właśnie ukochała zupełnie czarnego świetnego kotka... trochę się bałam jak podchodził do Hani, ale on tylko poniuchał a jak się zorientował że Hanka chce go potarmosić za uszy to zwiał i do końca wizyty się nie pokazał :))) i faktycznie jakos go nikt z pechem nie kojarzy... może ta tradycja już powoli wymiera wraz z pokoleniem które to wymyśliło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontakt małego dziecka ze zwierzakiem zawsze powinien być pod opieka dorosłego. Kot czy pies to zwierzak i reaguje po zwierzęcemu.
      Wszyscy moi potomkowie wychowali się w obecności zwierząt to uczy odpowiedzialności i szacunku do życia, kogoś słabszego i zależnego od nas.
      Pozdrawiam.

      Usuń