W ramach ćwiczeń kondycyjnych oprócz wysiłku
fizycznego - elektrycznego na rowerze,
uprawiam spacery po parku.
Nienawidzę spacerów, ale spacerować po parku mogę
i chcę bo tam mieszka....kolejne wcielenie mojego nieodżałowanego
"Czarka - czarodzieja".
Parkowy kot, uwielbia głaski, pokazuje brzuszek,
na mój widok biegnie i głaszcz mnie do woli.
Dotąd był szczupły i tylko trochę podobny do Czarusia,
w tym roku spotkałam w parku kolejne wcielenie
jednego z moich nieodżałowanych rezydentów.
zresztą zobaczcie sami.
Oto zdjęcia mojego Czarka - czarodzieja.
A to zdjęcia parkowego kota.
Jak nie uwierzyć w to, że koty maja dziewięć żyć i kilka wcieleń?
Uprzedzam, że zabrać nie mogę, porywać nie zamierzam bo kot jest czyjś.
W ramach papierowego fijoła i przekonywania samej siebie, że nie jestem
przesądna powstały trzy koty, które wg Japończyków zapraszają do domu
powodzenie, ludzi i pieniądze.
Przy okazji czarny kot odstrasza demony i wszelkie zło, więc stoi
na szafce w przedpokoju.
Japończycy o których zawsze byłam zdania, że pochodzą wprost od kosmitów,
zyskali jeszcze bardziej w moich oczach bo u nich kot przynosi same dobre rzeczy.
A nie tak jak w naszej słowiańskiej cywilizacji gdzie czarny kot przynosi pecha,
jest fałszywy, nie przywiązuje się do właściciela tylko do miejsca i w ogóle
kot i czarownica to najczęstsze skojarzenia.
Mój smolisto czarny Boruta przez dwadzieścia lat był z nami w szczęściu
i nieszczęściu i nigdy nie przyszło mi do głowy, że pech to jego zasługa.
Szukam jego kolejnego wcielenia, może się objawi?....
Należę do wielbicielek psów i nie wyobrażam sobie mieszkania z kotem. Po prostu lubię wiedzieć, że pewne miejsca w domu należą tylko do ludzi- nie lubię dzielić z kotem blatów w kuchni i pokoju i nie lubię gdy kot "jest nie wiadomo gdzie". A czyszczenie kuwet to też nie moje hobby.
OdpowiedzUsuńLubię je obserwować, ale nie zamieszkam nigdy z kotem- nie moja bajka.
Miłego, ;)
zakaz wchodzenia na blat to podstawa kociej kindersztuby... co prawda kot ten zakaz pojmuje po w swojemu, nie jako zakaz bezwarunkowy, ale jako zakaz wchodzenia w obecności człowieka... ale dobre i to, jak to mówią: "czego oko nie widzi, tego sercu nie żal"...
Usuńmiłego :)...
Mój tata był psiarzem, pies był od zawsze. Wystarczyło, że raz przypałętał się kot i koniec tata wsiąkł i odtąd u nas w domu był kot i pies.
UsuńMyślę, że obojętne czy udostępnisz swój dom dla kota, czy dla psa to będziesz z nim dzielić i fotel i kanapę, a po cichu i łóżko.
Daję Ci słowo, że mając kota zawsze wiesz gdzie on jest, a kolana już przestają do Ciebie należeć.
Marudzę bo na razie nie mogę nikogo przygarnąć i mam syndrom odstawienia jak nałogowiec.
Pozdrawiam.
Spałam z psem 16 lat, od drugiej jego nocy w naszym domu.Pierwszą noc spędził w swojej budce piszcząc niemiłosiernie, a już w drugą spał jak suseł z mordką wciśniętą w moją szyję i tak już zostało. Przez pierwszy rok zaganiał mnie do łóżka około 22,00, gdy zmądrzał czekał na mnie w swej budce i gdy tylko widział, że się szykuję do spania to pierwszy był w łóżku.
UsuńDobrze, że to był mały pies. Znam taką, która dzieliła tapczan z...wilczarzem, 70kg żywej wagi
a chrapał jak stary pijak.
podobny do mojej Gandzi /tylko trochę mniej białego/, która odeszła w wieku 19 lat i wciąż funkcjonuje w rodzinnych wspominkach, zaiste legenda...
OdpowiedzUsuń...
ale w kwestii łgarstw na temat kotów protestuję, to nie jest spuścizna słowiańska bynajmniej... dawni Słowianie żyli z kotami w harmonii, jak z całą Naturą zresztą, pominę już fakt, że dawnych słowiańskich czasach koty żyły dziko w lesie, przy domach ich jeszcze nie było... zaś zła fama to raczej produkt totalitarnego średniowiecza, gdy Europą rządziła już "jedyna słuszna" ideologia...
...
tu w ramach ciekawostki dodam, że "diabelski" islam w temacie kotów jest lepszy, zawsze cieszyły się w nim one szacunkiem i nikt o nich bzdur nie opowiadał...
...
skoro już o kotach mowa, to mam zaliczoną kocią kafejkę w Krakowie /w warszawskiej byłem już wcześniej/...
pozdrawiać jzns :)...
Zazdroszczę bez zawiści, możliwości odwiedzania takiego miejsca.
UsuńMyślę sobie po cichu, że jak już się godnie zestarzeję to będę sobie brała sędziwe zwierzaki na dożywocie. Gdzieś tam pisałam o takiej pani, która brała najstarszego pieska ze schroniska i odprowadzała go za tęczowy most.
Jak na razie mam kilka ludzkich dusz do odprowadzenia i moje moce przerobowe są mocno ograniczone.
Pozdrawiam.
moja znajoma właśnie ukochała zupełnie czarnego świetnego kotka... trochę się bałam jak podchodził do Hani, ale on tylko poniuchał a jak się zorientował że Hanka chce go potarmosić za uszy to zwiał i do końca wizyty się nie pokazał :))) i faktycznie jakos go nikt z pechem nie kojarzy... może ta tradycja już powoli wymiera wraz z pokoleniem które to wymyśliło?
OdpowiedzUsuńKontakt małego dziecka ze zwierzakiem zawsze powinien być pod opieka dorosłego. Kot czy pies to zwierzak i reaguje po zwierzęcemu.
UsuńWszyscy moi potomkowie wychowali się w obecności zwierząt to uczy odpowiedzialności i szacunku do życia, kogoś słabszego i zależnego od nas.
Pozdrawiam.