a ja spokojnie i monotonnie celebruję czas świąteczny.
Tłumaczyć się nie będę.
Pierniki upieczone wiszą i pachną.
Ci co mieli być obdarowani zostali obdarowani.
Pierników nigdy nie lukruję, podobają mi się takie jakie są.
A pachną.... szczególnie jak się wchodzi z mroźnego
dworu do domu.
Pasztety zrobione zamrożone.
Pasztety to nasza rodzinna tradycja.
Dodatek do barszczu.
Wyjmuję z zamrażarki, odmrażam tylko tyle, żeby dało się pokroić.
Kroję tak jak makowiec, obtaczam w bułce tartej i jajku i obsmażam.
Pasztety maja największe wzięcie w czasie kolacji wigilijnej.
Uszka odhaczone w zamrażarce.
Gąski świątecznie przystrojone.
Ulubiony świecznik ubrany.
wyciszenie i spowolnienie.
Chociaż już od kilku lat świętuję spokojnie z przyjemnością i bez napinania się.
Najbardziej lubię te parę dni od wigilii do nowego roku, zawsze mam
wrażenie, że czas spowalnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz