wtorek, 29 grudnia 2015

Dobry rok ze złym zakończeniem...

Wypadałoby podsumować jaki to był rok pod moim skrawkiem nieba......
1/Najważniejsze wydarzenie mijającego roku to naprawiony najmłodszy,
   potomek ( wystarczy kliknąć w etykietę "progenia").

2/Bocian powiadomił, że ma dla nas przesyłkę i kolejny potomek
  naszego najstarszego potomka szykuje się do przyjścia na ten świat.
  Naszych przyjaciół też ma zamiar odwiedzić, więc "babciujemy"
  i "dziadkujemy" na całego.

                             


3/Po latach kopania się z losem w tym roku poczułam się tak jakby
   ktoś lub coś poluzowało nam.
   Może to okadzanie domu białą szałwią,
   a może zastanowienie nad pytaniem zadanym przez średniego potomka
   "mamo to jak by miało być, żeby było dobrze?"
   Po zastanowieniu moja odpowiedź - banalna, brzmi tak:
   - zawsze może być lepiej, ale może także być gorzej w związku
     z tym dobrze jest jak jest!!!!

4/Lato było piękne, odkryliśmy rowery elektryczne i śmigaliśmy po
   okolicy. Odkryłam na nowo wiatr we włosach, satysfakcję z wysiłku
   i przyjemność uczucia, że jeszcze mogę.




5/Wszystkie, ważniejsze sprawy układały się.
   Wyrównywały się drogi i dróżki.

     A na koniec roku po raz pierwszy od trzydziestu kilku lat zakwitło nasze
                                    drzewko szczęścia.

                             
                

            Nie będę sobie, ani Wam niczego życzyć, bo zgadzam się z Woody Allenem, że
             "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga opowiedz mu o swoich planach na przyszłość".
                                                  


              P.s. Dobry rok kończy się źle. 
                    Na koniec roku, zły los przypomniał o sobie boleśnie,
                    ktoś bliski odszedł.
                   Już nie cierpi, cierpią najbliżsi.
                   Pocieszeniem może być to, że ktoś po nim już jest
                   w drodze jest jeszcze ktoś
                   i będzie kontynuacją chociaż w części jego linii.
     
                                   

      
     

4 komentarze:

  1. No tak... kończy się ten stary, ale to tylko data a życie płynie ciągle swym własnym torem. Zgadzam się z Woody Allenem - a więc do następnego. Też się cieszę, że do mnie wpadłaś pewnego dnia :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, że koniec roku to tylko data. Tego się trzymajmy.
    Fajnie pomyśleć, że dzisiaj świętujemy, a do pracy pójdziemy dopiero w "przyszłym roku".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Życie to taka nieustająca karuzela- jedni odchodzą, inni przychodzą, a smutek miesza się wciąż z radością.
    Najważniejsze by zachować w tym wszystkim stoicki spokój, bo tak naprawdę to na niewiele spraw mamy wpływ. Wiem wiem, jestem połączeniem pesymistki z fatalistką, ale mnie osobiście taka mieszanka odpowiada- łatwiej znosić różne złośliwości losu.
    Miłego w ten ostatni dzień 2015 roku!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za życzenia. Z wiekiem łatwiej mi przychodzi godzenie się z tym co nieuniknione. O tych co odeszli staram się myśleć pogodnie, zawsze powtarzam, oni mają to już za sobą
    im jest już dobrze.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń