sobota, 7 listopada 2015

Coś z niczego...

Lubię zrobić coś z niczego.
Jakiś czas temu nasi przyjaciele przynieśli ogromną butlę szampana.
Nie pamiętam jaka to była okazja,
na pewno ważna bo butelka godnej wielkości.
Mam takie lekkie "zbączenie". że po prostu bardzo mi żal
fajnych butelek, nie zbieram, nalewek nie robię , ale pozbywam się z bólem.
Ta była taka duża, proporcjonalna - nosz - kurcze nie wyrzucę.
Najpierw przypomniały mi się prace ręczne, kiedy pani kazała zrobić nam
lampkę z butelki, a potem Rzym i mozaiki i tak powstała
lampa pokojowa dość duża, służy mi już długo, bardzo ją lubię.

                           
             

Materiały to potłuczone kafelki, klej do glazury, kabel i oprawka z Ikei.
Abażur wiklinowy też z Ikei.
Jak się już rozpędziłam, to wykafelkowałam jeszcze wazon.

                             

I jeszcze parapet w kuchni

Wyraźnie widać, że minimalizm i umiar to nie moja bajka.


2 komentarze:

  1. Świetnie to zrobiłaś. Abażur też mogłaś zrobić sama, same karkasy można bez trudu kupić. Ale nic straconego, gdy ten abażur Ci się znudzi następny zrobisz sama. To fajna zabawa, zwłaszcza gdy się go robi szydełkiem. Minimalizm nas ogranicza, więc dobrze, że go nie stosujesz.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam słabość do wikliny, wiklinowe kosze, fotele, stąd ten abażur.
    Na szydełku zrobiłam mamie. Masz rację, że minimalizm ogranicza.
    W katalogach wnętrzarskich nawet pooglądam, ale nie stosuje,
    lubię ciepłe wnętrza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń