środa, 4 listopada 2015

Temat nie wygodny dla mnie....

Przechodziłam koło księgarni zobaczyłam plakat i pomyślałam.

                             

Zbliżają się święta znów śmierć poniosą tysiące karpi.
Uwielbiam zwierzęta, ale też jestem absolutnie mięsożerna.
Może to z powodu grupy krwi RH+O krwi łowców, nie trawię glutenu,
szkodzi mi do czego doszłam po latach walki z anemią i różnymi
kłopotami trawiennymi.
Wspaniały, chłopaki, wszyscy mamy tą samą grupę krwi i lubimy
mięso, ale też lubimy zwierzęta.
Jak zachować równowagę psychiczną?
Kiedy byłam bardzo młoda wakacje spędzaliśmy nad jeziorem,
piliśmy wodę z jeziora i jedliśmy co tata złapał, ryby.
Od wczesnego dzieciństwa zabijałam ryby, patroszyłam,
umiałam to robić i nie miałam oporów.
Karp pływający w wannie i potem ten sam karp
na półmisku nie budził złych skojarzeń.
Dziadkowie hodowali świnie w chlewiku w ogródku,
potem ją zjadali, babcia, hodowała koguta potem go zabijała
i zjadała.
Zasada była jedna co zabiłeś zjedz, szanuj to, że zwierzę poniosło
śmierć dla ciebie.
Mam zakodowane, że nie wyrzucę mięsa, chleb, warzywa zdarzy się,
mięsa nie.
Popieram wszystkie akcje służące ograniczaniu cierpienia zwierząt.
Uważam, że wszelkie rytualne i zwyczajowe zabijanie zwierząt
jest złe, okrutne szczególnie gdy ktoś nie lubi jeść karpia i nie
zjedzona potrawa ląduje w koszu.
Czekam na to, aż uda się wyhodować sztuczne mięso, hipokrytka
ze mnie, ale w upadek ZSRR tez nikt nie wierzył w tamtych czasach.
Jak nie dać się zwariować?
Nie potrafię być jaroszem, ale codziennie dziękuję zwierzętom
i przepraszam, przepraszam.....





2 komentarze:

  1. O jej, to my prawie z jednej prywatki. Jestem na bezglutenie, choć nie mam celiaklii, jestem także mięsożerna, ale ryb nie jadam. Kiedyś jadałam morskie, wędzone (kupowane w wędzarni w Jastarni), ale tak ogólnie teraz nie jadam żadnych, nawet tych puszkowanych. Też mi się marzy wyprodukowanie mięsa w warunkach laboratoryjnych. Może, gdy PiSowcy zakażą in vitro to naukowcy wezmą się pełną parą za taką hodowlę? wszak muszą coś robić, prawda??;))
    Na razie mamy sztuczne, aczkolwiek jadalne osłonki do wędlin, ekstrat dymu wędzarniczego zamiast prawdziwego wędzenia to do syntetycznego mięsa już tylko krok- chyba.
    Czy zauważyłaś, że dziś surowe mięso już nie ma swego charakterystycznego zapachu? Nawet to kupowane na bazarze.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na punkcie "jadalnych" osłonek mam manię prześladowczą, zrywam, skubie,
    dłubie nie zjem. Mięso na pewno jest jakoś konserwowane, czasem leży
    w lodówce kilka dni i nawet zapaszku nie dostanie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń