Może padać, może być zimno, ale od pra początków
nie lubię jak wieje.
Śpimy na strychu i mam wrażenie, że dach zaraz odfrunie.
Jak się pojawia wiatr moje poczucie bezpieczeństwa ginie
i wydaje mi się że zaraz nastąpi koniec świata.
Generalnie wiatr mi się źle kojarzy rozrabia, nawieje
pod dom liści, stare gazety i śmieci.
Narozrabia w ogródku, zwieje karmnik, poprzewraca co może.
Na wybrzeżu jak wieje to solidnie i nie raz po takiej wiatrowej
wizycie trzeba było dach naprawiać.
Chyba nie mogłabym mieszkać w górach bo halny by mnie
zabił.
Prawdopodobnie halny wywołuje depresje i różne
stany emocjonalne wśród górali.
Nie wiem czy to prawda, ale czytałam, że na Podhalu
jest o 70% więcej samobójstw niż przeciętnie w całej Polsce.
Kiedyś trochę żeglowałam, ale siła wiatru mnie przerażała
wolałam delikatny zefirek nad którym można było jakoś zapanować.
A jak się trafi wiatr i burza z piorunami to koniec, wymiękam siedzę i wtedy
jak trwoga to do Boga wszystkie modlitwy mi się przypominają.
A mama mi opowiadała, że jak była za mną w ciąży
była burza to po parapecie przeleciał piorun
kulisty i teściowa złapała ją za szyję, przygięła do podłogi,
żeby nie zobaczyła pioruna bo dziecko będzie miało znamię.
I prawdopodobnie po urodzeniu na szyi miałam ślady palców
na szyi.
Śladów na szyi nie stwierdzam, ale wiatru, burzy i piorunów
nie lubię bo ze wszystkich doświadczeń z żywiołami jakie miałam,
pożar uważam za najgorsze doświadczenie jakie mnie w życiu dotknęło.
Jakoś w tym roku było spokojnie mało wiało i grzmiało i niech tak zostanie.
Kiedyś trochę żeglowałam, ale siła wiatru mnie przerażała
wolałam delikatny zefirek nad którym można było jakoś zapanować.
A jak się trafi wiatr i burza z piorunami to koniec, wymiękam siedzę i wtedy
jak trwoga to do Boga wszystkie modlitwy mi się przypominają.
A mama mi opowiadała, że jak była za mną w ciąży
była burza to po parapecie przeleciał piorun
kulisty i teściowa złapała ją za szyję, przygięła do podłogi,
żeby nie zobaczyła pioruna bo dziecko będzie miało znamię.
I prawdopodobnie po urodzeniu na szyi miałam ślady palców
na szyi.
Śladów na szyi nie stwierdzam, ale wiatru, burzy i piorunów
nie lubię bo ze wszystkich doświadczeń z żywiołami jakie miałam,
pożar uważam za najgorsze doświadczenie jakie mnie w życiu dotknęło.
Jakoś w tym roku było spokojnie mało wiało i grzmiało i niech tak zostanie.
Ja też się bardzo boję burzy,wiatru nie tyle,co błysków i piorunów.Chyba odziedziczyłam te lęki po mamie,bo ona też się bardzo bała.
OdpowiedzUsuńMiło, że do mnie zajrzałaś. W tym roku na wybrzeżu jakoś mniej było burz,
OdpowiedzUsuńa jak już to grzmiało gdzieś z oddali.
Pozdrawiam.
Wiatr lubię tylko i wyłącznie właśnie w czasie żeglowania. Często pływałam na Holendrze.Fajnie, ale mokro i zimno, nawet w upał. Boję się wiatru w górach, jeśli akurat jestem gdzieś niedaleko grani. Ale i w dolinie silny wiatr miły nie jest.
OdpowiedzUsuńBywałam w Tatrach w czasie halnego, ale mnie akurat nic się nie działo. Tyle tylko, że na tyle lat regularnego rok w rok bywania w Tatrach halny dopadł mnie ze trzy razy, w tym raz zimą.
Lubię oglądać sztorm, ale tylko z okna bezpiecznego,zacisznego pokoju.
Ale znam osoby, które wtedy siedzą na plaży i aż jęczą z zachwytu.
Miłego, ;)
Mieszkam nad morzem, ale prawdziwego sztormu z wiatrem do lądu nie widziałam.
OdpowiedzUsuńPo sztormie i owszem, ale zmusić się do wyjścia z domu jak drzewa się uginają
i gałęzie lecą nie mogę.
Raz byłam na jachcie na zatoce jak dość mocno wiało i jacht się kładł i nie była
to ta adrenalina którą lubię.
Pozdrawiam.