niedziela, 22 listopada 2015

Wirtualne, czy materialne?

Tytuł "Rak zabrał mi żonę, a złodziej wspomnienia".
Przeczytałam, że w dzień pogrzebu żony ktoś włamał się do mieszkania
i ukradł laptopa na którym były wspólne zdjęcia.
Zabrał też dysk zapasowy na którym była kopia zdjęć.
Mąż apeluje do złodzieja, żeby ten zwrócił mu zdjęcia.
Chce złodziejowi zapłacić za oddanie komputera.
Kurcze jaka to musi być trauma, odejście ukochanej osoby.
Odejście bliskiej osoby i jeszcze do tego, ktoś zabiera pamiątki
po niej.
Ta historia mi przypomniała podobną sytuację ludzi których
znałam.
Bardzo podobną, żona zmarła na raka, po pogrzebie było włamanie
i złodziej wyniósł całą srebrną biżuterię, pamiątkę po najbliższej
osobie.
Poczucie krzywdy i nagłe odejście świata który był.
Czasami się zastanawiam co bym zabrała gdyby...
A mało brakowało, że musiałabym podejmować taką decyzję..
Co bym zabrała z domu gdybym musiała go nagle opuścić,
dokumenty, złoto, sokowirówkę, ulubioną poduszkę.....?
Zabrałabym oprócz ludzi i zwierząt zdjęcia.
Mój średni potomek powiedział kiedyś "mamo jakie wy macie
fajne zdjęcia z młodości".
Fakt kiedy robienie zdjęć wymagało zastanowienia bo szkoda kliszy,
kiedy w zaciemnionej łazience wywoływało się odbitki i z ciekawością
obserwowało co się pojawi na zdjęciu, robienie zdjęć miało inny smak.
Teraz zdjęcia robimy hurtowo, efekt widzimy natychmiast, wrzucamy
na dysk i sobie tam są.
Ja tak nie mogę co jakiś czas wywołuję wybrane zdjęcia i wrzucam do
albumów. Na co dzień nie oglądam, ale lubię momenty kiedy siedzimy
przy stole i razem od czasu do czasu oglądamy albumy.
Życzliwie i z uśmiechem powspominamy ludzi i zdarzenia które już były.

                                W mojej kuchni wisi rama z wybranymi zdjeciami.
                       
                                  
                                            W sypialni też wisi rama ze zdjęciami.
                               



Co prawda trochę smutno, jak widzę na rynkowych "wygrzebkach"
poniewierające się albumy i pojedyncze zdjęcia kogoś uśmiechniętego
kogo być może już nie ma.
Jak odeszła moja babcia, mama taty (a mieszkała z nami), jej córki zabrały
wszystkie "dobra", mi oddały stary skórzany album z rodzinnymi zdjęciami.
Kiedy teraz spotkałam się z kuzynkami ich córkami (ciocie już nie żyją)
były zdziwione, że mam ten album i chciały zobaczyć zdjęcia.
Pamiętam też, wyprawę do Wilna i odnalezienie nie znanych mi ludzi,
którzy byli moją rodziną i oszołomienie kiedy wyciągnęli album ze zdjęciami
na których byłam malutka ja, ślub moich rodziców, zdjęcia z młodości
moich dziadków.
To było takie irracjonalne i nierzeczywiste.
Ta pisanina przypomniała mi, że muszę się zebrać i wywołać trochę
zdjęć, bo oglądać wolę zdjęcia materialne.

3 komentarze:

  1. Mam rodzinne zdjęcia jeszcze z drugiej połowy XIX wieku. A na komodzie zdjęcia córki, zięcia, wnuków i....mego ukochanego psa.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W starym albumie po babci też są zdjęcia w kolorze sepi. Robione w Wilnie u fotografa, zaaranżowane.
      Mama taty urodziła się w 1900 roku więc zdjęcia jej rodziców muszą
      być z 1800 któregoś. Niestety nie są podpisane.
      Muszę się zebrać i podpisać chociaż te zdjęcia o których coś wiem.
      Często z babcią oglądałam jej stary album i coś pamiętam z tego co opowiadała..
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. też mam na ścianach zdjęcia w postaci materialnej :)
    i muszę zebrać się do kupy i wywołać kolejną serię zdjęć .. dzięki za przypomnienie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń