poniedziałek, 23 listopada 2015

Nie widzę nie słyszę....

Może to nudne i takie oczywiste.
Wszyscy narzekają, a ja nie mogę?
U siebie mogę wszystko.

Dziękuję przedsiębiorcom za zabicie ducha
Świąt Bożego Narodzenia.
Mój tata uwielbiał Boże Narodzenie.
Opowiadał jak w Wilnie Rosjanie ukradli
im z piwnicy ozdoby choinkowe.
Dziadkowie nic nie mogli zrobić chociaż złodzieje
śmieli się z nich, że nie będą mieli jak ubrać choinki.
Opowiadał, że pozawijali orzechy w sreberka,
powiesili cukierki i pierniki na drzewku.
Kiedy ci co ich okradli przyszli do nich nie
mogli się nadziwić, że pomimo wszystko choinka lśniła.
Mama wspominała jak jej ojciec za okupacji niemieckiej
chodził do lasu po choinkę, chociaż groziło to śmiercią.
Choinka u nas w domu musiała być do sufitu, pod nią
szopka, każda bombka to była jakaś historia.
Prezenty były skromne, ale każdy coś dostał.
Na stole był zawsze talerz dla nieobecnych.
Choinka była ubierana w dzień wigilii.
Po wigilii zaglądali do nas krewni, chociaż na chwilę.
Następnego dnia po wigilii jechaliśmy do lasu
ubrać choinkę dla zwierząt, słonina, marchewka, jabłka.
Fajnie to wyglądało i mam nadzieje, że smakowało
braciom mniejszym.
Lubiłam moment kiedy na mieście pojawiały się dekoracje
świąteczne, chociaż za komuny było to parę bombek
w oknie sklepowym, na rynku pojawiał się włos anielski
i długie cukierki w kolorowych papierkach.
Lubiłam na spacerze oglądać okna w których pojawiały
się kolorowe światełka.
Lubiłam i lubię, ale nie na początku listopada.
W TV reklamy świąteczne, w sklepach atakują mnie
mikołaje i sztuczne choinki.
Banki proponują święta na kredyt.
Ja chcę jeszcze raz poczuć smak oczekiwania.
Nie chcę, żeby mi skracano rok o dwa miesiące.
Wołam na puszczy, komercja i chęć zysku zabiły ducha świąt.
Zostało mi tylko udawanie, że nie widzę i nie słyszę, że nic się
nie dzieje i do świąt zostało jeszcze trochę czasu.

             

5 komentarzy:

  1. Święta były fajne, gdy byłam mała, potem ich urok zbladł i się gdzieś rozpłynął.Za to bardzo lubiłam wyjeżdżać na wszelkie święta- żadnego latania z obłędem w oczach po sklepach, żadnego wysiadywania za stołem i jedzenia do wypęku, żadnych podwójnych wigilii lub śniadań wielkanocnych. Nie przeszkadza mi, że już można kupić coś z okazji świąt teraz, bez tłoku i nerwów.
    Dobrze, że chociaż zdążyli pochować zaduszkowe artykuły.:))))
    MIłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojojczyłam bardziej odruchowo i z tęsknoty za dawnym. Sama co roku zarzekam
    się, że wcześniej kupię co trzeba. I co roku udaje mi się to połowicznie.
    W połowie grudnia pewnie pojawi się zajączek wielkanocny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. coraz bardziej czuję Wisznio bardzo jesteśmy bratnimi duszami! Czuję dokładnie ten sam protest do mikołaja i świąt w listopadzie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze traktowałam Listopad jako miesiąc nostalgiczny i wyciszający.
    Dlatego drażnią mnie kolorowe mikołaje w sklepach. Grudzień to był czas
    wypatrywania, oczekiwania i niecierpliwości zawsze mi się wydawało, że na wszystko jest czas, a tu komercja "pokićkała" wszystko.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń