środa, 25 listopada 2015

Walka jest wpisana w życie....

Pisałam już, że trochę zwierząt przewinęło się przez mój dom.
Miałam psa, chomiki, szczurki, ptaszki, króliczka, świnkę morską,
rybki no i koty w sporych ilościach.
Obecnie jestem sierotą po kotach i dobrze mi z tym i strasznie źle.
Nasza kocia epopeja zaczęła się na samym początku małżeństwa,
kiedy Wspaniały przyniósł z piwnicy dwa prawie ślepe kociaki.
Przeżył jeden nazywała się Kicia, była kotem nie wychowalnym
i nie wyuczalnym.
Kuweta nie - włochaty dywanik i owszem, miau.
Kicia opuściła nas po przeprowadzce, ale w pamięci została.
W nowym domu musiał być pies, więc był - nazywał się Cemos
i był psem, którym kierował instynkt rozmnażania.
Potrafił przebić się przez uchylone drzwi, wyczaić moment
nieuwagi domowników i heja.
Wracał po trzech dniach złachany padał, przez trzy dni - spał, jadł i proces
ucieczka - regeneracja zaczynał się od nowa.
Do dzisiaj jak patrzę na łańcuch przy drzwiach, który służył do uchylania
drzwi na szerokość przez którą pies nie mógł się przecisnąć, przypomina
mi się nasze "Nemezis".
Pewnego dnia przyniosłam do domu małą kotkę, ponieważ pies Cemos
nienawidził kotów, nikt go nie uczył mowy nienawiści, a on na widok
kota dostawał psiej gorączki, postanowiliśmy powoli przyzwyczajać
zwierzaki do siebie.
Zamykaliśmy Cemosa w przedpokoju, kot zostawał na pokojach.
Pewnego dnia wstaje rano i nie mogę znaleźć kota, otwieram przedpokój
a tam Klara i Cemos razem zgodnie śpią obok siebie.

                                     
                                                            Można? można.
Kot i pies to za mało więc w domu pojawiła się świnka morska.
Niby gryzoń, ale mądry był ten mój Bobik.
Myślę sobie kot i prawie szczur nie mogą żyć w zgodzie......
Klara bardzo lubiła spać w zacisznym akwarium razem z Bobikiem.

                               
                                                            Można? można.
Przełamać uprzedzenia i atawizmy.
Chcę wierzyć, że człowiek to potrafi i po burzy, która teraz się przewala
przez świat przyjdzie chwila opamiętania.
A może to złudna wiara bo zawsze znajdzie się pies co pogoni
kota i kot co zapoluje na szczura.

2 komentarze:

  1. Już długo pałętam się na tym świecie i z czasem przestałam wierzyć w ludzi w sensie ogólnym.
    Mam grono "wyselekcjonowanych" osób, które obdarzam zaufaniem i jakoś jak na razie nie zawiodłam się.
    I nie wierzę,że kiedykolwiek ludzie zmądrzeją, zmienią się, staną się lepsi i mądrzejsi. Jednostki - tak, narody jako całość- nie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi w życiu ludzie dali popalić. Mam podobnie jak ty grono ludzi w towarzystwie
    których czuję się dobrze. Ale generalnie lubię ludzi i ciągle daję im szansę, dlatego
    godzę się z tym, że "kto ma miękkie serce, musi mieć twardą......"
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń