niedziela, 15 listopada 2015

Zwykły, niezwykły, normalny człowiek...

Lubię i nie lubię ludzi. Wkurzają mnie, ale i rozbrajają.
Zaskakują, ale i powodują opad rąk.
Spotykam ludzi jak każdy, takich i takich.
Przeważnie piszę o tych wkurzających.
A może dziś dla równowagi, o tych którzy powodują,
że się uśmiechami mogę powiedzieć, mimo wszystko
lubię ludzi.
Miałam swój ulubiony sklepik w którym wieczorami
pomagała córce jej mama.
Pani była koło siedemdziesiątki, chorowała na gościec,
chodziła przy balkoniku i tryskała energią.
Opowiadała, że zawsze miała długie włosy, ale jak już
nie mogła utrzymać grzebienia ścięła je i żyje dalej.
Ze starszą panią zawsze przychodziła stareńka psina,
kładła się na parapecie i przykryta ciepłą kołderką czekała,
aż pani skończy i podreptają do domu.
Jednego dnia Pani przyszła bez suczki na pytanie
co się stało, powiedziała, że piesek odszedł.
Ja grzecznie pożałowałam i pomyślałam, że będzie
mi brakowało widoku starszej Pani i starego pieska.
Jakoś parę dni później wchodzę do sklepu a na parapecie
pod kołderką leży psina.
Okazało się, że Pani chora, ledwo poruszająca się bierze
ze schroniska najstarszego niedużego pieska i odprowadza
go za tęczowy most.
Przyznam się zatkało mnie.
Lubię chodzić na rynek, ludzie handlujący tworzą społeczność.
Dookoła kręcą się różni ludzie z własnej woli lub nie - pokrzywdzeni
przez los.
Czasami jak potrzebuje jakiś swetrów do prucia zaglądam
do Pana handlującego używanymi ciuchami.
Koło Pana kręcą się różni nie zawsze trzeźwi i fajnie ubrani.
Pan z nimi rozmawia, poucza, dyskutuje nie raz wyjmuje kanapkę
daje i mówi, masz zjedz bo widzę, że dzisiaj piłeś, ale nic nie jadłeś.
Z przyjemnością patrzę na młodych ludzi, którzy w sklepie przed
świętami zbierają żywność dla potrzebujących.
Warto coś tam dołożyć do koszyka.
Moja mama zawsze mi powtarza "że dostać to jest wielkie
szczęście, ale móc dawać to jeszcze większe".
Kiedyś lubiłam czytać kryminały, trochę ich nazbierałam,
drugi raz czytać?
Po co, przecież zagadka już rozwiązana.
Spakowałam, zaniosłam do osiedlowej biblioteki i z pewną
nieśmiałością bo "stare i wyczytane" zaproponowałam
Pani Bibliotekarce.
Ucieszyła się i mówi, ale moje panie emerytki się ucieszą.
Fajnie pomyśleć, że starsi, samotni ludzie mają taka Panią
Bibliotekarkę z którą mogą porozmawiać i która troszczy
się o to, żeby mieli co czytać.
I specjalnie piszę Pan czy Pani z dużej litery bo to fajni
ludzie do lubienia.

             

2 komentarze:

  1. U nas biblioteki nie przyjmują książek, bo strasznie dużo (ponoć) przy nich papierkowej pracy.
    Za to na osiedlu jest miejsce w ADM, gdzie się takie już niepotrzebne książki przynosi i każdy może sobie dowolną książkę wziąć "na zawsze" lub tylko przeczytać i z powrotem przynieść.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio przebrałam swoje książki, trochę tego było i tak wyrzucić? Serce boli.
    Co prawda żadnych białych kruków tam nie było, ale zawsze żal.
    Wyszukałam ogłoszenie, że jakiś wolontariat przyjmuje.
    Przyjechała fajna dziewczyna i zabrała.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń